W 80 dni dookoła świata bez opuszczania Polski – brzmi jak plan na wakacje 2021. Na początek proponuję Ustroń i piramidy na zboczu Równicy. Będzie prawie jak w Egipcie.
Z tym Egiptem to oczywiście żarcik. Ustroń jest z zupełnie innej bajki. To uzdrowiskowe miasteczko położone w dolinie Wisły w Beskidzie Śląskim, między stokami Czantorii i Równicy. Oba szczyty w sezonie są zresztą pod okupacją turystów, czemu trudno się dziwić zważywszy, że pod Czantorię wwozi kolej linowa, a na Równicę można wjechać samochodem. Wejść też można i to nie byle czym, a Głównym Szlakiem Beskidzkim (czerwone oznaczenia) – najdłuższym szlakiem w polskich górach, który zaczyna się właśnie w Ustroniu, a kończy pięćset kilometrów dalej w Bieszczadach. Także się nie zagalopujcie. Dla ułatwienia dodam, że na Równicę wchodzi się półtorej godziny.
Zejdźmy jednak z gór i wróćmy do piramid
– najważniejszych bohaterek tego artykułu. Według planu na stokach Równicy miało ich być 28, ale koniec końców do użytku oddano 17. Ostatnie już w 1990 roku, ale dzielnica uzdrowiskowa Ustroń Zawodzie to dziecko powojennego modernizmu ze wszystkimi konsekwencjami tegoż. Dla jednych będzie więc perłą modernistycznej architektury wypoczynkowej, dla innych peerelowskim paskudztwem. Pewne jest jedno: wobec śląskich piramid trudno być obojętnym.
I czy się to komu podoba czy nie, zespół uzdrowiskowo-wypoczynkowy na zboczu Równicy to unikat, co przypieczętowało umieszczenie go wśród najważniejszych realizacji dwudziestowiecznej architektury w „20th-Century World Architecture: The Phaidon Atlas”.
A co ja na to?
Nie będę się snobować, że miłość do architektury PRL-u wyssałam z mlekiem matki. Albo wyniosłam z kursu historii sztuki na studiach. Bo to nieprawda. Zainteresowanie i podziw przyszedł z czasem (i licznymi lekturami). Nie będę też się wypierać, że ilekroć widziałam zdjęcia ustrońskiego Zawodzia krzywiłam się w duchu, jak można było coś takiego zrobić Równicy.
I nadal tak myślę, poniekąd. Po prostu pewne miejsca nie powinny być zabudowywane i basta. Ale skoro mleko już się rozlało, to dobrze, że projekt trafił w ręce wyśmienitych architektów: duetu Aleksander Franta i Henryk Buszko. Najbardziej znana realizacja? Katowickie osiedle Tysiąclecia. Ale moim zdaniem ich najlepszym projektem jest właśnie dzielnica uzdrowiskowa Ustroń Zawodzie.
W artykule m.in.:
- Fenomen ustrońskiego Zawodzia
- Odpowiedź na pytanie jak się śpi w piramidzie?
- Jak zwiedzać dzielnicę uzdrowiskową w Ustroniu
- Gdzie znaleźć opuszczone sanatorium Maciejka
- Pozostałe atrakcje turystyczne Ustronia
A w bonusie: sneak peek na wille komunistycznych dygnitarzy – Edwarda Gierka i Jerzego Ziętka.
➙ CZYTAJ RÓWNIEŻ: 14 rzeczy do zrobienia, zobaczenia i zjedzenia w Bielsku-Białej (tylko 30 kilometrów z Ustronia!)
Ustroń – to brzmi jak uzdrowisko
Kuracjusze trafiali do Ustronia na długo nim wbito pierwszą łopatę pod budowę piramid. W połowie XVIII w. okazało się, że tutejszy mikroklimat w połączeniu z piciem żętycy sprzyja leczeniu chorób układu oddechowego. Później odkryto, że jeśli do balii ze źródlaną wodą nawrzucać gorącego żużlu, to miła kąpiel zmieni się w kurację na reumatyzm.
I jeszcze borowiny. Przedwojenny Ustroń słyną właśnie z nich. Leczą radykalnie – jak podkreślano w moim ulubionym „Przewodniku Zdrojowo-Turystycznym” z 1934 roku. Ówczesny Ustroń był miasteczkiem o 4500 stałych mieszkańców: czystych, kulturalnych gazdów śląskich. Leczyć się tu przyjeżdżali głównie urzędnicy. Po wojnie zmieniło się wszystko.
Plan by senny Ustroń zmienić w megauzdrowisko dla ludu pracującego zatwierdzono w grudniu 1960 roku i wkrótce ruszyły prace. Projekt powierzono – o czym już wspominałam – Aleksandrowi Francie i Henrykowi Buszce, którzy do teamu zaprosili jeszcze Tadeusza Szewczyka. Do zagospodarowania było 200 ha zbocza Równicy, na których miały powstać sanatoria, domy wypoczynkowe oraz szpital reumatologiczny. A wszystko w ilościach takich, by w dzielnicy Zawodzie leczyć się i wypoczywać mogło naraz 7 tysięcy osób.
Nie, Ustroń-Zawodzie nie miało być kameralnym uzdrowiskiem w stylu Długopola albo Szczawnicy. Rozmach przedsięwzięcia – finansowanego z publicznej kasy! – nadal robi wrażenie i przywodzi na myśl resorty w nomen omen Egipcie czy innej Tunezji.
A mimo to spacerując po Zawodziu ten ogrom (od czasów Buszko-Franty, niestety, trochę nadpsuty współczesnymi realizacjami wątpliwej urody) nie przytłacza. A to dlatego, że architekci z szacunkiem potraktowali otoczenie. Luźno rozrzucone budynki wpisują się w krajobraz, którym zresztą inspirowali się architekci. Śląskie piramidy mają być jak skały wyrastającymi ze zbocza.
Ale kształt domów wypoczynkowych miał również podbudowę teoretyczną, popartą latami poszukiwań modelowej formy budynku mieszkalnego. Piramida z uskokowo ułożonymi balkonami okazała się najbardziej demokratyczna – przynajmniej w temacie dostępu do światła słonecznego i łatwości wietrzenia.
Jak śpi się w piramidzie w Ustroniu?
Od początku było dla mnie jasne, że do Ustronia wybiorę się na dłużej niż kilka godzin i że będę nocować w piramidzie na Zawodziu. Innej opcji nie brałam pod uwagę. Także dlatego, że genius loci czy intrygująca przeszłość w pakiecie z łóżkiem przyciągają mnie jak magnes.
Większość piramid to sanatoria, ale jest też wśród nich kilka regularnych hoteli czy pensjonatów. Ja w Ustroniu nocowałam w Hotelu Diament oferującym przyzwoity standard 3* hotelu. Pokoje mają własne balkony ze świetnym widokiem.
Do dyspozycji jest też basen i SPA. Hotel jest przyjazdy rodzinom (bawialnia, animacje), co dla jednych będzie zaletą, ale dla innych wprost przeciwnie (hotelowy jordanek jest pod oknami, tak tylko ostrzegam). Śniadanie covidowe w porządku (aczkolwiek istnienie wegetarian ignorujące) serwowane jest do pokoju. Parking dodatkowo płatny. Jeżeli jest coś czego żałuję, to tego, że nie zostałam dłużej. Ale mądry Polak w lockdownie, psia kość.
Pokój w hotelu Diament w Ustroniu zarezerwujesz tutaj.
Inne hotele – piramidy w Ustroniu, w których można zarezerwować nocleg to Hotel Wilga 3*, Hotel Jaskółka 3* i budżetowy ORW Muflon.
Zwiedzanie dzielnicy Ustroń Zawodzie
Jak się do tego zabrać?
Zwiedzanie dzielnicy Ustroń Zawodzie zaczęłabym od Parku Zdrojowego z sezonową minitężnią solankową oraz całorocznymi ławeczkami i alejkami spacerowymi. Z Diamentu są tu dosłownie dwa kroki.
Najważniejszym punktem parku jest nowoczesna pijalnia wód w przeszklonym pawiloniku, którego filuterna forma nawiązuje do piramid. Jest jednak od nich sporo młodsza i jestem niemal pewna, że Buszko i Franta w jej projektowaniu nie maczali palców. A mimo to harmonijnie dopełnia okolicę. Co do tutejszego zdroju, nie ma wybitnych walorów leczniczych, ale za to woda ze źródła Zygmunt jest bardzo smaczna. Można ją pić bezpłatnie i w dowolnych ilościach, najlepiej do własnego kubeczka. Nie wiem jak wy, ale ja bez własnego kubka do zdrojów w ogóle się nie ruszam.
Co dalej? Najlepiej zanurzyć się w zaroślach obok parku i sprawdzić co odróżnia Elektron, Jaskółkę, Kosa i Wilgę – piramidy oczywiście. Na pierwszy rzut oka wydają się identyczne, ale to pozory. Różnią się wysokością, rytmem balkonów i niuansami fasad. Na potwierdzenie tej tezy nie mam nic prócz subiektywnej obserwacji, ale moim zdaniem w Ustroniu nie ma dwóch identycznych piramid. Proszę śmiało sprawdzać czy mam rację.
Tymczasem schodami w dół i znów na chwilę w drzewa, by dotrzeć do Szpitala i Sanatorium Równica. Ustroń słynie z piramid, ale nie mniejszą architektoniczną gwiazdą Zawodzia jest Równica – przypominający transatlantyk potężny biało-szary gmach, któremu lekkości dodają rzędy tarasów i słupy podtrzymujące część budynku. Do tego zawadiacki zygzakowaty daszek nad wejściem. Wypisz-wymaluj ideał powojennego modernizmu.
Spod Szpitala i Sanatorium Równica jest już tylko żabi skok do Źródła Żelazistego. Będzie trzeba – niespodzianka! – znów wleźć w zarośla. Źródełko nie jest oszałamiającej urody, ot, woda ciurka z wybetonowanej ściany (to dawna zawalona sztolnia), ale obok płynie potok Gościradowiec, którego doliną wiedzie trakt spacerowy. Długi na całe pół kilometra, ale za to uwaga!, po drodze wodospadziki i kaskady.
Gdzie znaleźć opuszczone sanatorium Maciejka?
Wbrew temu, co wyczytać można w różnych miejscach, tylko jedna śląska piramida jest definitywnie opuszczona, a pozostałe mają gospodarzy i nadal funkcjonują jako miejsca noclegowe. Aczkolwiek nie ulega kwestii, że wielu przydałby się solidny remont. Ale, tak czy owak, działają. Czego powiedzieć nie można o sanatorium Maciejka (ul. Szpitalna 19). Pozostawiona sama sobie dobre dwadzieścia lat temu piramida jest ogołoconą skorupą z pozabijanymi oknami. Wymazano ją nawet z oficjalnego planu Ustronia, który zobaczyć można w Parku Zdrojowym.
Warto też zwiedzić Muzeum Ustrońskie
Ustroń nie kończy się na Zawodziu! Po drugiej stronie Wisły szczególnie polecam zwiedzić Muzeum Ustrońskie.
W Muzeum, dla odmiany, nic nie ma o uzdrowiskowej architekturze, ale za to wiele o industrialnym dziedzictwie miasteczka. Bo Ustroń przez 200+ lat był miastem przemysłowym, działały tu huty, odlewnie i kuźnie. Ostatnią, w której produkowano m.in. wihajstry do małego fiata oraz audi, zamknięto w 2008 roku. Muzeum Ustrońskie zresztą mieści się w budynku dyrekcji huty Klemens, ale przemysł to nie jedyny wątek, który odnajdziecie na wystawach.
Ciekawie prezentuje się na przykład dział etnograficzny. Taka Ania z Zielonego Wzgórza dałaby się pokroić za bufiaste rękawy stroju ślązaczki cieszyńskiej. Na nie mniejszą uwagę zasługuje dział wyposażenia domu, ze szczególnym uwzględnieniem prehistorycznych pralek (Ave pralka automatyczna! mówię wam). W części poświęconej tradycjom uzdrowiskowym rozstrzygnie się geneza kąpieli żużlowych, tak kojących dla dotkniętych reumatyzmem członków. Natomiast dzieci będą sikać po nogach na widok retro zabawek, którymi zresztą można bawić się do woli.
Najdziwniejszy eksponat w Muzeum Ustrońskim? Listek z grobu van Gogha!
Najcenniejszy? XVIII w. rzeźba hutnika, który jest arcyksięciem Albertem – ojcem założycielem ustrońskiego przemysłu przyobleczonym w hutniczo-górnicze ciuchy. Jednocześnie rzeźbiarz nie odmówił mu elementów charakterystycznych dla wyższych sfer. Dlatego pod czako ma modną peruczkę, której hutnicy na pewno nie nosili podczas szychty. Niestety biedaczek z biegiem lat stracił ręce. Rzeźba stoi w plenerowej części muzeum – skansenie przemysłowo-rolniczym. Tu wrażenie robią zwłaszcza prasy kuźnicze. Oraz wilk zwany też świnią – niewytop z wielkiego pieca hutniczego.
Ale jest jeszcze coś, co sprawia, że zwiedzanie Muzeum Ustrońskiego jest doświadczeniem unikatowym: manekiny. Leciutko upiorne. W nonszalanckich pozach i z tym nieobecnym spojrzeniem nakrywają do stołu, zażywają kąpieli, wskakują do kolaski, a nawet zarządzają hutą. Ich milcząca obecność sprawia, że nawet zwiedzając Muzeum Ustrońskie w pojedynkę nigdy nie poczujecie się samotni.
Muzeum Ustrońskie jest częścią Szlaku Zabytków Techniki Województwa Śląskiego.
Ustroń: inne atrakcje, które warto zobaczyć
Warte uwagi atrakcje Ustronia nie kończą się na Zawodziu i Muzeum Ustrońskim. Polecam uwadze również:
- Mural 3D na ścianie miejskiej biblioteki. Malowidło na siedmiu ścianach i około 500 metrach kwadratowych przedstawia wnętrza bibliotek w Edynburgu i Dublinie oraz przedwojenne fotografie Ustronia.
- Muzeum Stara Zagroda – nieduże muzeum etnograficzne w dwóch wiekowych chatach, czynne tylko sezonowo.
- Drewniany kościół św. Anny – osiemnastowieczna świątynia w Ustroniu Nierodzimiu. Wnętrze dostępne tylko w okolicach godzin nabożeństw.
- Warto też spędzić chwilę na ustrońskim rynku. I przespacerować się bulwarami wzdłuż Wisły.
Nieoczywista atrakcja Ustronia: wille Jerzego Ziętka i Edwarda Gierka w Ustroniu
To jest ten moment, w którym wypada się do czegoś przyznać: Gierka w tytule umieściłam w charakterze przynęty. Znaczy clickbaita. Ale też nic na to nie pocznę, że willę Gierka w Ustroniu, owszem zobaczycie, ale tylko zza płotu i zarośli. Dom nadal jest w rękach rodziny, aktualnie mieści klinikę medycyny estetycznej.
Z drugiej strony, na „willę Jerzego Ziętka” pewnie mało kto by się połasił. I idę o zakład, że jeśli nie pochodzisz z Górnego Śląska, pewnie zadajesz sobie pytanie: kim u licha był ten Ziętek? W skrócie: wyjątkowo zasłużonym dla śląskiego komunistycznym dygnitarzem.
To za jego sprawą na zboczu Równicy wybudowano od zera dzielnicę sanatoryjno-wypoczynkową. I mimo kontrowersji jakie nadal wzbudza, dekomunizacja Jerzego Ziętka się nie ima. W Katowicach jego imieniem nazwano rondo wokół Spodka, a nieopodal postawiono mu pomnik (Ziętek wygląda na nim jak dobrotliwy dziadzia). Jedno i drugie raptem kilka lat temu. Ziętek ma też swoje popiersie w Ustroniu. Oraz modernistyczną willę, którą wkrótce po jego śmierci kupił SARP. Obecnie mieści się tu dom pracy twórczej architektów.
Wbrew plotkom, dom nie miał złotych klamek i wodotrysków. Ponoć urządzony był raczej skromnie, ale za to widok z tarasu na ogród wart jest miliona. Wkrótce będzie można zresztą dom zobaczyć w pełnej krasie na ekranach kin, bo powstawały tu zdjęcia do „Gierka” z Michałem Koterskim w tytułowej roli. (dom zagrał willę Edwarda Gierka, ale akurat nie ustrońską).
A! Zapomniałabym o najważniejszym: modernistyczną willę zaprojektował oczywiście team Franta-Buszko.
PS
Artykułu o Ustroniu nie byłoby bez dwóch pań. Do przespania się w śląskiej piramidzie namówiła mnie moja droga przyjaciółka Julia (ciekawe czy to teraz czytasz), a do odwiedzenia willi Ziętka i opuszczonej Maciejki zainspirowała Angelika, która prowadzi wspaniałe konto na Instagramie Sztuki nigdy za wiele.
Pisząc tekst korzystałam z „Księgi Zachwytów” oraz „Źle urodzone. Reportaże o architekturze” obie Filipa Springera oraz „Architektura w Polsce 1945-1989” Anny Cymer. Wszystkie trzy tytuły mocno polecam.
Jeżeli interesuje Cię powojenna architektura Górnego Śląska, to sięgnij po książkę „Spodek w Zenicie. Przewodnik po architekturze lat 1945–1989 w województwie śląskim” Anny Syski.
Warto też przed zwiedzaniem Ustronia obejrzeć dokument „Uzdrowisko. Architektura Zawodzia” (dostępny za darmo na YouTube).
Podobało się?
Postaw mi wirtualną kawę lub udostępnij artykuł znajomym. Da mi to poczucie, że to, co robię ma sens.
Po więcej pomysłów zajrzyj do spisu treści bloga.
No i zostań ze mną na dłużej, aby nie przegapić kolejnych tekstów.
Polub na Instagramie i Facebooku!
Lub zapisz się do newslettera z powiadomieniami o nowych artykułach.
DZIĘKUJĘ!
Podobne artykuły
Cześć!
Nazywam się Zofia Jurczak, a to moja strona poświęcona podróżom
Jestem kulturoznawczynią (UJ), stypendystką Miasta Krakowa. Moje koniki to Kraków (napisałam o nim dwie książki), muzea, miasteczka, dziedzictwo kulturowe i historyczne. Kocham Japonię, uwielbiam wyspy. W podróży napędza mnie ciekawość. Na stronie piszę o tym, co mnie kręci.
Więcej