Radioaktywna kopalnia, kolorowe jeziorka, upiorny podziemny szpital, starówka-widmo i wanna o jakiej nie śniło się waszym filozofom.

To tylko niektóre z ciekawych i mało znanych atrakcji Polski, które odwiedziłam od kiedy prowadzę bloga. Teraz, gdy po miesiącach stagnacji wreszcie turystyka nabiera rozpędu, podkusiło mnie, by uraczyć Was Drodzy Czytelnicy dla odmiany innym artykułem niż dotychczas pisałam. Liczę, że lektura listy nieznanych atrakcji w Polsce dostarczy Wam co najmniej tyle frajdy, co mi pisanie. Bo dla mnie była to poniekąd podróż sentymentalna: do każdego z opisanych miejsc chętnie ponownie bym się wybrała. I to nie raz!

Nie przedłużając! Bierzcie i inspirujcie się do nietypowego zwiedzania Polski. Przed wami:

17 zaskakujących i nieznanych miejsc w Polsce

1. Tajemnicza kaplica templariuszy w Chwarszczanach

Dziś trudno temu dać wiarę, ale senne Chwarszczany (woj. zachodniopomorskie) w XIII wieku były wschodnioeuropejską prowincją templariuszy. Zabudowania komandorii nie przetrwały, a jedyną pamiątką po zakonie jest konsekrowana w 1280 roku kaplica gabarytów niewielkiego kościoła.

Wyobraźcie sobie samotną gotycką budowlę pośrodku pustkowia. Niesamowicie zgrabną jednonawową konstrukcję z czerwonej cegły postawioną na niewielkim wzniesieniu łysym jak – nie przymierzając – czerep Jerzego Urbana. Unikatowości budowli dodają dwie smukłe wieże-baszty flankujące zachodnią ścianę. Ponoć na świecie nie ma drugiego podobnego do kaplicy w Chwarszczanach budynku. Który, warto podkreślić, od czasów templariuszy nie zmienił się prawie wcale. Świątynię ominęły bowiem dziejowe niepokoje z barokizacją, wojną trzydziestoletnią i marszem zwycięskiej Armii Czerwonej włącznie.

Kaplica templariuszy w Chwarszczanach to jeden z najcenniejszych zabytków Pomorza Zachodniego. Obecnie mieści kościół filialny pw św. Stanisława Kostki.

17 zaskakujących i nieznanych miejsc w Polsce - kaplica templariuszy w Chwarszczanach17 zaskakujących i nieznanych miejsc w Polsce - kaplica templariuszy w Chwarszczanach wnętrze

2. Największy wychodek Europy w Kwidzynie

Ma 25 metrów wysokości, otwarty wyrzut na fosę, a od gotyckiego zamku kapituły pomezańskiej w Kwidzynie (woj. pomorskie) dzieli je odległość 54 metrów (co prawda krytym gankiem, ale jednak). Ten wynalazek krzyżackiej myśli architektonicznej fachowo nazywa się gdanisko lub, jak kto woli, wieża-latryna. Prócz utrzymywania niemiłych woni z dala od nosów rezydentów, gdanisko pełniło też funkcję obronną, bo wysunięta poza obręb zamku wieża była świetnym punktem obserwacyjnym.

Wieże-latryny zachowały się w Malborku, Toruniu czy Gniewie, ale żadna z nich równać się nie może z Kwidzynem, w którym dosłownie potraktowano hasło ‘ustronne miejsce’.

Wybudowany na przełomie XIII i XIV w. zamek połączony jest z katedrą. Obu zabytkom udało się uniknąć większych wojennych zniszczeń (czego nie można powiedzieć o starym mieście w Kwidzynie). Zamek obecnie mieści muzeum lokalne, którego trasa zwiedzania obejmuje również gdanisko. Natomiast katedra św. Jana Ewangelisty kryje kilka osobliwości: intrygujące polichromie z biblijnymi kalamburami, katakumby wielkich mistrzów zakonu krzyżackiego oraz celę bł. Doroty z Mątowów, w której na własne życzenie zamurowana dożyła swych dni.

Kwidzyn i jego atrakcje są opisane na blogu w osobnym artykule.

17 zaskakujących i nieznanych miejsc w Polsce gdanisko zamku w Kwidzynie

3. Duch dzieciobójczyni na zamku w Morągu

Nie oceniaj zamku po fasadzie – to mogłoby być motto XIV wiecznego zamku krzyżackiego w Morągu (woj. warmińsko-mazurskie), a właściwie tego, co z niego zostało. W dodatku z zewnątrz zamek nie wygląda szczególnie reprezentacyjnie: dach kryty papą i sypiące się tynki. Co innego wnętrza, niemalże barokowe. Urządzone bogatą kolekcją różności korespondujących z estetyką życia arystokratów kilka wieków temu.

Ale zamek krzyżacki w Morągu skrywa też mroczną tajemnicę. To duch Barbary Schwann straconej pod koniec XVIII wieku. Oficjalnie za czary (procesy czarownicy były w Mrągowie na porządku dziennym jeszcze w pierwszej połowie XIX w.!), w rzeczywistości za dzieciobójstwo. Czternastolatka miała udusić niemowlę zaraz po urodzeniu, nie chciała też przyznać kto był jego ojcem. Sąd uznał ją więc za czarownicę, poddał wielogodzinnym publicznym torturom, a na koniec skazał na ścięcie. Głowę Barbary wystawiono przy murach miejskich jako przestrogę dla innych kobiet.

Zjawę w szkarłatnej sukni ponoć najłatwiej spotkać w zamku w okolicach rocznicy śmierci, czyli 22 lipca, ale do Morąga warto wybrać się przez cały rok. Atrakcjom turystycznym Morąga poświęciłam osobny artykuł.

17 zaskakujących i nieznanych miejsc w Polsce nawiedzny zamek krzyżacki w Morągu17 zaskakujących i nieznanych miejsc w Polsce nawiedzny zamek krzyżacki w Morągu

4. Most kolejowy w Glaznotach

Przed drugą wojną światową w Glaznotach (woj. warmińsko-mazurskie) mieszkało ponad 500 osób (teraz 100), działały 2 gospody (aktualnie zero), a przez wieś 6 razy dziennie przejeżdżały pociągi. Najbliższa stacja kolejowa w Zajączkach była 3 kilometry dalej. Stamtąd w niecałą godzinę można było dojechać do Ostródy lub Działdowa. Ostatni pociąg przejechał tędy w 1945 roku. Operatorem połączenia był oddział trofiejny Armii Czerwonej. Pociągi tego „przewoźnika” miały tę właściwość, że po przejeździe składu znikały też tory.

Najbardziej znaną rozebraną wtedy linią kolejową w Polsce jest Gołdap – Żytkiejmy ze spektakularnymi mostami m.in. w Stańczykach. W Glaznotach też został zabytek techniki: most kolejowy – najbardziej okazały pośród obiektów inżynieryjnych na pięćdziesięciokilometrowej trasie. Wyróżnia się rozmiarami i „bogatym kostiumem architektonicznym” – jak ładnie ujęto na tablicy informacyjnej. Urodę mostu spod lat zaniedbań wydobyła niedawna renowacja.

Ale to nie koniec ciekawych miejsc w Glaznotach. Warte uwagi są zwłaszcza gotycki kościół ewangelicki, stary cmentarz i kamienny krąg kultur. A okolica to malownicze Wzgórza Dylewskie. Więcej o Glaznotach i ich atrakcjach przeczytasz tutaj.

mało znane atrakcje w Polsce Glaznoty most kolejowymało znane atrakcje w Polsce Glaznoty kościół ewangelicki

5. Kolorowe jeziorka na Łuku Mużakowa – taka piękna katastrofa ekologiczna

Przed laty na Łuku Mużakowa (woj. lubuskie) metodą odkrywkową wydobywano węgiel brunatny. Babinę – ostatnią po polskiej stronie kopalnię zamknięto w latach siedemdziesiątych, a teren sukcesywnie przejęła natura: hałdy zarosły drzewami, a wyrobiska zalała woda. A że takich odkrywek na urodzajnym w surowce Łuku Mużakowa były dziesiątki (jeśli nie setki), to dziś mamy tu antropogeniczne pojezierze.

Znaki charakterystyczne: różnokolorowa woda i kwaśny odczyn z połową tablicy Mendelejewa. Na Łuku Mużakowa są więc jeziora z wodą barwy turkusu i szafiru, ale największą osobliwością jest największy akwen, nazywany Afryką, z rdzawo-rudą wodą o PH zbliżonym do octu.

Na terenie dawnej kopalni Babina założono geopark, o którego niezwykłości najlepiej niech świadczy wpis na listę UNESCO Global Geoparks. Ale to nie jedyne miejsce z listy UNESCO na Łuku Mużakowa – kilka kilometrów dalej rozciąga się transgraniczny Park Mużakowski: dwa pałace i ponad 700 ha parku w stylu angielskim po dwóch stronach Nysy Łużyckiej. Wszystko to pamiątka po księciu Hermannie von Pückler – utracjuszu, bałamutniku, a nade wszystko człowieku licznych pasji, z których największą były parki krajobrazowe.

O Łuku Mużakowa znajdziesz artykuł na blogu, w którym opisałam największe atrakcje okolicy.

ciekawe miejsca w Polsce geopark kopalnia babina ciekawe miejsca w Polsce geopark kopalnia babina

6. Wanna w Sosnowcu – jedyna taka w Polsce, a kto wie czy na świecie

Sosnowiec (woj. śląskie) to jedno z tych miast, które nie cieszą się wielkim wzięciem wśród turystów. Niesłusznie. Miasto mimo tego, że stosunkowo młode (nim nadano mu prawa miejskie w 1902 roku był wsią liczącą… bagatelka 60 tysięcy mieszkańców!) ma sporo zabytków. Na szczególną uwagę zasługują zamek Sielecki, pałac Schoena oraz przede wszystkim Pałac Dietla. Ten ostatni udostępniany jest do zwiedzania okazjonalnie, ale warto z wizytą w Sosnowcu wstrzelić się w dni otwarte.

Pałac Dietla z zewnątrz prezentuje się zwyczajnie, za to w środku kryje prawdziwe delicje na czele z rokokowym pokojem kąpielowym. Jego centralną część zajmuje zdobna wanna wielkości małego basenu, warto też zwrócić uwagę na toaletę ukrytą w czymś rodzaju konfesjonału. Reszta wnętrz pałacu niewiele ustępują łazience. Każde pomieszczenie urządzono w innym stylu i wykończono zachwycającymi detalami. Obecny wygląd zabytku to efekt wieloletniej remontu.

Jeszcze na początku XXI wieku pałac był tak zdewastowany, że mógł zagrać zniszczone przez trzęsienie ziemi w 1906 roku San Francisco. To nie jedyny raz zresztą, gdy wystąpił na ekranie. Słynna łazienka zagrała m.in. w Między ustami a brzegiem pucharu, kąpieli zażywał w niej też John Malkovich w Dolinie Bogów Lecha Majewskiego.

Sosnowiec opisałam na blogu w osobnym artykule.

nieznane atrakcje Polski pałac Dietla w Sosnowcu pokój kąpielowy nieznane atrakcje Polski pałac Dietla w Sosnowcu

7. Radiostacja Gliwice – najwyższa drewniana konstrukcja w Europie

Z daleka przypomina Wieżę Eiffla, ale w odróżnieniu od słynnej krewniaczki z Paryża do budowy masztu radiowego w Gliwicach (woj. śląskie) nie użyto ani kawałka stali, ani jednego nitu. Jakby tego było mało, tę mierzącą niespełna 111 metrów konstrukcję z drewna i miedzianych gwoździ wybudowano tak solidnie, że wedle wszelkich prognoz będzie cieszyć oko jeszcze z dwieście lat.

Radiostacja Gliwice to nie tylko drewniany maszt, ale cały kompleks zabudowań z 1935 roku. 31 sierpnia 1939 roku rozegrał się tu wydarzenie, które przeszło do historii jako prowokacja gliwicka. Grupka przebranych za Polaków esesmanów sterroryzowała załogę radiostacji i wypuściła w eter spreparowany komunikat o rzekomej polskiej napaści na Trzecią Rzeszę. To miała być mistrzowska zagrywka propagandowa, ale skończyła się klapą. Dlaczego? Dowiesz się w muzeum Radiostacji Gliwice.

O tej oraz pozostałych atrakcjach turystycznych Gliwic przeczytasz w tym artykule.

17 zaskakujących i nieznanych miejsc w Polsce najwyższa drewniana konstrukcja Europy Gliwice

8. Spichlerz projektu Waltera Gropiusa w Jankowie

Gratka dla miłośników architektury, a zwłaszcza Waltera Gropiusa – jednego z najważniejszych architektów XX wieku, założyciela szkoły rzemiosła, sztuki użytkowej i architektury Bauhaus w Weimarze. Ale wcześniej Gropius, jeszcze jako student, terminował w okolicach Drawska Pomorskiego (woj. zachodniopomorskie). Poligonem doświadczalnym był majątek jego stryja Ericha Gropiusa w Jankowie.

Początkujący architekt zaprojektował dla niego osiedle domków dla robotników rolnych, kuźnię, pralnię oraz efektowny spichlerz na zboże, które jako jedyny dotrwał do czasów współczesnych. W dodatku w niezmienionym stanie, co czyni go tym większym unikatem. Budynek jest zabezpieczony, aczkolwiek w mizernej kondycji, na co nie bez wpływu była powojenna nacjonalizacja i brak remontów. Od czasu wyprowadzki PGR-u w 1975 roku jest niezagospodarowany.

Spichlerze w Jankowie nie przypomina modernistycznych budynków, które w późniejszych latach przyniosły sławę Walterowi Gropiusowi. Utrzymany jest w stylu zwanym ojczyźnianym (Heimatstil). Wyróżnia go nieregularna bryła oraz wieża zegarowa, która była wykorzystywana także jako wieża ciśnień folwarku.

17 zaskakujących i nieznanych miejsc w Polsce spichlerz projektu Waltera Gropiusa w Jankowie

9. Upiorny podziemny szpital w Krakowie-Nowej Hucie

Są wszędzie: pod budynkami mieszkalnymi i użyteczności publicznej. Miały chronić przed atakiem lotniczym, a nawet nuklearnym, ale okazja by je przetestować w boju nigdy nie nadarzyła się (na szczęście!). Szacuje się, że pod Nową Hutą w Krakowie znajduje się 250 schronów z czasów zimnej wojny. Ile dokładnie – nie wiadomo, bo przedsięwzięcie było tajne. Dwa, że z biegiem lat gros zaadaptowano na komórki lokatorskie. Niektóre się jednak zachowały i są udostępniane do zwiedzania.

Jednym z nich jest schron pod szpitalem im. Żeromskiego, w którym w latach 50. zorganizowano uproszczony szpital na wypadek zagrożenia. Nigdy nie użyty, z biegiem lat zmieniony w składzik zbędnego szpitalnego sprzętu. A było, co zagracać, bo schron ma 600 m2. Kilka lat temu staraniem Stowarzyszenia Rawelin został uprzątnięty. Dziś obdrapane ściany są znakomitym tłem dla sprzętów medycznych wykorzystywanych dobre 40 lat temu, sali operacyjnej z lamusa czy kąpieliska odkażającego. Na uwagę zasługują też słoje z krwią z lat 50.

Więcej o atrakcjach Nowej Huty (nie tylko jej podziemnych) przeczytasz tutaj, a jeżeli interesuję Cię ta dzielnica jeszcze bardziej, to zajrzyj do mojej książki o Krakowie, w której o Nowej Hucie napisałam jeszcze więcej.

mało znane atrakcje w Polsce schron pod szpitalem im. Żeromskiego w Krakowie Nowa Huta

10. Wrzosowisko Kłomińskie – największe wrzosowisko w Polsce

Do rezerwatu Diabelskie Pustocie (woj. zachodniopomorskie) od Bornego Sulinowa jedzie się prawdopodobnie najbardziej nierówną drogą świata. Co prawda przy zjeździe znak przestrzega przed dziurami, ale w tym wypadku sugerowane 30 km/h to prędkość marzeń. Warto jednak zacisnąć zęby i pokonać te kilometry katorgi, bo na końcu drogi (zamiast garnca ze złotem) czeka Wrzosowisko Kłomińskie – największe skupisko wrzosów w Polsce i jedno z największych w Europie. Łącznie ponad 900 ha na terenie dawnego poligonu wojskowego. Najlepszy moment, by się tu wybrać to druga połowa sierpnia.

rezerwat diabelskie pustocie

11. Parowozownia w Wolsztynie – ostatnie miejsce na świecie, które obsługuje rozkładowe połączenia parowozami

Nie mogłabym spać spokojnie gdybym tu o niej nie wspomniała. Wyjątkowość parowozowni w Wolsztynie (woj. wielkopolskie) polega na tym, że jest trochę żywym muzeum kolejnictwa, jednocześnie będąc czynnym zapleczem technicznym parowozów kursujących w regularnym ruchu pasażerskim m.in. do Leszna czy Poznania.

Ale nawet jeśli do Wolsztyna nie przyjedziesz lokomotywą parową, to zwiedzanie parowozowni warto zgrać z rozkładem jazdy, bo dzięki temu będziesz asystować w czymś, czego próżno wyglądać gdzie indziej. Mianowicie w obrządzaniu, czyli przygotowaniu parowozu do dalszej jazdy. Cały proces zaczyna się kilka-kilkanaście minut po wjeździe pociągu na stację.

A co w wolsztyńskiej parowozowni jest najfajniejsze (prócz obrządzania)? Że można wleźć wszędzie i wszystkiego dotknąć, naturalnie w granicach zdrowego rozsądku (na przykład do tendra ładować się jednak nie polecam, a co to ten tender dowiesz się już na miejscu).

Wolsztyn i inne jego atrakcje opisałam tutaj.

mało znane atrakcje w Polsce parowozownia Wolsztyn

12. Opatowiec – najmniejsze miasto Polski

Świętokrzyskie mogłoby się reklamować hasłem „województwo małych miasteczek”, a nawet miasteczek mikroskopijnych. Oto jesteśmy bowiem w zamieszkanym przez 328 osób Opatowcu, który 1 stycznia 2019 roku oficjalnie został najmniejszym polskim miastem. Rok wcześniej tytuł ten należał do Wiślicy (503 mieszkańców, też świętokrzyskie), która w 2018 roku zdetronizowała zamieszkane przez 920 osób Wyśmierzyce na Mazowszu. Te, w porównaniu z Opatowcem, to niemal metropolia.

Nazwa też daje do myślenia. Czyli musieli być tu jacyś opaci? Byli, najpierw benedyktyni z Tyńca, bo Opatowiec należał do ich dóbr. Potem w miasteczku pojawili się dominikanie. Po tych drugich został kościół św. Jakuba z końca XV wieku. Oficjalnie można też zazdrościć Opatowcowi położenia – na lessowej skarpie powyżej ujścia Dunajca do Wisły. Na drugi brzeg można przeprawić się promem.

Opatowiec leży na Ponidziu, atrakcjom którego poświęciłam obszerny artykuł na blogu.

Prom na Wiśle w OpatowcuOpatowiec najmniejsze miasto w Polsce

13. Michałów. Tutaj hoduje się najpiękniejsze konie na świecie

Myślicie, że przesadzam? W żadnym razie, są na to twarde i policzalne dowody w postaci tytułów, pucharów i championatów zdobytych na całym świecie przez wyhodowane w Michałowie (woj. świętokrzyskie) araby. Żadna inna stadnina nie zdobyła ich tyle. Przy stadninie działa muzeum, w którym wystawiono część nagród. Jest ich tak wiele, że niezorientowana osoba może pomyśleć, że trafiła do hurtowni trofeów. Na jednej ze ścian wisi fotografia ustawionych w równym rządku jedenastu siwych klaczy. Wszystkie wygrały championat świata.

Ciekawostka: Najdroższym wyhodowanym w Michałowie koniem była klacz Kwestura. W 2008 roku sprzedano ją za 1,125 miliona euro.

Dziś w stadninie w Michałowie mieszka ponad 400 koni, nie tylko czystej krwi arabskiej, są też słynne michałowskie taranty, czyli konie w kropki. Stadninę można zwiedzać tylko po wcześniejszym uzgodnieniu.

Z Michałowa jest rzut beretem do Pińczowa – sprawdź dlaczego warto zwiedzić to urokliwe miasteczko.

17 zaskakujących i nieznanych miejsc w Polsce - stadnina koni w Michałowie klacze wracają z pastwiska

14. Park Drogowskazów i Słupów Milowych Cywilizacji w Witnicy

Niby tylko park miejski, ale pokażcie mi drugi, w którym obok siebie stoją Mur Berliński, jedyny na świecie znak Uwaga, bociany! i kopiec Koziołka Matołka. W dodatku malowniczo położony – nad stawami młyńskimi i potokiem Witna. Otwarty przez cały rok, dla wszystkich i bezpłatnie.

W Parku Drogowskazów i Słupów Milowych Cywilizacji w Witnicy (woj. lubuskie) zgromadzono m.in.:

  • maszynę parową z kotłowni pałacu w Dąbroszynie. Marszałek Żukow dowodził z niego walkami o Kostrzyn (z jakim skutkiem przekonasz się za chwilę)
  • „Turka” – drogowskaz w kształcie czteroręcznego faceta w meloniku
  • słupki graniczne z granic, których już niema
  • kopię słupa konińskiego uznawanego za najstarszy znak drogowy w Polsce.

Najzabawniej jest w części, w której złożono metaloplastyczne hołdy dla dziwnych i zabawnych nazw miejscowości. Krzywoszyja, Hujasowa Rola, Jajaki, Stolec, Pstra Suka lub Gęsia Krzywda to niektóre z nich.

Witnica i jej atrakcje są opisane w osobnym artykule.

17 zaskakujących i nieznanych miejsc w Polsce - park drogowskazów w Witnicy 17 zaskakujących i nieznanych miejsc w Polsce park drogowskazów w Witnicy

15. Stare miasto w Kostrzynie (a właściwie to, co z niego zostało)

Kostrzyn nad Odrą (woj. lubuskie) znany jest z Pol’and’Rock Festival (w przeszłości odbywającego się pod nazwą Przystanek Woodstock), ale miasto ma jeszcze jedną osobliwość – starówkę nigdy nie odbudowaną z wojennych zniszczeń.

Miał być zdobyty z marszu, a bronił się 2 miesiące. Pod koniec stycznia 1945 roku idąca na Berlin Armia Czerwona niespodziewanie utknęła w okolicach Kostrzyna. Kilka dni wcześniej z miasta ewakuowano mieszkańców, zostało tylko wojsko, któremu rozkazano, by bronili drogi na Berlina do ostatniego żołnierza. Walki trwały do końca marca, a nieustające ostrzały artyleryjskie i naloty obróciły Kostrzyn w perzynę. W gruzach legło 95% miasta, ponad 8 tysięcy domów. Z jednej z najpiękniejszych starówek Brandenburgii nie został kamień na kamieniu. Po wojnie jej nie odbudowano, dopiero w latach 90. coś drgnęło w okolicy.

Tam gdzie stał zamek dziś są resztki posadzki i spiralne schody donikąd. Po czternastowiecznym kościele zostało trochę murów i krypty. Z mieszczańskich kamienic – schodki i zarośnięte krzakami fundamenty. Na Berliner Strasse nic nie przypomina o tym, że kiedyś jeździły nią tramwaje. Jedyne co przetrwało w niezłym stanie, to kostka brukowa na ulicach.

17 zaskakujących i nieznanych miejsc w Polsce - stare miasto w Kostrzynie nad Odrą 17 zaskakujących i nieznanych miejsc w Polsce - stare miasto w Kostrzynie nad Odrą ruiny kościoła

16. Trasa Górnicza w Kopalni Soli „Wieliczka”

Wiedzieliście, że istnieje alternatywna trasa zwiedzania Kopalni Soli „Wieliczka”? Trasa Górnicza, w odróżnieniu od Trasy Turystycznej, którą zapewne zwiedzaliście kopalnię, prowadzi po surowych górniczych wyrobiskach. Bliżej jej do aktywnej wyprawy niż zwiedzania muzeum, do którego można porównać Trasę Turystyczną.

Przygoda zaczyna się jeszcze przed zjazdem pod ziemię. Bo na Trasę Górniczą zjeżdża się po krótkim szkoleniu BHP i w pełnym roboczym rynsztunku: w kasku, kombinezonie, z lampką i pochłaniaczem dwutlenku węgla. Po drodze czekają zadania, które na co dzień wykonywali górnicy solni. Pod ziemią spędza się około 2,5 godzina, a na koniec odbiera się certyfikat potwierdzający odebranie pierwszych górniczych szlifów.

Moją relację z Trasy Górniczej w Kopalni Soli „Wieliczka” przeczytasz tutaj.

Trasa Górnicza w kopalni soli Wieliczka

17. Trochę radioaktywna kopalnia w Kowarach

W Kowarach (woj. dolnośląskie) do zwiedzania są dwie sztolnie, ale tylko w jednej faktycznie wydobywano uran. To kopalnia Podgórze eksploatowana od 1950 do 1958 roku. W tym czasie wydobyto blisko 200 ton rudy uranowej, która – to nie będzie zaskoczenie – trafiała do ZSSR. Praca w kopalni była ciężka i turbo niezdrowa, ale chętnych nie brakowało, bo płacono sowicie. Był tylko jeden kruczek: to, co działo się w sztolniach było tak tajne przez poufne, że górnikom nie wolno było opuszczać Kowar. I w drugą stronę, do Kowar bez specjalnej przepustki też wjechać nie można było.

Nasuwa się pytanie, czy kopalnia Podgórze jest napromieniowana? Liczniki Geigera ponoć głupieją w opuszczonych Zakładach Przemysłowych R-1 (w drodze do kopalni mija się je po lewej stronie), w których rudy poddawano obróbce. Ale zwiedzanie sztolni teoretycznie jest bezpieczna, a swego czasu pobyt w nich uznawano za leczniczy. Kuracjusze z uzdrowiska w Cieplicach do 1989 roku inhalowali się tu radonem, o czym przypominają upiorne leżanki stłoczone w jednym z opuszczonych korytarzy.

Ciekawostka: Uran wykorzystywano nie tylko do zbrojenia głowic, ale i do produkcji ozdobnego szkła. Ma seledynowy lub zielonkawy kolor, a w promieniach ultrafioletu świeci.

Kowary to nie jedyne miejsce na Dolnym Śląsku, w którym wydobywano uran. Przeczytaj czym skończyło się to dla Miedzianki.

17 zaskakujących i nieznanych miejsc w Polsc kopania uranu w Kowarach

To teraz WY!

Ciekawa jestem ile z tych nieznanych miejsc w Polsce znacie ze słyszenia lub widzenia? Chętnie też poznam Wasze typy ciekawych i niepopularnych atrakcji w Polsce. Inspiracji nigdy dość!


Podobało się?

Postaw mi wirtualną kawę lub udostępnij artykuł znajomym. Da mi to poczucie, że to, co robię ma sens.
Po więcej pomysłów zajrzyj do spisu treści bloga.
No i zostań ze mną na dłużej, aby nie przegapić kolejnych tekstów.
Polub na Instagramie i Facebooku!
Lub zapisz się do newslettera z powiadomieniami o nowych artykułach.


Loading
Sprawdź skrzynkę i kliknij w potwierdzający link.

DZIĘKUJĘ!