Spacer po Muranowie, na który was zabieram, wymaga uważności i wyobraźni.
Ostatnio dzieliłam się osobistym przewodnikiem po wystawie „1000 lat historii Żydów polskich” w Muzeum POLIN. Pora ruszyć w teren!
Artykuł powstał w ramach płatnej współpracy z Muzeum Historii Żydów Polskich POLIN w Warszawie. |
Nazwa Muranów intrygowała mnie
Jej źródłosłowu doszukiwałam się w murach socrealistycznego osiedla, wyrosłego na gruzach i z gruzów getta po wojnie. Byłam w błędzie.
W północnej części przyszłej dzielnicy żydowskiej (…) – pisze Jacek Leociak w „Podziemnym Muranowie” – stanął w 1686 roku pałac Józefa Szymona Bellottiego, nadwornego budowniczego króla Jana III Sobieskiego. Bellotti pochodził z weneckiej wyspy Murano i swój pałac nazwał „Murano”.
Dalej Leociak podaje, że okolica od początku wpisywała się w pejzaż arkadyjski, a na przełomie XVIII i XIX wieku Muranów stał się ulubionym miejscem spacerów mieszkańców Warszawy. Dzielnica słynęła z ogrodów, które zaopatrywała w warzywa królewskie i mieszczańskie stoły, malowniczych stawów, z wesołym pluskiem przecinały ją rzeczki. Z biegiem lat to się zmieniło.
Leociak: Było tu tak pięknie, a zrobiło się tak ponuro, biednie i strasznie. (…) Zieleń ogrodów zmienia się w dzikie zielsko pokrywające wysypiska śmieci. Arkadię osuszono i rozparcelowano, pod fundamentami zniknęły słynne ogrody. Przestrzeń ciasno wypełniły kamienice, ich podwórka tworzyły osobne mikrokosmosy. Miasto w mieście. Nieskończona różnorodność.
Międzywojenna Warszawa była największym w Europie skupiskiem Żydów
Co trzeci obywatel 1,3 milionowej stolicy miał żydowskie pochodzenia. Większość społeczności mieszkała właśnie na Muranowie. Dlatego Niemcy tutaj tworzą getto. Tak było najprościej. Jak pisze Leociak, historia Muranowa zatoczyła łuk: od rajskich krajobrazów do piekła Umschlagplatzu.
Podczas spaceru z przewodniczką i edukatorką Muzeum POLIN Katarzyną Jankowską tropiłyśmy w przestrzeni ślady żydowskiej społeczności. Sprawa nie jest prosta. Nie tylko dlatego, że po klęsce powstania w getcie Niemcy zmienili Muranów w morze gruzów. Współczesna przestrzeń wysyła mylne sygnały. Porównanie z przedwojennymi mapami pokazuje, że niektóre ulice zniknęły bezpowrotnie, inne odrodziły się, ale w innym miejscu.
Pomnik Bohaterów Getta na Muranowie
A właściwie dwa pomniki. Spacer w poszukiwaniu żydowskiego dziedzictwa zaczynamy z Kasią na placu przed siedzibą Muzeum POLIN, na którym poległych w powstaniu w getcie upamiętniono dwoma pomnikami. Tylko, że ten drugi trudno dostrzec.
Odsłonięty w 1948 roku (w piątą rocznicę wybuchu powstania) pompatyczno-socrealistyczny pomnik, jest o dwa lata młodszy od skromnej płyty w formie włazu do kanału. Wykuto go z czerwonego piaskowca, który symbolizuje krew.
Ruszamy ul. Mordechaja Anielewicza w stronę al. gen. Andersa.
Ogród Krasińskich i granica getta
Ogród Krasińskich to jedyna zachowano pozostałość Muranowa z czasów sielsko-arkadyjskich. W międzywojniu był miejsce szalenie popularnym wśród społeczności żydowskiej, która w jego zielonych zakątkach szukała wytchnienia od ciasnych, głośnych, smrodliwych kamienic i podwórek – studni.
Ale nas ogród interesuje z jeszcze jednego powodu – przy jego północno-zachodnim narożniku przebiegała granica getta, co wyraźnie oznaczono w chodniku.
To tutaj, przy mieszczącej się w tym miejscu bramie, wybuchło powstanie w getcie.
Idziemy w stronę ul. Stare Nalewki.
Ul. (Stare) Nalewki
Uporządkujmy wiedzę. Do 1945 roku tędy przebiegała ulica Nalewki. Ta oryginalna, którą nazwano od naczynia służącego do czerpania wody. Niegdyś – jak pisze Leociak – na rogu Gęsiej i właśnie Nalewek znajdowały się (…) cysterny dostarczające wodę drewnianymi rurami (…) na Rynek Nowomiejski.
Gęsia nie istnieje, jej przebieg z grubsza pokrywa się z dzisiejszą ul. Anielewicza. Ale Nalewki się odrodziły, aczkolwiek w innym miejscu. Zachował się jednak oryginalny kawałek, z przedwojennym brukiem i torami tramwajowymi znikąd donikąd.
Dla niepoznaki do 2019 roku ulica nosiła nazwę Bohaterów Getta.
Widoczny na wprost szklany wieżowiec wybudowano w miejscu Wielkiej Synagogi na Tłomackiem.
Przechodzimy na drugą stronę al. Andersa i wspinamy się schodami przy kinie Muranów. Okazałą bramą wchodzimy na podwórko bloku przy ul. Nowolipie 1. Skręcamy w prawo w stronę bramy w bloku nr 3.
Mural „Kobiety Muranowa”
W okolicach ulic Nowolipie i Nowolipki trudno zapomnieć, że stąpa się po mieście-palimpseście. Przedwojenni mieszkańcy Muranowa nie musieli wspinać się po schodach w drodze do domów. Ich dzielnica była płaska.
Wypiętrzenia, te wszystkie wzgórki, na których stroją socrealistyczne bloki osiedla-pomnika getta, to uklepane z wierzchu gruzy.
Bramy kryją murale. Trójka – wielkoformatowe malowidło w stylu rastra liniowego z sześcioma zasłużonymi Żydówkami, które los związał z Muranowem:
kompozytorkę i pianistkę Teklę Bądarzewską-Baranowską, nazywaną słowikiem z getta śpiewaczkę Marysię Ajzensztadt, Cywię Lubetkin, która była członkinią dowództwa Żydowskiej Organizacji Bojowej, autorkę „Dziennika z Getta Warszawskiego” Mary Berg oraz pisarki Rachelę Auerbach i Janinę Bauman (polecam uwadze jej wspomnienia z warszawskiego getta „Zima o poranku”).
Przechodzimy przez bramę z muralem i idziemy w stronę ul. Nowolipki. Interesuje nas brama pod numerem 4.
Mural Ludwika Zamenhofa
Twórca esperanto, z urodzenia białostocczanin i z Białymstokiem się kojarzący (przynajmniej mi), w latach 1898–1915 mieszkał na Muranowie. Po jego domu, który stał przy dzisiejszej ul. Zamenhofa 5, nie pozostał ślad, ale pamięć o Ludwiku, któremu wymarzył sobie uniwersalny, ponadnarodowy język, wciąż jest żywa.
Jak brzmi esperanto można się przekonać w bramie bloku Nowolipki 4. Na muralu biogram Zamenhofa podano i po polsku i w esperanto. Portretowi Ludwika towarzyszą postacie znane z historii i popkultury. Od Napoleona do Osła ze „Shreka”.
Idziemy w stronę al. Andersa, skręcamy w nią w lewo.
Mirabelka z Nalewek
Jeśli drzewo może być legendą, to jest nią niewątpliwie mirabelka, która rośnie na skwerze za plecami pomnika Żołnierzy 1 Armii Wojska Polskiego (to praca Ksawerego Dunikowski).
To to samo drzewko i jednocześnie nie to samo, które przetrwało hekatombę powstania w getcie, jego pożar i zrównywanie z ziemią przez okupantów. Potem muranowskie dzieciaki wykopywały spod niej szklane koraliki. Kolejne pokolenie gotowały kompot i smażyły konfitury z jej okrągłych, żółtych owoców. Hanna Krall pisała o niej w reportażu „Obecność”.
To samo i nie to samo, bo tamta mirabelka z podwórku na Nalewkach przetrwała wszystko, ale nie nowożytnego dewelopera. Drzewo – strażniczkę pamięci o getcie ścięto pod budowę apartamentowca.
Na trawniku przy pomniku odradziła się jako szczepka ze szczepki, która rośnie sobie w Waszyngtonie. Czyli wnuczka tej nalewkowskiej.
A jeżeli chcecie dotknąć muru getta
Wybierzcie się na podwórko przy ul. Złotej 62.
To już nie Muranów, a okolice Dworca Centralnego. Podróż tramwajem (lub spacer) z Muranowa na Złotą uzmysławia rozmiary warszawskiego getta, które ciągnęło się na całej długości obecnej al. Jana Pawła II.
Muzeum POLIN regularnie organizuje spacery tematyczne po dawnej żydowskiej dzielnicy z przewodnikiem. To wspaniała okazja, by odkryć wielowarstwowość dzisiejszego Muranowa, ale także poczuć ducha przeszłości.
Terminy i pozostałe ważne informacje ogłaszane są na stronie muzeum. Zajrzyjcie także do mojego mikroprzewodnika po wystawie stałej.
Wszystkie cytaty pochodzą z książki „Podziemny Muranów” Jacka Leociaka.
Przydało się? Udostępnij znajomym!
Postaw mi wirtualną kawę. Da mi to poczucie, że to, co robię ma sens.
Po więcej pomysłów zajrzyj do spisu treści bloga.
Zostań ze mną na dłużej, aby nie przegapić kolejnych tekstów.
Polub na Instagramie i Facebooku!
Lub zapisz się do newslettera z powiadomieniami o nowych artykułach.
DZIĘKUJĘ!
Podobne artykuły
Cześć!
Nazywam się Zofia Jurczak, a to moja strona poświęcona podróżom
Jestem kulturoznawczynią (UJ), stypendystką Miasta Krakowa. Moje koniki to Kraków (napisałam o nim dwie książki), muzea, miasteczka, dziedzictwo kulturowe i historyczne. Kocham Japonię, uwielbiam wyspy. W podróży napędza mnie ciekawość. Na stronie piszę o tym, co mnie kręci.
Więcej