Uwielbiam Nową Hutę! Od pierwszego wejrzenia, które nawiasem mówiąc miało miejsce równiutko dwadzieścia lat temu. Od tamtej pory przedeptałam ją wzdłuż i wszerz niepoliczalną ilość razy i wciąż mi Nowej Huty mało.
Wybudowana jako „idealne socjalistyczne miasto” Nowa Huta (od 1951 roku w granicach Krakowa) tworzy unikatowy zespół architektoniczno-urbanistyczny, w dodatku zatopiony w zieleni.
Od niedawna jest także pomnikiem historii. W Polsce to najwyższa forma ochrony zabytków i szalenie cieszę się, że dożyliśmy czasów, w których na architekturze „socjalistycznej w treści i narodowej w formie” przestano wieszać psy, zamiast tego zaczęto traktować ją z należnym dla dziedzictwa szacunkiem. Którym jest, czy się to komu podoba, czy nie.
Ale, ale, Nowa Huta kryje znacznie więcej niż kombinat metalurgiczny (niestety niedostępny dla osób postronnych) i socrealistyczne osiedla. To dzielnica pełna zaskakujących miejsc i historii, które aż proszą się, by je opowiedzieć. W artykule opowiadam o tych szczególnie mnie kręcących, a powód mam po temu wyśmienity. Właśnie ukończyłam Studium Dziedzictwa Nowej Huty organizowane przez Ośrodek Kultury im. C.K. Norwida.
Wybór nowohuckich atrakcji był zresztą jednym z trudniejszych w mojej blogowej karierze. Bo w Nowej Hucie lekko licząc są dziesiątki miejsc i atrakcji, które warto poznać. O wielu z nich (w tym np. o Placu Centralnym) piszę obszernie w mojej książce „Kraków. Nieprzewodnik dla turystów i mieszkańców”, więc po więcej odsyłam do niej.
[tu powinien nastąpić disclaimer, że tekst zawiera promocję mojej własnej książki ;-]
W tym tekście natomiast przedstawiam wam ekstrakt z Nowej Huty wydestylowany według mnie.
A więc niech i was zaskoczy Nowa Huta!
Pałace Dożów
Mój subiektywny przegląd atrakcji Nowej Huty zaczynam od c wysokiego jak co najmniej Alpy. Wspominałam, że teren kombinatu metalurgicznego (po wygaszeniu ostatniego wielkiego pieca działającego już nawet nie na pół, a najwyżej na ćwierć gwizdka) jest niedostępny dla zwiedzajacych… i to jest prawda, ale z jednym małym wyjątkiem – bliźniaczych budynków administracyjnych Z i S.
Uchodzące za jedne z najwybitniejszych przykładów architektury socrealistycznych biurowce flankujące bramę wjazdową do huty od strony al. Solidarności (dawnej Lenina). Przez swój iście wielkopański rozmach w Krakowie nazywane pałacami Dożów.
Ale szczęka dopiero opadnie wam z hukiem, gdy zobaczycie jak bogato wykończono wnętrza Zetki na początku lat pięćdziesiątych. Budynku, warto dodać, obecnie opuszczonego. Zarząd huty wyniósł się stąd kilkanaście lat temu.
Kilometry korytarzy wyłożonych marmurami, kasetony na sufitach, kręcone klatki schodowe, obite skórą meble, żyrandol tak wielki, że potrzeba zewnętrznego dźwigu, by wymienić w nim żarówkę, to niektóre z elementów oryginalnego wystroju, które zobaczycie podczas zwiedzania.
Budynek Z zwiedza się z przewodnikiem, a terminy oprowadzania znajdziecie w internecie.
Schrony pod Nową Hutą
Temu ukrytemu skarbowi Nowej Huty poświęciłam w „Nieprzewodniku” rozdział, więc tutaj króciutko.
Nie mogę się zdecydować, który z nowohuckich schronów jest ciekawszy. Czy ten pod budynkiem administracyjnym S, w którym zachowało się pełne wyposażenie z czasów zimnej wojny umożliwiające zarządzanie kombinatem metalurgicznym w razie nuklearnego (i nie tylko) kryzysu?
Czy może upiorny w całej rozciągłości tego słowa szpital polowy umiejętnie zrekonstruowany z autentycznych sprzętów medycznych w podziemiach szpitala im. Żeromskiego (o którym szerzej pisałam w tym artykule).
Oba nowohuckie schrony są niesamowite, ale mają jedną poważną wadę. Na terminy zwiedzania (ogłaszane w internecie) trzeba polować. Natomiast z ulicy wejdziecie do schronu pod Muzeum Nowej Huty w dawnym kinie Światowid (os. Centrum E 1; oddział Muzeum Krakowa).
Urządzona w nim niewielka wystawa pt. „Atomowa groza” w porównaniu z pozostałymi nowohuckimi schronami wypada skromnie, ale mi tam i tak za każdym razem jeży włos na głowie.
Brr.
Kopiec Wandy
Najstarsza i najbardziej tajemnicza budowla Nowej Huty. Co ciekawe, pierwsza wzmianka o córce legendarnego założyciela Krakowa pojawia się już w zapiskach Wincentego Kadłubka, ale o tym, że „nie chciała Niemca” tak bardzo, że wolała utopić się w Wiśle dopiero u (lubiącego sobie pofantazjować) Jana Długosza.
Jednak prawdziwa moda na Wandę wybuchła w romantyzmie, gdy literatura podniosła ją do rangi męczennicy za sprawę Polską. Także władzy ludowej córka Kraka nie była obojętna. Jej imieniem nazwano m.in. pierwsze nowohuckie osiedle, zresztą wybudowane nieopodal jej domniemanego miejsca pochówku.
O Kopcu Wandy nic nie wiadomo na pewno, bo kurhanu (w odróżnieniu od Kopca Kraka) nigdy nie przebadali archeolodzy. Dojście do niego, po przebudowie układu drogowego w okolicy, jest pewnym wyzwaniem, ale trud wynagrodzą widoki z czubka. Co prawda nie jest to najbardziej widowiskowa panorama Krakowa, ale oryginalności odmówić jej można.
Klasztor cystersów w Mogile
Jedno nie podlega dyskusji, gdy cystersi sprowadzili się tu w XIII wieku, kopiec Wandy już stał, a osadę u jego stóp nazywano Mogiłą. Ich zespół klasztorny jest więc vice-najstarszą budowlą Nowej Huty.
To kolejny temat, który opisałam w „Nieprzewodniku”, więc po więcej odsyłam was do mojej książki. Ale, ale jako przedsmak dodam, że zwiedzając opactwo należy zwrócić szczególną uwagę na renesansowe polichromie Stanisława Samostrzelnika, kaplicę Krzyża Mogilskiego (uchodzący za cudowny krucyfiks ma peruczkę z ludzkich włosów), przejść się po ogrodach (o ile są otwarte) i zajrzeć do całkiem ciekawego muzeum.
A jeśli poszczęści się wam szczególnie i akurat będzie otwarty drewniany kościółek św. Bartłomieja vis-a-vis klasztoru cystersów, to odnajdźcie w środku gotycki portal z podpisem budowniczego tego przybytku – rzecz niespotykana w średniowieczu.
Arka Pana
Idealne socjalistyczne miasto miało być laickie. Ale nowohucianie, nie bez wysiłku (a nawet rozlewu krwi – zainteresowanych odsyłam do tematu obrony nowohuckiego krzyża w 1960 roku), budowę kościoła sobie wywalczyli. A potem zrzucili się i w czynie społecznym sobie ten kościół wybudowali. Jak to się ładnie mówi – metodą gospodarczą. Podobno otoczaki, którymi wyłożono elewację, przywożono w walizkach z wakacji.
Można bez końca dyskutować o walorach artystycznych kościoła pw. Matki Bożej Królowej Polski na Bieńczycach, ale jedno jest pewne – świątynia jest jedną z największych osobliwości Nowej Huty. Serio!
Zacznijmy od nazwy – nikt nie nazywa kościoła inaczej niż Arka Pana. I faktycznie architekt Wojciech Pietrzyk nadał świątyni formę łodzi, która utknęła na górze Ararat. Wchodząc do środka widzimy jej dno od spodu. Arka, prócz konotacji biblijnych, miała chronić nowohucki ludek także przed innym potopem – komunizmu.
Kamień węgielny przyjechał z Watykanu – to fragment bazyliki Konstantyna Wielkiego z czwartego wieku, który wraz z pokaźną sumą przysłał do Nowej Huty papież Paweł VI. Miejska legenda głosi, że papież podarował parafii także kamień księżycowy przywieziony przez amerykańskich kosmonautów. Ale to nieprawda. Wmontowany w tabernakulum kamień to – owszem – piryt, ale ziemskiego pochodzenia.
Zwiedzając Arkę Pana zwróćcie uwagę na rzeźbę Chrystusa Bronisława Chromego w roli ołtarza, odszukajcie rybki na witrażach oraz obowiązkowo zajrzyjcie do kaplicy pojednania w przyziemiu, by zobaczyć figurkę Matki Boskiej Pancernej zespawaną z odłamków granatów spod Monte Cassino.
Dwory i pałace Nowej Huty
Znacie to określenie wybudowany na surowym korzeniu? Według PRL-owskiej propagandy tak się rzeczy miały z Nową Hutą. Ale to bzdura. Tereny te były zamieszkiwane od tysięcy lat. Pod budowę kombinatu i idealnego socjalistycznego miasta zrównano z ziemią tysiące domów. Coś jednak zostało z tamtych lat – pałace i dwory w różnym stopniu rozkładu i dostępności.
Najłatwiej dostępny jest śliczny dwór w Branicach, który zaadaptowano na oddział Muzeum Archeologicznego. Pisałam o nim w artykule Kraków dla zaawansowanych: 11 mało znanych atrakcji i miejsc.
Trochę gorzej rzecz się ma z dworami w Ruszczy (najmniej ciekawy architektonicznie), Wadowie i Łuczanowicach (mój ulubiony), ale one przynajmniej są dostępne z zewnątrz. Podobnie jak pałac w Kościelnikach. Natomiast zapomnijcie o przyjrzeniu się z bliska pałacowi w Pleszowie – pensjonariusze tamtejszej placówki bronią dostępu do niego nader skutecznie (been there, done that).
Jest wreszcie dworek Jana Matejki, który nasz wielki talentem (acz mikry wzrostem) malarz nabył za honorarium ze sprzedaży obrazu „Batory pod Pskowem”. Dworek też można zwiedzać, otacza go przyjemny park, z którego już prosta droga nad Zalew Nowohucki i do czynnej sezonowo tężni solankowej.
O nowohuckich dworach mam cały rozdział w „Nieprzewodniku” (mówiłam, że Nowa Huta zajmuje w nim poczesne miejsce?).
Neony w Nowej Hucie
Teraz coś z zupełnie innej beczki – neony, które po latach w zapomnieniu właśnie przeżywają drugą młodość! Coraz więcej ich jest rewitalizowanych i ponownie rozświetlają Nową Hutę. Ale wiadomo – najlepszy efekt jest po zmroku.
Orientację w temacie ułatwi wam wydana przez Ośrodek Kultury im. Norwida przewodnik „Szlak nowohuckich neonów”.
Huta Sztuki
Pod tą nazwą kryje się kameralna galeria ze zmienną wystawą prac artystów związanych z Nową Hutą od lat 50. do 70. XX w. Bo ta, choć z krwi i kości robotnicza, nie zapominała także o wyrobnikach pędzla i dłuta. Wielu artystów plastyków miało tu swoje pracownie (w tym celu specjalnie projektowano przestrzenie w blokach), a na zlecenie spółdzielni mieszkaniowych, kombinatu etc. ozdabiało przestrzeń publiczną swoimi pracami.
W Galerii Huta Sztuki (os. Górali 5) zobaczycie m.in. prace Mariana Kruczka, malarstwo socrealistyczne czy fryz z fantazyjną panoramą Krakowa i Nowej Huty.
Mam też kilka ulubionych prac plenerowych w Nowej Hucie: ceramiczną dekorację na Zespole Szkół Muzycznych im. M. Karłowicza, rzeźbę „Dojrzewanie II” („na dzielni” zwaną Groszkiem) Wincentego Kućmy z os. Przy Arce, „Syrenkę” Magdaleny Jaroszyńskiej w Parku Wiśniowy Sad i „Dziewczynkę” anonimowego twórcy spod przedszkola na os. Na Skarpie (legenda głosi, że to nieodebrana przez rodziców przedszkolaczka).
Kilka lat temu Monika Kozioł zewidencjonowała wszystkie plenerowe rzeźby w Nowej Hucie, czego efektem jest opisujące je wydawnictwo do pobrania tutaj.
Ale to wciąż nie wszystko w temacie sztuki w Nowej Hucie. Po więcej zapraszam do Nowohuckiego Centrum Kultury, w której swój kącik mają galerie autorskie Zdzisława Beksińskiego oraz Jerzego Dudy-Gracza. Wizytę w obu gorąco rekomenduję!
Przyroda Nowej Huty
Na koniec wyliczanki atrakcji Nowej Huty zostawiłam naturę, która jest jedną z najmocniejszych stron tej części Krakowa.
Parki, międzyblokowe zieleńce, a nawet kawał prastarego łęgowego lasu to jedno, ale według mnie największym sztosem są Łąki Nowohuckie – ponad pięćdziesięciohektarowy użytek ekologiczny w miejscu dawnej doliny Wisły. Najlepszy widok na nie rozpościera się gdy na al. Jana Pawła II staniemy plecami do Placu Centralnego.
Po Łąkach można też oczywiście spacerować, nie zapominajcie jednak że teren jest cokolwiek podmokły, więc lepiej trzymać się wyznaczonych ścieżek.
Kolejną perełką nowohuckiej przyrody jest Dłubnia – bystra jurajska rzeczka, która na wysokości Mogiły wpada do Wisły. O Parku Krajobrazowym, który utworzono w jej górnym biegu znajdziesz na blogu osobny artykuł. Natomiast już w granicach Krakowa Dłubnią można spłynąć kajakiem. Ci co doświadczyli tego twierdzą, że kajakowanie po Dłubni nie ma nic wspólnego z leniwym wiosłowaniem.
Czy to wszystkie moje nowohuckie zachwyty i zaskoczenia?
W żadnym razie!
Mogłabym jeszcze długo pisać o architekturze, o niesamowitych detalach (zwróćcie uwagę np. na klamki prowadzące do wielu sklepów na starych osiedlach). I o Leninie z alei Róż, który w zamachu bombowym stracił piętę, a teraz jego mini-reinkarnacja sika na dachu Domu Utopii.
O nowohuckich muralach, fortach, zabytkach przemysłowych (cegielnia w Zesławicach). I czołgu!
Najbardziej upiornym tunelu Krakowa (a kto wie czy nie Polski), kopcu lutrów, cmentarzysku krzyży, kopalni iłów. Drugim pomniku smoka wawelskiego. Pierwowzorze Mateusza Birkuta z „Człowieka z Marmuru”. Meksyku, do którego dojedziecie tramwajem, czy ulicy Wielkich Pieców, która prowadzi przez pola.
Ale wystarczy! Wszystko (no prawie) to znajdziecie w „Nieprzewodniku”.
CZYTAJ RÓWNIE:
- Jak zostałam górniczką. Trasa Górnicza w Kopalni Soli „Wieliczka”
- Kraków śladem „Listy Schindlera” – nagrałam mój pierwszy audioprzewodnik!
- Teatr im. Juliusza Słowackiego: anegdoty i sekrety zza kulis
- Krakowska Huta Szkła oraz Jerzy Słuczan-Orkusz i boskie szkło krakowskie
- Thesaurus Cracoviensis – witajcie w domu ponad 200 tysięcy muzealiów!
- Dokąd na weekend z Krakowa – 13 propozycji wypadów raczej dalej niż bliżej
Przydało się? Udostępnij znajomym!
Postaw mi wirtualną kawę. Da mi to poczucie, że to, co robię ma sens.
Po więcej pomysłów zajrzyj do spisu treści bloga.
Zostań ze mną na dłużej, aby nie przegapić kolejnych tekstów.
Polub na Instagramie i Facebooku!
Lub zapisz się do newslettera z powiadomieniami o nowych artykułach.
DZIĘKUJĘ!
Podobne artykuły
Cześć!
Nazywam się Zofia Jurczak, a to moja strona poświęcona podróżom
Jestem kulturoznawczynią (UJ), stypendystką Miasta Krakowa. Moje koniki to Kraków (napisałam o nim dwie książki), muzea, miasteczka, dziedzictwo kulturowe i historyczne. Kocham Japonię, uwielbiam wyspy. W podróży napędza mnie ciekawość. Na stronie piszę o tym, co mnie kręci.
Więcej