Kolejna porcja tokijskich adresów wartych odwiedzenia: najlepszy (i darmowy!) punkt widokowy na Tokio, selfie z Godzillą, upiorna świątynia, coś dla miłośników designu, dzielnica przebieranek i ośmiopiętrowy sklep tylko dla dorosłych.
A (między nami mówiąc) potrzebny był mi pretekst, aby (również dla higieny umysłu) na chwilę uwolnić się od Europy (ze szczególnym uwzględnieniem Niemiec – w temacie, których dopiero się rozkręcam).
Pierwszą część wpisu Co trzeba zobaczyć w Tokio – 5 miejsc nie tylko dla foodies można, a nawet trzeba przeczytać tutaj.
A pozostałe wpisy z Japonią w roli głównej tutaj. I to nadal nie jest mój ostatnie słowo w temacie Japonii!
Ale dość tych introdukcji. Zapinamy pasy i lecimy do Tokio!
UWAGA! Ten wpis właśnie został zaktualizowany o atrakcje w Tokio, które udało mi się zobaczyć w czasie mojej drugiej podróży do Japonii we wrześniu 2019 roku.
Atrakcje w Tokio: Świątynia Senso-ji w Asakusie (atrakcja turystyczna pełną gębą!)
Nowa-stara świątynia. Stara, bo uchodzi za najstarszą w Tokio. Nowa, bo w rzeczywistości to powojenna rekonstrukcja (brzmi znajomo? To chyba jedyny wspólny mianownik Tokio i Warszawy, tylko że my mieliśmy Niemców, a oni Amerykanów).
Znak rozpoznawczy – czerwony lampion-olbrzym zawieszony tuż nad wejściem.
Do świątyni Sensoji proponuję wybrać się dwa razy. Za dnia i po zmroku.
Za dnia na klasyczne zwiedzanie plus ewentualne zakupy na uliczce z przyświątynnymi straganami (Nakamise-dori, głównie drogo a nie rzadko też tandetnie). Za jedyne 100 jenów można też wylosować wróżbę. Oczywiście nie odmówiłam sobie tej małej przyjemności, ale to, co wylosowałam natychmiast wylądowało na drzewie. Bo to zła, zła wróżba była, ale los mój nie do końca jeszcze był stracony. Pech można odczarować zostawiając wróżbę przy świątyni (a taki punkt zwrotu złych wróżb wyglądał przy świątyni Zenko-ji w Nagano).
Wieczorem Senso-ji wyludnia się niemal zupełnie (a wiedz Szanowny Czytelniku, że to jedna z najczęściej odwiedzanych świątyń w Japonii). Za to zyskuje jakieś +100 do klimatu. Nie trzeba też walczyć o tlen i dobre tło do selfie.
A’propos selfie będzie useful tip. Trzy kroki od świątyni Senso-ji rozpościera się (prawdopodobnie) najlepszy widok na słynną ‘kupę Starcka’, czyli wielką złotą rzeźbę na budynku Asahi Beer Hall. Wystarczy wjechać windą na dach domu towarowego Matsuya Asakusa, a takie zdjęcia będą robić się same.
Dojazd: stacja metra Asakusa
I jeszcze jedna świątynia w Tokio – Toshogu w parku Ueno
Już sam park Ueno to temat na osobną rozprawę. Czego tu nie ma? Ponad pięćdziesiąt hektarów zielonego, wielki staw, trzy muzea (Muzeum Narodowe w Tokio, Narodowe Muzeum Nauki i Narodowe Muzeum Sztuki Zachodniej – niestety w żadnym z nich nie byłam, więc nic więcej o nich nie napiszę), ogród zoologiczny (a w nim pandy, na których lansuje się cała okolica). No i chram szintosityczny Toshogu, w której najciekawsze z punktu widzenia turysty-gajdzina jest fakt, że cały świątynny know-how jest wyłuszczony po angielsku na informacyjnych tablicach. Wreszcie dowiesz się co do czego służy i jak się gdzie zachować by nie wyjść na kompletnego ignoranta.
W ogóle chram Toshogu wie jak zmonetyzować turystów. W świątyni sprzedawane są amulety i talizmany przynoszące szczęście, czyli omamori. Powiecie, że omamori sprzedawane są też w innych świątyniach i to będzie prawda, ale nieczęsto zdarza się, że opisy dobrodziejstw przypisanych do talizmanu są opisane po angielsku. A w chramie Toshogu owszem!
Chram Toshogu z zewnątrz można zwiedzać bezpłatnie, ale jeśli marzy ci się zajrzeć do jego wnętrza, to trzeba wysupłać 500 jenów na bilet. Z ciekawostek – od stycznie do połowy lutego oraz połowy kwietnia do połowy maja przy świątyni działa ogród peoni. Szczegóły zwiedzania świątyni Toshogu w Tokio.
Dojazd: metro Ueno Station (G16 lub H17)
Atrakcja w Tokio rodem z Instagrama: teamLab Borderless
Nie wiesz o co chodzi z teamLab Borderless? Klik tutaj, by poznać prawdy świadectwo. TeamLab Borderless – w rzeczywistości coś w rodzaju muzeum sztuki cyfrowej – to prawdopodobnie najczęściej występujący na Instagramie fragment Tokio. Tłumy ciągnął tu po foteczkę w słynnym lesie kolorowych lampek (Forest of Resonating Lamps).
I jak, jak ten leming z Instagrama też pojechałam na Odaibę do Mori Building Digital Art Museum. Wyobraźcie sobie, że nie zrobiłam sobie jednak fotki w lesie kolorowych żarówek. Bo nie chciało mi się stać w kolejce. Poweru starczyło mi na kolejkę do wejścia do muzeum, ale szkoda mi było nóg i czasu (grubo ponad godzina sterczenia) na las żarówek. Zwłaszcza, że wnętrze teamLab Borderless to miejsce niesamowite w całej rozciągłości tego słowa. Oto Mili Państwo sztuka przyszłości.
Jakby na to spojrzeć z boku, to ekspozycję w teamLab Borderless skomponowano z kilku prostych składników: ciemne wnętrza, światła, lustra, muzyka nadająca rytm projekcjom. Zaraz za progiem zanurzasz się w niekończącą się krainę fluktuującego cyfrowego piękna: kwiaty, motyle, zwierzęta, fale, wodotryski kolorów. W teamLab Borderless nie istnieje coś takiego jak kierunek zwiedzania, są za to ukryte sale i korytarzyki. Można trafiać w to samo miejsce wielokrotnie i za każdym razem zobaczyć coś innego. Zwiedza się więc toto jak Alicja przemierzała krainę czarów.
Natomiast hitem teamLab Borderless jest Sketch Aquarium, w którym na ścianach ożywają stwory narysowane przez zwiedzających kilka sekund wcześniej.
Bilety do Mori Building Digital Art Museum Epson teamLab Borderless (bo taka jest pełna nazwa tego przybytku) trzeba kupić z wyprzedzeniem. Na przykład tutaj (pro tip: będzie trochę taniej niż na stronie muzeum!). Trzeba też przygotować się na zwiedzanie w tłoku. Na zwiedzanie zarezerwuj sobie minimum 2,5 godziny. Ja siedziałam blisko 4 (przypominam, że bez stania w kolejce do Forest of Resonating Lamps). Na miejscu są toalety i automaty z napojami.
Dojazd: stacja Aomi bezobsługowej kolejki Yurikamome, stacja Tokyo Teleport na linii Rinkai lub – najtańsza opcja – autobusem miejskim 05-2 (wówczas wysiadka na przedostatnim przystanku przed Tokyo Big Sight)
Atrakcje w Tokio: Edo-Tokyo Open Air Architectural Museum – skansen architektury z ery Edo
To będzie wyprawa na peryferie Tokio, ale Edo-Tokyo Open Air Architectural Museum (Edo Tōkyō Tatemono-en) zdecydowanie warte jest zachodu. Dla fanów architektury i designu to pozycja obowiązkowa.
Już na dzień dobry zaskakuje różnorodność zgromadzonych (w większości oryginalnych) budynków. Poczynając od prostych drewnianych chałup ze słomianym dachem, paleniskiem na środku i klepiskiem zamiast podłogi, po wyłożoną kilometrami tatami rezydencję dygnitarza.
Do tego budynki ciekawie łączące wschód z zachodem: modernistyczna bryła studia fotograficznego albo miks holenderskiego modernizmu z tradycją japońską w przypadku House of Kiode. Na tym tle wybudowany w zachodnim stylu dom George’a de Lalande’a wygląda jak przybysz z kosmosu.
Jest nawet oryginalny mini posterunek policji (taki jednoosobowy domek i posterunek). I tramwaj. Oraz autobus szkolny.
Osobną atrakcją jest zrekonstruowana uliczka handlowa z okresu Meiji: sklepy (m.in. kwiaciarnia, sklep papierniczy i z artykułami gospodarstwa domowego), przydrożny bar oraz łaźnia publiczna. Większość budynków zwiedza się również wewnątrz, ergo niemal bez przerwy chodzi się bez butów (ergo nie trudno złapać grzyba, więc bez skarpetek ani rusz). Do pokonania są też hurtowe ilości stromych i wąskich schodów.
Edo-Tokyo Open Air Architectural Museum ma niesamowity klimat. I pisząc niesamowity mam na myśli niesamowity. Jakby zaraz zza węgła miało wyskoczyć jakieś yokai.
Adres: 3 Chome-3-7-1 Sakurachō, Koganei-shi, Tōkyō-to 184-0005, Japonia
Edo-Tokyo Open Air Architectural Museum czynne jest od wtorku do niedzieli przez cały rok. Wstęp 400¥ (lub 200¥ ulgowy). Strona www.
Dojazd: z Shijuku linią JR Chuo do stacji Higashi-Koganei plus 20 minut spaceru (można też podjechać autobusem)
Atrakcje w Tokio: Jeszcze jedno ‘niesamowite’ miejsce – Zojoji Temple, a konkretnie zagajnik Jizo
To było jedno z najbardziej niepokojących miejsc, w jakich byłam w Japonii. Niby biały dzień, niby środek miasta (co tam miasta, metropolii przez duże M), a jednak okolice świątyni Zojo-ji mogę nazwać tylko tak: creepy.
Wszystko to za sprawą kilkuset figurek Jizo – nie większych od lalek kamiennych posążków, w kolorowych czapeczkach, niekiedy też kubraczkach lub fartuszkach i z nieodzownym wiatraczkiem w garści. I pewnie byłoby to bardziej malownicze niż upiorne, gdyby nie pewien drobiazg. Posążki Jizo – opiekuna Wodnych Dzieci – upamiętniają dusze dzieci nienarodzonych lub zmarłych.
Nienarodzonych, rzecz jasna, z bardzo różnych powodów, na czele z tym na literę a, o który w Polsce toczą się te zacięte boje. Wyczytałam u Joanny Bator w Japońskim wachlarzu, że aborcja w Japonii jest (była?) tania i łatwo dostępna (czego nie można powiedzieć o pigułkach, które zalegalizowano dopiero pod koniec dwudziestego wieku!), z czego skrzętnie skorzystali przedsiębiorczy buddyjscy mnisi, czyniąc z mizuko-kuyo (bo tak nazywa się ta, bazująca na poczuciu winy kobiet, usługa religijna) dochodowy interes.
Więc, jakkolwiek to nie brzmi, szeregi pyzatych posążków w czapeczkach to (jednak) komercja, co nie zmienia faktu, że atmosfera wokół jest przytłaczająca. A gdy wiatr powieje i wprawi w ruch te małe wiatraczki robi się naprawdę dziwnie.
Zagajnik figurek Jizo znajduje się po prawie stronie od wejścia do świątyni Zōjō-ji. Wstęp jest bezpłatny, a teren wokół świątyni dostępny bez ograniczeń.
Dojazd: stacje metra Onarimon (linia Mita Subway Line) lub Daimon (linie Oedo i Asakusa Subway Line).
Atrakcje w Tokio: Zobaczyć Harajuku i umrzeć
Harajuku, pff.
Turystyczne wygi, które na Tokio zjadły sobie zęby, pewnie tylko się skrzywią (co zresztą nie będzie reakcją zupełnie od czapy). Co nie zmienia faktu, że Harajuku raz zobaczyć trzeba. I kropka.
Harajuku to kolebka kultury cosplay (i tokijskie zagłębie kiczu). To właśnie tu gotyckie lolity i inni przebierańcy zaopatrują się w swoje super kawaii kostiumy i dodatki (a potem w nich paradują). Serce dzielnicy bije na Takeshita Dori. Ulica ma tylko 400 metrów długości, ale to będzie najdłuższe czterysta metrów w twoim życiu.
Objawy wizyty na Takeshita Dori: oczopląs i przebodźcowanie.
Dla lepszego efektu wybierz się do Harajuku zaraz po przylocie do Japonii.
A skoro już tam zajedziesz, to koniecznie zajrzyj do domu towarowego Laforet (czego tam nie ma! Harajuku w pigułce), a chętni, odważni (oraz cierpliwi) w maleńkim bistro Cafe & Pancake gram mogą popróbować japońskiej wariacji na temat amerykańskich naleśników – puchatych Premium Pancakes (950¥), o ile załapią się na jedną z (zaledwie!) 60 porcji, które codziennie są przygotowywane (po 20 zestawów o godz. 11, 15 i 18, a zapisy ruszają godzinę wcześniej).
W wersji dla niecierpliwych puchaty naleśnik (placek) ląduje w kubku z truskawkami lub tiramisu (500¥).
Dojazd: linią JR Yamanote (stacja Harajuku) lub metrem (stacja Meijijingu-mae).
Atrakcje w Tokio: This is a man’s world – Akihabara
O ile Harajuku było słodko-mdlące i dziewczęce, o tyle Akihabara to królestwo chłopców w każdym wieku (ze szczególnym uwzględnieniem pełnoletnich).
Akiba słynie z licznych sklepów z elektroniką (również używaną), w dalszej kolejności to królestwo subkultury otaku (fanów gier, mangi i anime najoględniej rzecz ujmując). To też właściwy adres, jeśli szukasz Meido Kissaten, czyli maid cafes – tych słynnych japońskich przybytków, w których krzyżówki lolitek z pokojówkami prócz podawania super kawaii jedzenia ugoszczą cię jak (hm) króla, a na życzenie nawet nakarmią łyżeczką.
Wreszcie Akihabara to też zagłębie sklepów dla dorosłych, ale żadnych tam wstydliwie pochowanych w bramach sklepików, tylko wielopiętrowych sex shopów. Na czele z ośmiopiętrowym M’s: Pop Life sex department store. Tak, to jeden z najdziwniejszych sklepów w Tokio.
Dojazd: stacja Akihabara (m.in. linia Yamanote oraz metro Hibiya)
Atrakcje w Tokio: Miasto z góry – darmowy taras widokowy w Tokyo Metropolitan Government Building w Shinjuku
Tokio naprawdę nie ma końca! Aby się o tym przekonać wystarczy wjechać na 45 piętro Metropolitan Government Building – to najlepszy (bo panoramiczny i w dodatku bezpłatny!) punkt widokowy na Tokio.
Oczywiście panoramę Tokio można oglądać też z Tokio Tower albo Sky Tree, ale za wjazd na nie trzeba płacić (i to słono), a tymczasem jedyne co trzeba zainwestować we wjazd na taras widokowy Tokyo Metropolitian Government Building to czas. Innymi słowy, trzeba swoje odstać w kolejce do windy. Ale warto, bo u góry czekają widoki jak marzenie.
Potwierdzam, że z Tokyo Metropolitian Government Building widać górę Fuji!
I chyba w tym wszystkim najfajniejsze jest to, że północna wieża (bo są dwie!) czynna jest od 9:30 aż do 23 ergo można cieszyć oko widokami Tokio za dnia i po zmierzchu. W dodatku (powtarzam): za darmo.
Dojazd: Pociągiem prawie pod samą windę, bo w podziemiach Tokyo Metropolitian Government Building jest stacja metra Tocho-mae, a ze stacji Shinjuku to kilka minut spaceru.
A skoro już jesteśmy w Shinjuku, to dlaczego by nie zrobić sobie selfie z Godzillą?
Dwunastometrową głowę tego włochatego drania znajdziecie na dachu budynku Toho Cinemas Shinjuku. Jest dobrze widoczny od strony wejść do kina. Kina, które w nazwie ma Shinjuku, to w zasadzie leży w sercu Kabuki-cho – tokijskiej dzielnicy czerwonych latarni (podobno opanowanej przez yakuzę, ale ponieważ to Japonia włos nie spadnie ci tu z głowy).
Darmowe atrakcje w Tokio: D47 Museum w dzielnicy Shibuya
Nazwa muzeum nadano tu trochę na wyrost, ale koncept jest na tyle zacny, że nie będę się czepiać. D47 Museum to inaczej Muzeum 47 prefektur, czyli innymi słowy muzeum całej Japonii. Założenie jest takie, że na ósmym piętrze wieżowca Shibuya Hikarie każda z czterdziestu siedmiu japońskich prefektur dostaje pięć minut (które trwa ok. 3 miesięcy) na pokazywanie tego, co w niej najciekawsze i najbardziej charakterystyczne z perspektywy designu i turystyki. Prezentacjom prefektur towarzyszy też dwujęzyczny przewodnik oraz sklepik z lokalnymi produktami i pamiątkami.
W czasie mojego drugiego pobytu w Tokio (wrzesień 2019) pokazywała się akurat prefektura Kagawa.
Jak pisałam wstęp jest bezpłatny, muzeum D47 czynne jest codziennie od 11 do 20. Tutaj możecie sprawdzić, która prefektura w tej chwili opanowała Muzeum D47. Dodatkowo na 11 piętrze Shibuya Hikarie jest sky lobby – punkt widokowy na dzielnicę. Też darmowy.
Dojazd: metro Shibuya
Darmowa atrakcje w Tokio: ruchomy zegar Ghibli
Potężny steampunkowy zegar, który świątek-piątek robi show zaprojektował Hayao Miyazaki ze Studia Ghibli. Zegar ożywa codziennie kilka minut przed 12, 15, 18 i 20 oraz dodatkowo o 10 rano w weekendy. Warto być na miejscu przynajmniej dziesięć minut przed pełną godziną, by zająć dobre miejsce.
Wideo spoiler, dla tych bardzo ciekawych jak ożywa wielki zegar Ghibli.
Dojazd: Zegar Ghibli zdobi Nittele Tower – głóną siedzibę Nippon TV). Najbliższe stacje metra to Shiodome lub Shimbashi.
W Tokio wszystko było fajne, ale nawet jeśli nie było fajne to i tak koniec końców było fajne – oto błyskotliwa puenta, którą ukuliśmy wspólnymi siłami z mym drogim towarzyszem podróży. Bo Tokio wspaniałe jest (po przetrawieniu szoku kulturowego). Amen.
Czytaj również pozostałe posty z podróży do Japonii:
- Co trzeba zobaczyć w Tokio część 1
- Kioto w pigułce dla zabieganych
- Jak zorganizować wyjazd do Japonii | Transport w Tokio i Japan Rail Pass
- Makaki japońskie kąpią się w gorących źródłach + Nagano | Jigokudani Snow Monkey Park
- 8 trików jak tanio zorganizować wyjazd do Japonii
- Noclegi w Japonii: jak szukać by na spanie nie wydać fortuny (+ sprawdzone hotele!)
- Jak zorganizować wyjazd do Japonii | pieniądze, internet, przydasie
- Jak zorganizować wyjazd do Japonii | kiedy najlepiej polecieć i czego spodziewać się po drodze
- Japonia: lista lektur | Co przeczytać przed podróżą do Japonii?
- 6 największych zaskoczeń w Japonii
Podobało się?
Postaw mi wirtualną kawę lub udostępnij artykuł znajomym. Da mi to poczucie, że to, co robię ma sens.
Po więcej pomysłów zajrzyj do spisu treści bloga.
No i zostań ze mną na dłużej, aby nie przegapić kolejnych tekstów.
Polub na Instagramie i Facebooku!
Lub zapisz się do newslettera z powiadomieniami o nowych artykułach.
DZIĘKUJĘ!
Podobne artykuły
Cześć!
Nazywam się Zofia Jurczak, a to moja strona poświęcona podróżom
Jestem kulturoznawczynią (UJ), stypendystką Miasta Krakowa. Moje koniki to Kraków (napisałam o nim dwie książki), muzea, miasteczka, dziedzictwo kulturowe i historyczne. Kocham Japonię, uwielbiam wyspy. W podróży napędza mnie ciekawość. Na stronie piszę o tym, co mnie kręci.
Więcej