Jeśli Żywiec dotąd kojarzył ci się tylko z napojami i górami, to pora rozszerzyć zasób skojarzeń.
Po lekturze tego artykułu dołączy do nich zamek, muzea, które zajmą cię na kilka godzin oraz Habsburgowie. W bonusie wdrapiemy się na punkt widokowy, z którego roztacza się najlepszy widok na zabytkowe centrum Żywca. Będzie też coś dla poszukiwaczy PRL-owskich smaczków w przestrzeni miejskiej. A to nadal nie wszystko!
Ale dość gadania, zwiedźmy ten Żywiec w jeden dzień.
UWAGA! Wszystkie podane ceny i informacje odzwierciedlają stan z lutego 2023 roku!
Zwiedzanie Żywca – rady dla lubiących oszczędzić grosz lub dwa:
Rada nr 1: Zwiedzanie Żywca zacznij od Muzeum Browaru Żywiec lub wejścia na wieżę konkatedry i koniecznie zachowaj bilet. Dzięki niemu Muzeum Miejskie zwiedzisz w cenie biletu ulgowego (18 zamiast 26 PLN).
Rada nr 2: Jeżeli do Żywca wybierasz się pociągiem Kolei Śląskich – bilet kup przez internet. Będzie taniej (np. w relacji Bielsko-Biała – Żywice 9,5 zamiast 10,5 PLN, gdyby bilet kupić w kasie).
Ja, rzecz jasna, przyjechałam do Żywca pociągiem, co jest bardzo wygodną opcją. Połączeń (przynajmniej z Katowic) jest sporo, pociągi są nowoczesne, klimatyzowane i raczej punktualne. Odnotowuję tylko jeden minus – odległości między atrakcjami w Żywcu. Konkretnie między Muzeum Browaru Żywiec a całą resztą.
Dworzec kolejowy leży w połowie drogi. I na zamek, i do browaru czeka cię dwukilometrowy spacerek. Szkoda tylko, że w przeciwnych kierunkach. Ergo, na przejście ze starego miasta do Muzeum Browaru zarezerwuj sobie godzinę.
Nie chce ci się tyle łazić? Nie ma problemu i na to jest sposób. Po Żywcu kursują autobusy miejskie, można podjechać.
Dobrze, a teraz już chodźmy zwiedzać. Plan wycieczki Żywiec w jeden dzień a’la Podróże po kulturze wygląda tak.
Wieża konkatedry Narodzenia Najświętszej Marii Panny – najlepszy widok na Żywiec
Przygodę ze zwiedzaniem Żywca zacznijmy od rzutu okiem na miasto z góry.
Ale jest pewien kruczek. By przekonać się czy faktycznie ten widok taki najlepszy trzeba pokonać 218 stopni. Pierwszych kilkadziesiąt stromych, wąskich i zakręconych.
Wieża żywieckiej konkatedry mierzy prawie 70 metrów, ale taras widokowy (a właściwie renesansowa galeria z widokiem na cztery strony świata) znajduje się 37,5 metra powyżej poziomu gruntu. Na miejscu czekają tabliczki z informacjami (z wyszczególnionymi szczytami okalających Żywiec Beskidów, niestety podczas mojej wizyty wstydliwie schowanych pod warstwą smogu).
Taras widokowy ma jeden feler. Jest osiatkowany przeciw gołębiom (i ludziom, którzy chcieliby zrobić zdjęcie bez kratki na pierwszym planie – niewykonalne). Trudno. Z kratką czy bez widok i tak się broni.
Wieża konkatedry w Żywcu – informacje praktyczne
Bilety wstępu na wieżę w cenie 10/5 PLN kupuje się w kawiarni Przystań (ul. Zamkowa 12; naprzeciwko konkatedry). Wejścia co 30 minut od wtorku do soboty (godz. 10-18) i w niedziele (13:30-16).
Nie zapomnij zachować biletu, by taniej zwiedzić Muzeum Miejskie w Starym Zamku!
Rynek w Żywcu
Z wieży widać go jak na dłoni. Zwłaszcza oryginalny ratusz w kolorze majtkowego różu (początek XVIII w.). Jeśli jego bryła kojarzy ci się z synagogą, to jest to poniekąd słuszny trop. Poniekąd, bo choć budynek bożnicą nie był, to jego budowniczowie najwyraźniej inspirowali się ich architekturą (a już na pewno stylem mauretańskim, w którym chętnie synagogi stawiano).
Dlaczego? Sama chętnie się dowiem.
Stary Zamek i Pałac Habsburgów (zwany Nowym Zamkiem)
Żywiec ma bardzo ładny zamek z niewielkim arkadowym dziedzińcem (XV w.), otoczony wianuszkiem zabudowań w skład których wchodzą m.in. oficyny, dawne stajnie i wozownie oraz dziewiętnastowieczny pałac, który wybudowała dla siebie żywiecka linia Habsburgów (z TYCH Habsburgów, co cesarze Franciszek Józef).
Żywieccy Habsburgowie
Żywiec administracyjnie leży w woj. Śląskim, ale historycznie i geograficznie ze Śląskim (Górnym, Dolnym, żadnym) NIC go nie łączy. To Małopolska, kiedyś Galicja. Ale Habsburgowie pojawili się w Żywcu dopiero w XIX w. (z Cieszyna, nie Wiednia).
Z inicjatywy rodu na przedmieściach otwarto Browar Arcyksiążęcy, a kolejne pokolenia tak zżyły się z Polską, że gdy wybuchła II wojna światowa, żywieccy Habsburgowie odmówili podpisania volkslisty. Niemcy oczywiście nie puścili im tego płazem, a jedną z represji było odebranie majątku w Żywcu. W Polsce Ludowej Habsburgowie tym bardziej nie mieli czego szukać. Rodzina rozproszyła się po Europie.
A jednak na początku XXI w. stała się rzecz niebywała – w Nowym Zamku ponownie zamieszkała przedstawicielka żywieckiej linii Habsburgów.
Księżna Maria Krystyna urodziła się w Żywcu w 1923 roku. Po wyrzuceniu jej rodziny z Polski przez lata pozostawała bezpaństwowcem, bo czuła się Polką i innego niż polskie obywatelstwa przyjąć nie chciała. To udało się dopiero w 1993 roku.
Kiedy pytano Marię Krystynę Habsburg, czy – mieszkając poza ojczyzną – często myślała o Polsce, odpowiadała: „Cały czas. W Polsce jest wszystko – wspaniałe góry, jeziora, morze, piękna roślinność. Za tym wszystkim tęskniłam. Nawet gdy mówię po szwedzku, niemiecku czy francusku, myślę po polsku. Polska jest dla mnie non plus ultra”.
Źródło cytatu: polonika.at – polecam lekturę całości! [dostęp: 3.02.2023]
W 2001 roku księżna przyjęła zaproszenie włodarzy Żywca i zamieszkała w rodzinnym pałacu. Miasto przygotowało dla niej mieszkanie w dawnej kręgielni. Tutaj zmarła jedenaście lat później. Pochowano ją w rodowej krypcie Habsburgów w konkatedrze.
Zwiedzanie Starego i Nowego Zamku w Żywcu
Oba miejsca z zewnątrz dostępne są bezpłatnie (i bez barier). Nowy Zamek aka Pałac Habsburgów nie jest udostępniany do zwiedzania. Ale Stary Zamek już tak! Mieści się w nim bardzo ciekawe Muzeum Miejskie.
Żywiec zwiedzisz w jeden dzień i to bez zadyszki, ale lepiej zostać na dłużej. Dla gór i jeziora Żywieckiego (2 km od Starego Zamku!). Sprawdź ofertę noclegów w Żywcu. A jeżeli zależy ci na spaniu z widokiem na góry i jezioro, to przenocuj tutaj. |
Muzeum Miejskie w Żywcu
Muzeum ma tak obszerne zbiory, że spokojne zapoznanie się z nimi zajmie z dwie godziny. Czego tu nie ma? Etnografia, przyroda (= wypchane zwierzęta), sztuka sakralna, archeologia, historia Żywiecczyzny (z działem narzędzi do wymierzania kar wraz z wyczerpującymi opisami ich zastosowania) i – rzecz jasna – Habsburgowie. Zaprawdę powiadam wam, że jest na czym oko zawiesić, a zwiedzanie umilają nagrania audio, które można odsłuchać w prawie każdej sali.
Przyznaję, że wśród eksponatów Muzeum Miejskiego w Żywcu mam kilka ulubieńców.
Z działu z lokalną sztuką sakralną wybieram relikwiarz – głowa św. Jana (na tacy!) i dzieciątko Jezus o twarzy wesołego pijaczka i korpusie małego kulturysty. To drugie jest częścią rzeźby Św. Anna Samotrzecia z ok. 1380 r.
W dziale archeologicznym – kafel z walką potworów (bulterierów?).
Czystą wspaniałością są stroje żywieckich mieszczek, które bardzo pokochały drapowany tiul, dodatkowo zdobiony misternymi haftami. Do dziś noszone na szczególne okazje przez mieszkanki Żywca. Warto dodać, że to jedyny w Polsce strój mieszczański, nie ludowy tylko właśnie mieszczański.
A to lalka Stasieńka w stroju żywieckim uszyta przed stu laty. Podobne lale wystawiano w witrynach żywieckich sklepów w dwudziestoleciu międzywojennym.
W części poświęconej Habsburgom wyeksponowano trochę mebli zachowanych z Nowego Zamku. Zwłaszcza gabinet wygląda, jakby arcyksiążę Karol Stefan chwilę temu odszedł od biurka (wspartego na stylizowanych łapkach). Zaskakiwać może ilość elementów marynistycznych, tymczasem okazuje się, że arcyksiążę czas dzielił między Żywiec a funkcję admirała floty austriackiej (dziś nie miałby zbyt wiele roboty na tym stanowisku, hehe).
W saloniku obok rekonstrukcje strojów, w których sportretowano kobiety z rodu Habsburgów. Fajny pomysł!
Dział etnograficzny to róg obfitości. Turbo oryginalne stroje noworocznych dziadów (lokalnej wariacji na temat kolędników). Urocze drewniane ptaszki i koniki (zabawkarstwo żywiecko-suskie kilka lat temu wpisano na listę niematerialnego dziedzictwa kulturowego). Ciekawostka – takie mniej kształtne koniki nazywano capami.
Muzeum Miejskie w Żywcu – informacje praktyczne
Muzeum Miejskie w Żywcu można zwiedzać codziennie (także w poniedziałki!) od 9 do 16 (w weekendy od 10).
Bilety do tanich nie należą: 26/18 złotych, ale (jak już wspominałam i to wypróbowałam) bilet na wieżę lub do browaru obniża cenę wejścia do 18 złotych. Nie znalazłam informacji o dniu darmowego wstępu do Muzeum Miejskiego w Żywcu.
Adres: ul. Zamkowa 2.
Park Zamkowy
Na tyłach zamku i pałacu Habsburgów rozpościera się park, któremu uroku nie odebrały ani łyse drzewa, ani błoto, ani pochmurny styczniowy dzień. To park typu krajobrazowego w najlepszym wydaniu, pełen cieszących oko urozmaiceń.
Dużo tu wody. Park przecinają kanały (jeden spiętrzony niewielką kaskadą), nad którymi hojnie przerzucono romantyczne mostki. W sercu parku wody rozlewają się w większy staw z wyspą pośrodku. A na wyspie najbardziej charakterystyczny obiekt Parku Zamkowego w Żywcu – Domek Chiński (w ciepłe miesiące działa w nim kawiarenka).
Trudno też przeoczyć ławkę Alicji Habsburg (matki księżnej Marii Teresy). Obok – park miniatur ziemi żywieckiej. Czynny w weekendy, byłam w tygodniu, trudno mi coś więcej na jego temat powiedzieć nad to, że kopie budynków pochowano pod konstrukcjami z pleksi potwornej brzydoty.
Za to przed wejściem coś ładnego. Też miniatury, ale dzierżone w dłoniach przez cztery postacie w lokalnych strojach.
Muzeum Browaru Żywiec. Spoiler: jest świetne!
Wybierałam się do niego z oporami, bo czymże zaskoczyć mnie może muzeum – umówmy się – służące propagandzie sprzedaży wiadomych wyrobów? W dodatku bilety do Muzeum Browaru Żywiec kosztują niemało: zwiedzanie z przewodnikiem 40 złotych, z ulotką – bo jest i taka możliwość – złotych 30 (w cenie degustacja w muzealnym pubie, także w wersji bezalkoholowej).
Poza tym wizytę w Muzeum Browaru Żywiec powinno się wcześniej rezerwować. Ja w ferworze zwiedzania Żywca oczywiście o tym zapomniałam, co wytknęła mi pani w kasie (nie ferwor zwiedzania, tylko brak rezerwacji). I gdy już godziłam się z myślą, że lazłam taki kawał na darmo (a mogłam w spokoju napić się kawy), kasjerka zlitowała się nade mną i sprzedała bilet na indywidualne zwiedzanie ad hoc.
I bardzo miło z jej strony (nie tylko dlatego, że marudna turystka, to w rzeczywistości blogerka zbierająca materiały do artykułu, ale tego nie mogła wiedzieć; swoją drogą mam podejrzenia graniczące z pewnością, że gdyby rzecz działa się w Poznaniu zostałabym odesłana z kwitkiem).
Miło tym bardziej, że Muzeum Browaru Żywiec mnie totalnie zaskoczyło. Co tu dużo gadać – jest świetne!
Zwiedzanie Muzeum Browaru Żywiec
Browar Arcyksiążęcy otwarto w 1856 roku, muzeum w dawnych piwnicach fermentacyjnych i leżakowych 150 lat później. Szczególna lokacja wpływa na klimat muzeum, wyczuwalny już od progu. To nowoczesne muzeum narracyjne, które umiejętnie gra z przeszłością. Zresztą zobaczcie sami – mi wejście do Muzeum Browaru Żywiec kojarzy się z fortyfikacjami (np. Twierdzą Kłodzko).
Ale za chwilę zapominamy, że jesteśmy w czymś, co wygląda jak solidny bunkier i zanurzamy się w narrację o historii arcyksiążęcego browaru. Muzeum zorganizowane jest w-s-p-a-n-i-a-l-e, a zanurzamy się to tu słowo-klucz, bo wystawa krąży po piwnicach, co i rusz zmieniając scenografię. Uliczka w galicyjskim miasteczku pod rozgwieżdżonym niebem to małe mistrzostwo świata, podobnie jak dziewiętnastowieczna karczma, w której zadbano o najmniejsze detale, z nadgryzionym gnatem na talerzu włącznie.
Nie chcę więcej zdradzać, by nie psuć zabawy, ale dorzucę jeszcze tylko jedną zachętkę: podczas zwiedzania Muzeum Browaru Żywiec można zagrać w kręgle.
Co mnie zaskoczyło? Para tańczących krakowiaków na etykietach pojawiła się dopiero, gdy Żywca zaczęto eksportować do USA. By wzbudzać nostalgię u polonii.
Dla porządku dodam, że Muzeum Browaru Żywiec leży na Śląskim Szlaku Zabytków Techniki. I jest nieczynne w poniedziałki. Oraz polecam jednak rezerwować wcześniej wejście (mailowo: rezerwacja@muzeumbrowaru.pl).
Adres: ul. Browarna 88.
Bonus dla fanów PRL-owskich dekoracji ceramicznych – Kino Janosik
Kino Janosik to ponoć drugie po szczecińskim Pionierze najstarsze kino Polski. Filmy pokazywane są w nim od ponad stu dziesięciu lat! Namawiam, by przy okazji dłuższej niż jednodniowa wycieczki do Żywca wpaść do niego na seans (repertuar). A jeśli czas goni, to chociaż zajrzeć, by zobaczyć dekorację ceramiczną projektu Bolesława Książka z łysogórskiej Kamionki we foyer.
Bolesława Książka fanom PRL-owskiej mozaiki przedstawiać nie muszę, a reszcie polecam lekturę poświęconego mu „Czarodzieja z Łysej Góry” Bożeny Kostuch.
Adres: ul. Sobieskiego 1.
CZYTAJ RÓWNIEŻ:
- Racibórz: mumia, techniki dentystyczne, zamek Piastów i pałace w okolicy
- A co powiecie na to, że Oświęcim to miasto muzeów (i trochę też murali)?
- Ustroń i dzielnica uzdrowiskowa Zawodzie: piramidy, modernizm i willa Gierka
- Bielsko-Biała: 14 rzeczy do zrobienia, zobaczenia i zjedzenia
Przydało się? Udostępnij znajomym!
Postaw mi wirtualną kawę. Da mi to poczucie, że to, co robię ma sens.
Po więcej pomysłów zajrzyj do spisu treści bloga.
Zostań ze mną na dłużej, aby nie przegapić kolejnych tekstów.
Polub na Instagramie i Facebooku!
Lub zapisz się do newslettera z powiadomieniami o nowych artykułach.
DZIĘKUJĘ!
Podobne artykuły
Cześć!
Nazywam się Zofia Jurczak, a to moja strona poświęcona podróżom
Jestem kulturoznawczynią (UJ), stypendystką Miasta Krakowa. Moje koniki to Kraków (napisałam o nim dwie książki), muzea, miasteczka, dziedzictwo kulturowe i historyczne. Kocham Japonię, uwielbiam wyspy. W podróży napędza mnie ciekawość. Na stronie piszę o tym, co mnie kręci.
Więcej