Wybierasz się na Azory? A może jeszcze nie wiesz, że się wybierasz (jest pewne ryzyko, że zaraz zechcesz)? Oto pigułka z Azorów, „the best of” w jednym artykule.
Co robiłam na Azorach?
Wybrałam się na urlop.
Azory okazały się wspaniałym kierunkiem, by odpocząć od przebodźcowanego świata. Na wyspach (Sao Miguel i Terceirze) spędziłam 12 dni na przełomie października i listopada 2022. Wróciłam wypoczęta jak niemowlątko po popołudniowej drzemce, ALE! w trakcie pobytu nie raz zdarzyło mi się głośno przekląć ten atlantycki archipelag.
Bo Azory, jak żaden inny kierunek w mojej podróżniczo-planerskiej karierze, dały mi lekcję pokory.
Jeżeli śledziliście moje relacje z Azorów na Instagramie (wciąż zresztą do zobaczenia – są przypięte w profilu), to pewnie pamiętacie moje gorzkie żale na temat pogody. O tak, pogoda na Azorach potrafi dać popalić, co boli tym bardziej gdy rujnuje to twoje misterne plany.
Największym kapitałem Azorów jest bowiem natura w minimalnym stopniu zdominowana przez człowieka oraz widoki. Widoki przez wielkie Wu. Trudno się jednak nimi cieszyć, gdy niebo zasnute chmurami, z każdą chwilą opadającymi coraz niżej i niżej. I wtem już nic nie widać, bo wokół tylko mleko. Albo pada i cześć.
Tak było. Żeby tylko raz.
Zmienna pogoda to na Azorach – jak przystało na środek Atlantyku – norma
Przez cały rok, ze szczególnym uwzględnieniem okresu jesienno-zimowego. Latem pogoda jest bardziej stabilna.
I ta zmienność bywa błogosławieństwem i przekleństwem z równą częstotliwością.
Oczywiście leciałam na Azory świadoma, że tak może być (i pewnie będzie), ale jednak co innego „mieć świadomość”, a co innego „tego doświadczać” na własnej skórze.
Nie piszę tego, by wywlekać moje żale (zresztą po kilku dniach, machnęłam ręką na to, czego nie zobaczę i po prostu cieszyłam się Azorami; powinnam była tak od początku, ale wciąż wyłazi ze mnie prymuska, która musi bo się udusi zaliczyć wszystko; walczę z tym podróżniczym FOMO z różnymi efektami).
Piszę to, by uświadomić wam z czym wiąże się wyjazd na Azory. Bo Azory to nie Minorka, Dżerba czy inna wyspa na Morzu Śródziemnym z pogodą jak drut. Oszałamiająca przyroda archipelagu ma swoją cenę.
Nie zapomnij więc spakować nieprzemakalnych butów, przeciwdeszczowego palta i parasola. Bez względu na to o jakiej porze roku wybierasz się na Azory. Może nie przydadzą się, a może uratują ci wyjazd.
A co będziesz robić w trakcie pobytu? Podrzucam listę spécialité de la maison Azorów: atrakcji. Taką składankę najlepszych atrakcji, które czekają po wylądowaniu na środku Atlantyku. Na końcu artykułu podrzucam wypróbowane przeze mnie restauracje i noclegi.
O Azorach opowiadam w Radio Kraków. Odsłuchaj audycję |
W artykule:
- Największe atrakcje wyspy Sao Miguel
- Punkty widokowe na Azorach
- Czego spróbować podczas pobytu na Azorach
- Gdzie na Azorach wykąpać się w gorących źródłach
- Polecane noclegi i restauracje na Sao Miguel
Co robić na Azorach? Odpowiem w 9 punktach.
1. Odwiedź plantację herbaty
Pomijając „gorączkę wyspiarską”, która pcha mnie ku wyspiarskim mikroświatom (im dalej od stałego lądu, tym lepiej), na Azory chciałam się wybrać z dwóch powodów:
Madera (inna portugalska wyspa na Atlantyku) mnie zachwyciła i chciałam pójść o krok dalej.
Na Azorach uprawia się herbatę.
A zwiedzanie plantacji herbaty było moim podróżniczym marzeniem od zawsze. Teraz, gdy to piszę, dotarło do mnie, że nie wiem dlaczego nie zrealizowałam go w Japonii? Widocznie tak miało być, że przespaceruję się wśród krzaczków herbaty w Europie (ale gdy wrócę do Azji zrobię sobie repetę, a co!).
W wielu miejscach można przeczytać, że Azory są jedynym miejscem w Europie, w którym uprawia się herbatę. I faktycznie przez długi czas tak było, ale już nie jest. Wiem o co najmniej dwóch innych plantacjach (w Szwajcarii i Szkocji). W niczym to jednak azorskim uprawom herbaty nie umniejsza.
Pierwsze sadzonki wraz z herbacianym „know-how” przypłynęły na Azory w XIX wieku z Chin. Szybko okazało się, że łagodny atlantycki klimat wysoce sprzyja uprawie. Krzaczków nie trzeba opryskiwać, bo na Azorach nie występują ich naturalne szkodniki.
Obecnie na Azorach działają już tylko dwie plantacje herbaty
Gorreana istniejąca nieprzerwanie od 1883 roku oraz Porto Formoso reaktywowana kilka lat temu.
Obie plantacje herbaty na Azorach można bezpłatnie zwiedzać (leżą w odległości dwóch kilometrów od siebie). Wizyta w każdej dostarcza nieco innych wrażeń.
W Gorreana, prócz spaceru po herbacianym polu, zwiedzimy także wnętrze przetwórni, w której wciąż używa się tych samych dziwiętnastowiecznych maszyn. Niestety Gorreanę odwiedzają tłumy.
W bardziej kameralnej plantacji Porto Formoso zamiast zwiedzania fabryki ogląda się film. Za to widok na pole herbaty i klimat miejsca nie ma sobie równych.
Obie plantacje bezpłatnie częstują herbatami. Na miejscu można też zaopatrzyć się w ich wyroby, ale… (pro tip dla oszczędnych) taniej kupicie je w markecie Pingo Doce.
2. Skosztuj najlepszych ananasów świata (serio!)
Gdyby nie limit bagażowy przywiozłabym ich do Polski całą walizkę (a nie tylko jednego). Takie są pyszne.
Ananasy z Azorów przebijają wszystkie inne, które do tej pory próbowałam. Ale czy może być inaczej, skoro są uprawiane z wielkim pietyzmem przez bagatelka dwa lata (gdzie indziej na świecie pół roku)! W szklarniach, bo na Azorach nie ma jako takiej pory suchej, a ananasy jednak nie przepadają za wilgocią na okrągło.
W międzyczasie sadzonki kilka razy są przesadzane ze szklarni do szklarni, a w przerwach okadzane dymem z palonych liści. Nazywa się to fumigacja i ma zagrzewać ananasy do walki wzrostu.
W okolicach Ponta Delgady (na Sao Miguel) zwiedzicie kilka plantacji ananasów
Ja odwiedziłam Ananás Santo António.
Niestety w żadnej nie skosztujecie ananasów. Możecie kupić wyroby, jakieś dżemy i likiery, albo całego i obrobić we własnym zakresie. Ale kto jeździ na wakacje z nożem do krojenia ananasów? Ja nie.
Gdzie zatem spróbować azorskich ananasów?
W restauracjach serwowane są jako deser lub dodatek do grillowanej kaszanki (występującej pod nazwą morcela – ja w swej naiwności zobaczyłam w tym słowie makrelę i grubo zdziwiłam na widok tego, co dostałam na talerzu, ale czymże są wakacje bez jakiegoś przypału?).
Ale najlepiej wybrać się na targ w Ponta Delgadzie (Mercado da Graça), gdzie pokrojone azorskie ananasy sprzedawane są jako przekąska (w październiku 2022 porcja kosztowała 2,5 EUR). Poza tym na targu ananasy są tańsze (i to sporo) niż w sklepach przy plantacjach.
Ciekawą opcją jest także wycieczka na plantację połączona z… degustacją ananasowego wina.
3. Przekonaj się jak pachną trzewia Ziemi
Oho, o co chodzi? – zapytacie.
O wulkany – odpowiem!
Bo Azory to wulkany. W liczbach wygląda to tak: 18 aktywnych wulkanów na całym archipelagu, z czego 5 na Sao Miguel i 3 na Terceirze (czyli Azorach, na których się urlopowałam). Do tego niezliczona ilość wygasłych. Krajobraz obu wysp upstrzony jest stożkami.
Najlepszym miejscem, by z bliska przyjrzeć się, poczuć, a nawet posmakować owoców wulkanicznej działalności na wyspie Sao Miguel jest Furnas.
Prezentacja podróżnicza o Azorach? Zaproś mnie do siebie! |
4. Odwiedź Furnas – wulkaniczny showroom
W Furnas powiedzonko „życie na wulkanie” nabiera głębszego sensu. Bo Furnas to miasteczko wybudowane w wulkanie. Wcale nie wygasłym. Od 1630 roku pozostaje w stanie uśpienia (aczkolwiek media, także polskie, na początku 2018 roku donosiły o wstrząsach, które mogą wskazywać, że 1630 nie był jego ostatnim słowem).
W miasteczku i jego niedalekiej okolicy jest kilka wulkanicznych atrakcji, które warto „zaliczyć”.
Przede wszystkim fumarole przy Jardim Público da Courela. Fumarole to pęknięcia w skorupie Ziemi, przez które wydobywa się para wodna, gazy i wrząca woda. Innymi słowy to dziury z gorącą jak piekło bulgoczącą wodą i syczącą parą. Tu poczujesz smrodek z trzewi Matki Ziemi. Zdradzę ci sekret – trzewia matki ziemi cuchną siarką.
Siarką mniej lub bardziej intensywnie smakują też wulkaniczne wody mineralne, które można (oczywiście za darmoszkę) zaczerpnąć z kilku ujęć przy fumarolach. Warto mieć własny kubek albo butelkę.
Kolejne miejsce, w którym buzuje (także błoto), paruje i śmierdzi są fumarole nad jeziorem Furnas (Fumarolas Lagoa das Furnas – wstęp płatny; 2,5 km od miasteczka). Jezioro to nic innego jak zalany krater, rzecz jasna. Miejsce wielkiej urody, zarezerwujcie sobie chwilę na spacer wzdłuż brzegu.
Uwagę przykuwają kopczyki z wbitymi tabliczkami.
W ich wnętrzu gotuje się charakterystyczne danie z Furnas – cozido
W ceramicznym garze ląduje kilka rodzajów mięs, słynna morcela i jakieś inne kiełbasy, marchew, kapusta, ziemniaki i jamy (słodkie ziemniaki, które jedli bohaterowie „Przeminęło z wiatrem” podczas wojny secesyjnej – wreszcie wiem jak smakują!), po czym na circa 6 godzin gar trafia do dołka w fumaroli. Resztę robi wulkan. Później cozido można skosztować w restauracjach w Furnas (aczkolwiek wiele z nich wymaga wcześniejszego zamówienia).
Oczywiście, że spróbowałam cozido. Wyłącznie z ciekawości. Jest jadalne, ale nie zamówiłabym go na ostatnią wieczerzę. Porcja jest tak ogromna (i mięsna), że wystarczy dla dwóch osób.
The best of Furnas. Jednodniowa wycieczka z lokalnym biurem dla tych, którym nie chce się ogarniać zwiedzania Furnas na własną rękę. Szczegóły |
5. Wymocz się w gorących źródłach na Azorach
Wreszcie – najlepsza atrakcja Furnas (i top3 atrakcji Azorów) – gorące źródła.
Na wyspie Sao Miguel jest pięć miejscówek, w których wykąpiecie się w gorących (39 stopni!) wodach wulkanicznych pełnych dobrodziejskich minerałów. Przetestowałam wszystkie, ale najbardziej podobały mi się baseny termalne w parku Terra Nostra w Furnas.
Gorące źródła w Furnas
Terra Nostra to miejsce wspaniałe. 2 w 1. Kąpielisko i założony pod koniec XVIII w. cudowny ogród botaniczny z roślinnością z całego świata (i imponującymi kolekcjami kamelii, sagowców oraz paproci).
Park przecina potok gorącej wody koloru kawy z mlekiem, który zasila największy basen termalny (ujęty w elegancką nieckę).
Wszystko przez dużą zawartość żelaza, po kąpieli zostaje na skórze brązowy osad (brudzi wszystko, ale na szczęście w parku są plenerowe prysznice). Pozostałe (mniejsze) baseny mają żółtą wodę bogatą w siarkę.
Kolejne kąpielisko, także w Furnas (i w dodatku czynne do godziny 23, czego niestety nie można powiedzieć o Terra Nostra zamykanym popołudniu) to Poça da Dona Beija. Pięć basenów zatopionych w zieleni.
Pozostałe kąpieliska termalne na Sao Miguel
Podobnie rzecz się ma z basenami termalnymi Caldeira Velha, które połączone są z niewielkim rezerwatem przyrody. Tu baseny są trzy. Wodę w jednym z nich chłodzi wpadający do niego wodospad. Bajecznie? Bardzo!
W Termas das Caldeiras w Ribeira Grande nie ma żadnych bajerów. To tylko dwa maleńkie baseny, ale za to niedrogie (3EUR za godzinę, wstęp do pozostałych basenów termalnych na Azorach kosztował 8-10 EUR).
Ferraria – cieplutka woda w Atlantyku? To możliwe!
Wreszcie atrakcja z innej, bardziej ekscytującej, beczki. Ferraria to kąpielisko w naturalnych basenach skalnych, w których woda z Atlantyku (mimo Golfsztromu nie grzesząca ciepłotą) miesza się z gorącymi wodami termalnymi spod skał. Odlot? Jeszcze jak!
Gdy pokazałam to zdjęcie na Instagramie, padło pytanie a po co te sznurki. Ano po to, by się ich trzymać. To jedyne zabezpieczenie przed falami, które do zatoczki wdzierają się z takim impetem, że w innym razie rzucą tobą o skały.
Uwaga! Z kąpieliska Ferraria można korzystać TYLKO podczas odpływu (do sprawdzenia np. tutaj). Nie ma tu też ratownika, a podłoże jest skalne, więc warto zabrać ze sobą buty do pływania (ja zeszłam do wody w gumowych sandałkach i też dały radę, w ostateczności).
Obok są też klasyczne termy (czynne sezonowe), ale kto by z nich korzystał skoro obok kryje się taka emocjonująca (i darmowa) atrakcja?
6. Poczuj się jak bohater(ka) „Parku Jurajskiego” (minus dinozaury)
Pisząc o Azorach nie można nie wspomnieć o bajecznej roślinności, która wprawiała mnie w oniemienie na każdym kroku. Zwiedzając wyspę Sao Miguel cały czas kołatał mi w głowie tytuł książki Jacka Hugo-Badera (co prawda nie o Azorach, a o Rosji, ale to bez znaczenia): „W rajskiej dolinie wśród zielska”.
Weźmy paprocie, które na Azorach bardziej przypominają palmy niż krzaczki rosnące w europejskich lasach. Azorskie paprocie mają po kilka metrów wysokości i można poczuć się pod nimi jak krasnoludek. Tylko trochę mniejsze (ale wciąż gigantyczne) są liście rabarbaru, z których w razie deszczu można sobie zrobić parasol.
Albo hortensje, które kwitną jak szalone niemal wszędzie. Na przykład wzdłuż dróg tworząc błękitno-fioletowe żywopłoty. Na poboczach rosną też łanami różowe amarylisy (po angielsku nazywane Naked Lady Flowers), a sporo dróg to aleje platanów.
W lasach rosną wawrzyny, cedry i kryptomerie. Ogromne i soczyście zielone.
Ciekawostką jest kwitnący na żółto imbir himalajski, któremu na Azorach bardzo spodobał się klimat i wygryza roślinność endemiczną. Rośnie wszędzie.
Prócz parku Terra Nostra oraz rezerwatu Caldeira Velha (wstęp do obu płatny) na Sao Miguel jest kilka innych miejsc, w których można zanurzyć się w tej oszałamiającej zieleni za darmo:
Park Ribeira dos Caldeiões – pięknie zagospodarowana dolina potoku z kaskadami i pozostałościami młynów, kawiarnią i sklepikiem z pamiątkami. Super opcją dla chętnych jest kanioning z przewodnikiem.
Szlak spacerowy z Pedreiry do Fajã do Araújo – krótki, ale intensywny spacer w zieleni w dół klifu do wioski letniskowej (pod koniec października nie było w niej żywego ducha). Opis szlaku.
Szlak spacerowy do Janela do Inferno (PRC37 SMI), czyli piekielnego okna. Cudowny! Niecałe 8 kilometrów przez pola i las, a po drodze tunele, akwedukty i ta wspaniała azorska przyroda. Opis szlaku.
7. Wyglądaj miradouro – najlepszych punktów widokowych na Azorach
Kilka dni na Azorach nauczyło mnie , że jeśli rano świeci słońce, to do auta i rura. Jedziemy oglądać widoki. Bo im dalej w dzień tym mniejsze szanse, że chmury pójdą w górę. Jeśli już to zejdą jeszcze bardziej w dół.
Do serii punktów widokowych na Lagoa do Fogo (czyli Jezioro Ognia, najwyżej położonego jeziora kraterowego na Sao Miguel) przymiarki robiłam dwa razy. Za pierwszym – wpadka na całej linii. Widoczność na dziesięć, góra piętnaście metrów oraz wiatr urywający głowę. Ale dzień później tak zwane warunki meteorologiczne były idealne.
Rozczarowania (mimo pogody takiej sobie) nie sprawił mi Miradouro de Santa Iria na poszarpane klifami północne wybrzeże. To mój ulubiony punkt widokowy na Sao Miguel.
Kolejne – Miradouro da Ponta do Arnel oraz Miradouro da Vista dos Barcos – pozwalają spojrzeć z różnych perspektyw na latarnię morską Arnel.
Miradouro da Ponta do Sossego oraz Miradouro da Ponta da Madrugada to punkty widokowe połączone z małymi ogrodami botanicznymi i przestrzenią piknikową. Widoki z nich nie są powalające (nie żeby coś im dolegało, po prostu człowiek po kilku dniach na Azorach zaczyna się robić wybredny).
Wreszcie blogerska skrupulatność nie pozwala mi nie wspomnieć o dwóch najbardziej znanych punktach widokowych na Sao Miguel: Miradouro da Boca do Inferno oraz Miradouro da Vista do Rei. To moja największa wpadka pobytu na Azorach. Mimo dwóch podejść, pogoda pokazała mi wielkiego faka. Widoków było zero. A miały być na słynne Sete Cidades – miasteczko i zespół jezior kraterowych, których woda ma zielony lub błękitny kolor.
Tutaj zobaczcie co mnie ominęło:
Miradouro da Boca do Inferno i
Widoczność w Sete Cidades zresztą wcale nie prezentowała się lepiej.
8. Przeskocz na inną wyspę Azorów
By móc powiedzieć, że byłaś (byłeś) na Azorach, a nie tylko na jednym Azorze.
Azory to dziewięć zamieszkanych wysp rozrzuconych po Atlantyku na obszarze 650 kilometrów, jednak większość turystów kończy przygodę z poznawaniem ich na Sao Miguel – największej wyspie archipelagu, o której atrakcjach piszę w tym artykule.
Planując zwiedzanie Azorów wiedziałam, że nie poprzestanę na jednej wyspie. Jednak mina trochę mi zrzedła, gdy okazało się, że poza kilkoma letnimi miesiącami połączenia wodne de facto nie istnieją. Między wyspami Azorów trzeba latać, a połączenia lokalnych linii SATA można sprawdzić tutaj.
Ostatecznie, po przewertowaniu przewodnika i internetów zdecydowałam, że odwiedzę Terceirę – trzecią największą wyspą archipelagu, położoną ok. 200 kilometrów na północny zachód od Sao Miguel. Z góry ma idealnie obły kształt, jak ziemniak.
I to był strzał w dziesiątkę, bo w Terceirze zakochałam się po uszy. A dlaczego wybrałam akurat ją wyjaśniam w artykule poświęconym Terceirze. Podpowiem, że kluczowe znaczenie miała pewna unikatowa wulkaniczna atrakcja.
9. Wybierz się na podglądanie wielorybów
To jest moje największe rozczarowanie Azorów. Wcale nie dlatego, że nie zobaczyłam żadnego wieloryba. Nie. To znaczy tak, ale nie dlatego że humbaki i płetwale błękitne były wstydliwe. A dlatego, że przez pogodę w ogóle nie udało się wypłynąć w rejs.
🙁
O co do nikogo pretensji mieć nie mogę. Wycieczka z obserwacją wielorybów kilka razy była przekładana (tutaj należy nisko pokłonić się nad wzorcowym przebiegiem komunikacji z organizatorem rejsu), ale fale wciąż nie pozwalały by wypłynąć. (a pływa się zodiakami, czyli takimi bardziej podrasowanymi pontonami). Aż skończył się mój czas na Azorach. Kasa wróciła na konto i tyle było z podglądania wielorybów.
Tymczasem w okolicach archipelagu zaobserwować można 24 gatunki wielorybów i delfinów. Niektóre widywane są tylko przez kilka tygodni w roku, ale część (jak kaszaloty) to stali rezydenci wód Atlantyku wokół Azorów. Do lat osiemdziesiątych XX w. polowania na wieloryby (metodami rodem z „Moby’ego Dicka” Melville’a) były ważną składową azorskiego PKB. Teraz zastąpiło je bezkrwawe safari z turystami.
Złota rada – jeśli nie chcesz obejść się smakiem, jak ja, nie zostawiaj rejsu z obserwacją wielorybów na koniec pobytu.
Wycieczkę, na którą nie popłynęłam można zarezerwować tutaj.
(wybrałam firmę Terra Azul, która przykłada wagę do odpowiedzialnej i zrównoważonej turystyki, co potwierdzono certyfikatem WCA Responsible Whale Watching).
Azory (Sao Miguel): informacje praktyczne
Jeżeli po przeczytaniu artykułu masz chętkę, by pójść w me ślady – podrzucam kilka praktycznych tipów, które pomogą ci samodzielnie zaplanować wyjazd na Azory.
Restauracje na Sao Miguel
Z jedzeniem na Azorach jest pewien problem. Restauracje, których zresztą nie ma zatrzęsienie, otwierają się tylko o ściśle określonych porach i zamykają bez ostrzeżenia (ile razy w związku z tym pocałowałam klamkę knajpy, któż to wie…). Zwykle otwarte są w godz. 12-15 i 19-22. Podkreślam: zwykle.
Polecam dwie restauracje serwujące ryby i owoce morza na Sao Miguel. Obie bazują na połowie z danego dnia – to, co złowiono ląduje na talerzach. Im później przyjdziesz, tym mniejsze szansa na smaczne kąski.
Bar Caloura w miejscowości Água de Pau. Zlokalizowany przy porcie, z widokiem na ocean, sporo stolików. To jedyna znana mi knajpa na Sao Miguel, która ma kuchnię czynną przez cały dzień.
Restaurante Maré Cheia w Porto Formoso. Maleńki rodzinny bar z przaśnym wystrojem i fantastyczną kuchnią. Obsługa przynosi świeże ryby na półmisku i to ty wybierasz, którą upieką ci na ruszcie.
Noclegi na Azorach
Przed wyjazdem poświęciłam sporo czasu na przeszukanie oferty noclegów na Azorach i jestem bardzo zadowolona z efektów. Pomijając już, że trafiłam na wygodne i fajnie urządzone noclegi, to żadne z miejsc nie miało grzyba, nie śmierdziało stęchlizną etc (a to ważne, bo wilgoć to potężny problem na Azorach).
Większą część pobytu na wyspie Sao Miguel nocowałam w 3* Canadiano Urban Nature Hotel w Ponta Delgadzie. Duży, czysty pokój z wygodnym łóżkiem, balkonem, lodówką i czajnikiem. Do tego śniadanie (świetna kawa parzona przez baristę) oraz parkingi w cenie. A parking przy hotelu to rzecz na wagę złota w Ponta Delgadzie.
Stolica Sao Miguel nie jest jakimś oszałamiającym miastem, ale z drugiej strony to wygodna baza do poznawania wyspy. Pod nosem ma się też podstawową infrastrukturę (sklepy, restauracje, pralnie, targ), z którą w innych miejscach wyspy bywa różnie.
Nocleg w Canadiano Urban Nature Hotel zarezerwujesz tutaj.
Dwie noce spędziłam także w Furnas i to był strzał w dziesiątkę! Nocowałam w Furnas Spring Lodge, czyli tradycyjnym azorskim domku przerobionym na dwa elegancko urządzone dwupoziomowe apartamenty (pomieszczą 2-4 osoby).
Do dyspozycji była także wspólna kuchnia oraz wychodzące na zagrodę kur i kaczek patio. Nie ma parkingu, ale auto można zostawić kawałek dalej. Świetne miejsce! Z żalem opuszczałam Furnas po dwóch nocach.
Nocleg w Furnas Spring Lodge zarezerwujesz tutaj.
Jak dolecieć z Polski na Azory
Nie ma bezpośrednich lotów z Polski z Azory (stan na styczeń 2023). Trzeba się przesiadać, najpewniej w Lizbonie lub Porto. Ja leciałam liniami TAP z Warszawy do Lizbony i dalej do Ponta Delgady.
Lot był męczący i na każdym odcinku opóźniony, załoga miała muchy w nosie i w dupie pasażerów, system dwukrotnie rozsadził mnie z moim towarzyszem podróży, a w cenie biletu nie ma nawet szklanki wody. Plusy? Dwa: gwarantowana przesiadka i bagaż nadany w rozsądnej cenie.
Połączenia na Azory można sprawdzić tutaj.
Wypożyczalnie aut na Azorach
Trudno zwiedzać Azory bez samochodu. Transport publiczny jest kiepski i dostosowany do potrzeb mieszkańców Sao Miguel, niekoniecznie turystów. Auto to must. Jeśli wybieracie się na Azory w sezonie turystycznym samochód trzeba rezerwować z wyprzedzeniem, by nie zostać z ręką w nocniku bez auta.
Przegląd ofert wypożyczalni samochodów na Sao Miguel.
Na Sao Miguel, po raz pierwszy w karierze wypożyczałam auto z dużej międzynarodowej wypożyczalni – Europcar (wymagany był depozyt 200 EUR). Jedna uwaga – Europcar na lotnisku w Ponta Delgadzie pracuje od 6 rano i nie ma skrzyneczki na klucze.
Przeczytaj również:
- 27 zdjęć, którymi będę wspominać Maderę
- Największe atrakcje Gran Canarii, które zobaczyłam w czasie 11-dniowego wyjazdu
- Będę za tobą tęsknić Rugio! (a zwłaszcza za tymi siedmioma rzeczami)
- Wyspa kotów Aoshima. Nazywają ją kocim rajem, ale ja chciałam z niej uciec
- Terceira: przewodnik po mniej znanej wyspie Azorów (powalające widoki gratis)
Zastrzeżenie: Tekst jest pigułką z moich wakacji na Azorach, samodzielnie zaplanowanych i opłacanych. Ale daję znać, że niektóre linki w tekście są afiliacyjne – jeśli skorzystasz z moich rekomendacji, mi wpadnie do kieszeni grosik od kwoty transakcji. Dzięki temu będę mogła opracowywać na blogu kolejne tego typu praktyczne artykuły, które pomogą ci zorganizować wyjazd na własną rękę. No i na blogu nie ma reklam.
Przydało się? Udostępnij znajomym!
Postaw mi wirtualną kawę. Da mi to poczucie, że to, co robię ma sens.
Po więcej pomysłów zajrzyj do spisu treści bloga.
Zostań ze mną na dłużej, aby nie przegapić kolejnych tekstów.
Polub na Instagramie i Facebooku!
Lub zapisz się do newslettera z powiadomieniami o nowych artykułach.
DZIĘKUJĘ!
Podobne artykuły
Cześć!
Nazywam się Zofia Jurczak, a to moja strona poświęcona podróżom
Jestem kulturoznawczynią (UJ), stypendystką Miasta Krakowa. Moje koniki to Kraków (napisałam o nim dwie książki), muzea, miasteczka, dziedzictwo kulturowe i historyczne. Kocham Japonię, uwielbiam wyspy. W podróży napędza mnie ciekawość. Na stronie piszę o tym, co mnie kręci.
Więcej