Płock jeńców nie bierze. Zafundował mi koktajl wrażeń od zachwytu po irytację.

Są tu miejsca, dla których mogłabym wrócić jutro, ale i takie, które wolałabym wygumkować z pamięci.

Nie pomagała też zima – pora roku bezwzględna dla naszej części Europy. Niebo w kolorze szmaty do podłogi w parze z brakiem kamuflażu z zieleni bezlitośnie obnażają brzydotę tkanki miejskiej. Płock – niestety – nie jest wyjątkiem. Ale miasto ma też coś czego próżno szukać gdzie indziej w Polsce.

Poświęcone secesji i art déco wystawy w Muzeum Mazowieckim. Ogromne, bogate, po prostu WSPANIAŁE, choć maleńką palemkę pierwszeństwa przyznałabym jednak tej drugiej, otwartej niespełna 3 lata temu. Szczerze – są powody, by piać z zachwytu. Albo płakać. Wybierzcie sami.

I choć wcale nie planowałam pisać o Płocku, to jednak muszę. Bo się uduszę, jeśli nie puszczę w świat wieści o konfiturach, które ma w zanadrzu Muzeum Mazowieckie.

spacery po Krakowie

Skąd w Płocku takie nagromadzenie przedmiotów z przełomu XIX i XX wieku?

Odpowiedź mnie zaskoczyła (choć nic zaskakującego w niej nie ma): w 1967 roku zorganizowano tu pierwszą w Polsce wystawę poświęconą secesji.

Czasową, ale jej popularność rozbiła bank. Komunistyczna władza patrzyła na „sztukę burżuazji” – jak o secesji wówczas pisano –  co najmniej niechętnie i podejrzliwie, ale lud chciał ją oglądać. A płoccy muzealnicy na vox populi nie pozostali głusi.

oddział secesji Płock

Powód nr 1 by do Płocka się wybrać jest więc zwiedzanie oddziału Secesji Muzeum Mazowieckiego

Muzeum Mazowieckie ma największy w Polsce zbiór sztuki secesyjnej. Zajmują cztery piętra kamienicy (rzecz jasna secesyjnej) przy ul. Tumskiej 8. Od ilości eksponatów aż kręci się w głowie.

Wystawa jest dość staroświecka, ale dopracowana i klarownie ułożona. Różnorodna, dająca całościowy ogląd tego, co w sztuce i wzornictwie przemysłowym działo się na przełomie XIX i XX wieku w naszej części Europy.

oddział secesji Płock Muzeum secesji Płock

Dwa piętra zajmują wnętrza średniozamożnych mieszczan.

Drobiazgowo urządzone saloniki, pokoje stołowe i sypialnie wyglądają jakby mieszkańcy kamienicy wyszli przed momentem. Na ścianach obrazy z epoki, na stołach – porcelana i bibeloty pełne linii falujących jak spaghetti, w szafach – garderoba i akcesoria. Niektóre zdumiewające. Jak rogalik z metalowej siatki, który damy instalowały we włosach, by kok miał bardziej obfity kształt. Ciekawe czy ściągał pioruny.

oddział secesji Płock  oddział secesji Płock

Zresztą secesyjna moda dostała osobny kącik urządzony w stylu sklepu modniarskiego. Sukienki i dodatki prezentowane są w – uwaga! – oryginalnych szafach i ladach sklepowych z 1906 r. Do Płocka trafiły z Tucholi. To solidna, pruska robota, zupełnie po nich nie widać wieku.

sklepik modniarski”, uzupełnienie wystawy „Secesja” w Płocku

Kolejne dwa piętra zajmuje sztuka. Niewielki, ale interesujący zbiór młodopolskiego malarstwa i rzeźby to przegląd ważnych dla epoki nazwisk. Od Wyspiańskiego do Mehoffera przez Karpińskiego i Malczewskiego. I Okuń. Sporo prac Edwarda Okunia – malarza, którego prace nieczęsto się ogląda. A ja go bardzo lubię i mam niepoparte żadnym dowodem wrażenie, że Muzeum Mazowieckie w Płocku ma największy zbiór Okuniów w Polsce. Proszę mnie poprawić, jeśli się mylę.

Edward Okuń obraz Płock
Ten obraz Edwarda Okunia znajdziecie na wystawie art deco, o którym więcej za moment

Secesyjne szkło i ceramika nie zaskoczyło mnie szczególnie, ale biżuteria i wyroby z metalu owszem. Zwłaszcza świecznik z nietoperzem, który wygląda jak ukradziony z domu Batmana ^^.

Choć nie, przepraszam, dopiero w Płocku zobaczyłam na żywo wyroby z fabryczki ceramiki, którą na krakowskich Dębnikach prowadziła (m.in.) Beata Matejkówna z mężem.

ceramika z Fabryka Niedźwiecki i Ska, Dębniki

dziewczynka z kotem porcelanowa figurka oddział secesji muzeum mazowieckie płock

Z secesyjnej kamienicy wychodziłam po dwóch godzinach lekko oszołomiona dobrodziejstwem inwentarza. Ale oddział przy Tumskiej miał dla mnie jeszcze jedną niespodziankę. Gdy planowałam wycieczkę do Płocka umknął mi fakt, że Muzeum Mazowieckie pokazuje w niej także prace Bolesława Biegasa. Jeśli niespodzianki, to tylko takie.

Rzeźba Bolesława Biegasa w Muzeum Mazowieckiem w Płocku

Powód nr 2: Kolekcji dzieł sztuki Bolesława Biegasa

O takich typach mówi się „wizjoner”, „artysta niepokorny” „człowiek obdarzony nieposkromioną wyobraźnią” i tak dalej. I to wszystko prawda, wystarczy rzut oka na rzeźbiarskie kompozycje i przepełnione symbolizmem obrazy Bolesława Biegasa. Odważne i nastrojowe, budzące trwogę i zachwyt.

Ale! Bolesław okazał się niezłą szelmą. Rzeźbiarzem stał się dzięki splotowi pomyślnych wypadków. Później – już jako rozpoznawalny artysta w Paryżu – z lubością kreował swoją legendę jako syna księcia albo pastuszka. W obu wersjach kryło się ziarnko prawdy.

Rzeźba Bolesława Biegasa w Muzeum Mazowieckiem w Płocku

Biegas pochodził z rodziny szlacheckiej, ale zubożałej. Utrzymywał się z pasania krów. Dopiero dzięki pomocy proboszcza i zrzutce parafian rozpoczął naukę w pracowni rzeźby w Warszawie. Niedługo jednak zagrzał w niej miejsce. Młodzieniec okazał się duszą rogatą, chorobliwie nie cierpiącą się podporządkowywać.

Ale Biegas miał w życiu wiele szczęścia. Zwłaszcza do patronów. Jednym z nich był Aleksander Świętochowski. Ten od pozytywistycznej publicystyki. Świętochowski posłał go na naukę do krakowskiej Szkoły Sztuk Pięknych. Bolesław z początku terminował pilnie, jednak z dalszego rozwoju wypadków protektor Świętochowski nie mógł być rad. Młodemu Biegasowi w głowie namieszał Stanisław Przybyszewski.

Obraz Bolesława Biegasa w Muzeum Mazowieckiem w Płocku

Bolesław stanie się jednym z jego akolitów zwanych „dziećmi szatana”. Do serca weźmie sobie także credo Przybyszewskiego, że – wbrew temu, co wpajali mu profesorowie na uczelni – sztuka niczemu nie służy. Jest celem sama w sobie. Owocem tej fascynacji będzie rzeźba „Księga życia”, za którą Biegas z hukiem wyleci ze Szkoły Sztuk Pięknych.

Jego raczkująca kariera się jednak od tego nie zawaliła. Z opałów wyratował go kolejny protektor. Dziś Bolesław Biegas jest jedynym Polakiem prezentowanym w paryskim Musee d’Orsay. Ale to tylko jedna rzeźba, w Płocku przy Tumskiej wystawiono ponad 50 jego prac.

Rzeźba Bolesława Biegasa w Muzeum Mazowieckiem w Płocku

Powód 3: Art déco – zwiedzanie oddziału Muzeum Mazowieckiego

Secesja – super, ale wystawa ciut już trąci myszką. Biegas – wspaniały, ale to sprawa niszowa. W stan ekscytacji wprawi tylko takich freaków na punkcie sztuki jak ja. Ale oddział Art déco Muzeum Mazowieckiego w kamienicy na ul. Kolegialnej 6 to inna para kaloszy.

Gdyby ktoś zapytał mnie, czy chciałabym wrócić do Płocka, to odpowiedziałabym, że niekoniecznie. No chyba, że na art déco.

Nadal z niedowierzania przecieram oczy, że regionalne muzeum w Polsce ma TAKĄ wystawę. Eksponaty i aranżacja to europejski poziom. Serio!

Wystawa art deco Muzeum Mazowieckiego w Płocku

To – znów – największa w Polsce wystawa poświęcona sztuce dwudziestolecia międzywojennego. Zwłaszcza użytkowej, a w designie to były odjazdowe czasy. I to mimo funkcjonalistycznych ciągot oraz powściągliwej – w porównaniu z secesyjnymi makaronami – formy, hołdowaniu prostym liniom, geometrycznym dekoracjom i symetrii.

W moim odczuciu najbardziej efektownie wypadało to w przypadku mebli. Mebli – co tu obwijać w bawełnę – niesamowitych. Muzeum pokazuje kilka przykładowych wnętrz. Zestaw mebli dla kawalera to imperium opływowych kształtów i radykalnej geometrii. Pomyślano nawet o wolnostojącej popielnicy na smukłej nóżce, która niepokojąco przypomina spluwaczkę rodem z gabinetu dentystycznego.


Wystawa art deco Muzeum Mazowieckiego w Płocku

Zrekonstruowano także mieszkanie polskiej inteligencji. Wielkomiejskiej i zamożnej. Akurat wtedy czytałam „Gdynię obiecaną” Grzegorza Piątka (bardzo polecam!), więc mogłam zobaczyć jak w międzywojniu meblowano mieszkania w gdyńskich kamienicach-okrętach. Koniecznie zwróćcie uwagę na kuchenkę, która wygląda jak kaflowe dzieło sztuki, a jest tylko piecykiem opalanym węglem.

łóżko w stylu art deco w Muzeum Mazowieckiem

piec w stylu art deco Płock

Oko cieszą także bibeloty. Torebki, flakony perfum, kolczyki, kapelusze i fascynatory. I te ciuchy – wyszywane suknie balowe i zielony komplet do tenisa. Nosiłabym jedno i drugie, ale artdecowskich pantofli już niekoniecznie.

Płock wystawa art deco Muzeum Mazowieckie

Czy do bibelotów wolno mi także zaliczyć kabriolet marki Jowett Special z 1926 roku w kolorze „czerwień strażacka”? Czy może raczej „usta kobiet na obrazach Tamary Łempickiej”? Bo wiecie, że Muzeum Mazowieckie ma w zbiorach obraz Tamary Łempickiej?

Nic ikonicznego. To niewielka martwa natura datowana na początek lat pięćdziesiątych. Płock jej nie wypożyczył, gdy prace Tamary świeciły triumfy w Lublinie i Krakowie. Nie dziwię się. To skromne płótno zginęłoby wśród bardziej efektownych obrazów Łempickiej, tak jak teraz łatwo je przeoczyć.

kabriolet marki Jowett Special Płock wystawa art deco

W ogóle sztuki piękne to tylko kontekstowy dodatek do reszty. I bardzo dobrze, bo malarstwo i rzeźbę z międzywojnia można sobie pooglądać w wielu polskich muzeach.

Wystawa jest także dopracowana wizualnie. Aranżacja puszcza oko do estetyki międzywojnia, a eksponaty są nastrojowo oświetlone. Jeśli mam coś wytknąć, to ich opisy. Małe literki na tabliczkach umieszczonych tak nisko, że czytać je trzeba w słowiańskim przykucu. Ale to drobiazg.

Niesiona falą zachwytu po powrocie kupiłam sobie tę książkę, by jeszcze bardziej zagłębić się w temat.

flakony perfum w stylu art deco Płock Wystawa art deco w Płocku art deco zastawa stołowa Płock

I co dalej? Spacer po Płocku

W Płocku spędziłam dwa dni (tu nocowałam i bardzo polecam ten gustowny i wygodny apartament). Co robiłam poza tym?

Secesja i Art déco nie wyczerpują muzealnego wątku w Płocku. Ale ja pozostałych oddziałów Muzeum Mazowieckiego (oraz Muzeum Diecezjalnego, które zaprasza w jakże zachęcających do wizyty godzinach 10.30-14.00) nie zwiedzałam.

Więc nie wiem czy warto.

Ale trochę sobie po Płocku pospacerowałam i jeśli zechcecie pójść w me ślady, to polecam uwadze kilka miejsc, o które warto zahaczyć.

Street art w Płocku

Płocka starówka trochę mnie zaskoczyła, a trochę nie

Po godzinie 16 Płock zamiera, po 17 w najlepszym razie można się wybrać do galerii handlowej. Zasmuca całkowitym brakiem księgarń (poza jedną, katolicką).

Nie zdziwił mnie wygląd płockiej starówki, to wypisz-wymaluj dawna Kongresówka. Zdziwiła mnie jej marna kondycja, miejscami niebezpiecznie zbliżająca Płock do Włocławka. Jeśli odpowiednio się stanie Stary Rynek wygląda nieźle, nawet całkiem sympatycznie, ale wystarczy kawałeczek zapuścić się w odbiegającą od niego ul. Kazimierza Wielkiego, by trafić na ziemię niczyją pełną opuszczonych nieruchomości w różnych stadiach dewastacji.

Katedra mariewitów Płock

Po co zapuszczać się na Kazimierza Wielkiego? By zobaczyć katedrę mariawitów. Jedyną w Polsce, jedyną na świecie. W dodatku całą w stylu angielskiego neogotyku, przez co trochę bajkową. Ale i ten ogromny kompleks swoim łuszczącym się tynkiem koloru styczniowego nieba wpisuje się w klimat degrengolady panujący przy ulicy. A z wypieku chleba i spacerów z alpakami (serio, serio) mariawici raczej nie sfinansują remontu.

Katedra mariawitów w Płocku

W ogóle w Płocku kościołów jest pod dostatkiem, więc jeśli komuś w duszy gra sakroturystyka poczuje się tu spełniony. Reszcie rekomenduję ograniczyć się do katedry na Wzgórzu Tumskim.

Katedra w Płocku to miejsce frapujące

Z zewnątrz surowo-ceglano-kamienna, pełna przybudówek, kaplic, absyd, wież. W całym majestacie góruje na Wiślanej skarpie, w Płocku wyjątkowo stromej i wysokiej. Za to wewnątrz – bizancjum pełną gębą. Ale takie rodem z początku XX w., gdy polichromiami zamalowano każdy milimetr ściany, wcześniej nie zakryty czymś innym.

wzgórze katedralne w Płocku

Uwaga należy się także drzwiom do katedry. Choć raczej powinniśmy mówić o nich „the drzwi” (nie mylić z The Doors). Przepiękne, romańskie, ale… współczesne. Zagmatwane? Jak ich dzieje, w których nic nie jest pewne prócz tego, że do płockiej katedry wchodzi się przez kopię drzwi soboru św. Zofii w Nowogrodzie. Sęk w tym, że historycy sztuki nie są zgodni czy tzw. drzwi płockie kiedykolwiek były osadzone w Płocku. Zainteresowanym tematem polecam zajrzeć tutaj, a wszystkim – zobaczyć to cudo. Nawet jeśli to kopia, to naprawdę godna uwagi.

drzwi do katedry w Płock

Wewnątrz jeszcze jedna ciekawostka – groby królewskie, w których pochowano Władysława Hermana i Bolesława Krzywoustego. Ten drugi rzekomo urodził się tutaj. Na Wzgórzu Tumskim ma nawet swój pomnik.

Pomnik Bolesława Krzywoustego w Płocku

W ogóle Wzgórze Tumskie i ciągnące się poniżej bulwary nadrzeczne to miłe miejsce spacerowo-widokowe. Spacerować można nawet po Wiśle, dosłownie, bo wzdłuż brzegu wybudowano molo. Jeśli gdzieś Płock wypada dobrze, to właśnie tu.

molo w Płocku

Dla tego artykułu najlepiej byłoby, gdybym znad Wisły teleportowała się bezpośrednio do pociągu, ale tak dobrze nie ma. Do stacji kolejowej musiałam – niestety – dotrzeć o własnych siłach.

Dworzec kolejowy w Płocku okazał się zjawiskiem godnym osobnego akapitu

Po pierwsze w czasie mojego pobytu nie sposób było do niego dojść, bo trwał remont ulicy przed nim. Rzecz godna pochwały, tylko dlaczego nikt nie pomyślał o pieszych? Samochodom wyznaczono dojazd, piesi dojść do stacji muszą na rympał, wpierw nielegalnie przekraczając ruchliwą ulicę, a następnie – po pokonaniu krawężnika giganta – brodząc w budowalnym błocie.

Sam dworzec kolejowy to fenomen, ale w złym znaczeniu tego słowa. Z zewnątrz wygląda nawet obiecująco. Zielony jak rzekotka budynek kryje jednak hotel z doklejoną funkcją dworcową. Czynny od 7 do 22, bo wiadomo, że wcześnie rano nikt z kolei nie korzysta, więc po co otwierać poczekalnię? Z nieczynną kasą, ale zamiast tego można obstawić zakłady bukmacherskie albo przyciąć końcówki włosów. Najlepsze są jednak ekrany, które zamiast rozkładu jazdy pokazują reklamy.

Nie żartuję. Choć bardzo bym chciała.

To miał być krótki artykuł, ale jak widać ja krótko nie potrafię. Nawet o Płocku.

Płocki street art


* Niektóre linki zamieszczone w tekście są afiliacyjne. Ale nie polecam tutaj niczego, co mi się nie podoba!

Przydało się? Udostępnij znajomym! 

Postaw mi wirtualną kawę. Da mi to poczucie, że to, co robię ma sens.
Po więcej pomysłów zajrzyj do spisu treści bloga.
Zostań ze mną na dłużej, aby nie przegapić kolejnych tekstów.
Polub na Instagramie i Facebooku!
Lub zapisz się do newslettera z powiadomieniami o nowych artykułach.


Loading
Sprawdź skrzynkę i kliknij w potwierdzający link.

DZIĘKUJĘ!