Co to jest ten świdermajer i gdzie w Otwocku szukać jego pięknych przedstawicieli?
A jak Andriolli Michał Elwiro
Michał Elwiro Andriolli to jeden z tych artystów, których twórczość zna się raczej ze szkoły niż muzeum. Ilustrował on bowiem książki tuzów polskiego romantyzmu, więc jeśli mieliście w rękach obrazkowe wydanie „Pana Tadeusza” albo „Balladyny” to pewnie właśnie z jego rysunkami.
Ale Michał Elwiro prócz talentów plastycznych miał też nosa do interesów. Więc gdy w 1880 roku wszedł w posiadanie dwustu hektarów lasu wzdłuż rzeki Świder postanowił, że wybuduje nie tylko własny dworek, ale i kilkanaście domków dla letników złaknionych podmiejskiej idylli. Wszystkie według własnego pomysłu i w spójnym stylu, który za jakiś czas nazwany zostanie świdermajer. Drewniane domy miały lekką konstrukcję z gankiem lub przeszkloną werandą, szpiczaste dachy, zdobne balustradki i ażurowe dekoracje. Andriolli osobiście projektował koronkowe wzory.
Pomysł chwycił, nawet bardziej niż Michał Elwiro podejrzewał. Kopie „andriollówek” zaczęły coraz liczniej wyrastać w okolicy. Budowlany pęd skończył dopiero wybuch drugiej wojny światowej.
Aha, po domkach z kolonii Andriollego nie ma dziś śladu.
B jak biedermajer, z którym świdermajer nie ma nic wspólnego
Ale to tak bywa, gdy za dobrą monetę bierze się nazwę ukutą przez poetę. Słowotwórcą był Konstanty Ildefons Gałczyński, który w żartobliwym poemacie „Wycieczka do Świdra” pisał, że
Te wille, jak wójt podaje,
są w stylu „świdermajer”
Co brzmi milion razy lepiej niż „w stylu nadświdrzańskim”, ale z punktu widzenia historii sztuki nie ma wiele sensu. W stylu biedermajer urządzano wnętrza, a nie budowano domy. I to jest raz. A dwa, że mazowiecki świdermajer to owoc randkowania szwajcarskiego schroniska z rosyjską daczą, tymczasem biedermajer po mieczu i kądzieli był Niemcem.
G jak Gurewicz – świdermajer największy i najpiękniejszy (a ostatnio też sławny)
Jeżeli w Otwocku mielibyście zobaczyć tylko jednego świdermajera, to niech będzie to dawny pensjonat Abrama Gurewicza na rogu ulic Armii Krajowej i Wspólnej. To największy drewniany budynek na linii otwockiej, a kto wie czy nie w Polsce. Powstawał kawałkami, skrzydło po skrzydle (jest ich ponoć siedem, choć ja doliczyłam się sześciu) przez piętnaście lat do 1921 roku. Przed wojną działał w nim luksusowy dom wczasowy, po wojnie m.in. centralny szpital lotniczy oraz liceum medyczne. To ostatnie wyniosło się z Gurewicza w latach dziewięćdziesiątych i od tamtej pory pensjonat już tylko popadał w ruinę.
Gdy kilka lat temu nowy właściciel zabrał się za remont, okazało się, że Gurewicz jest w katastrofalnym stanie i trzeba go de facto zbudować od nowa. Tak uczyniono, przywracając mu oryginalny wygląd sprzed wojny.
Nowy Gurewicz w środku mieści klinikę ortopedyczną, ale nim naprawiono tu pierwsze kolano zagrał w najgłośniejszej świątecznej reklamie 2020 roku. Reklama jest tak długa, że trudno ją zdzierżyć w całości, nawet w wersji sparodiowanej przez Klub Komediowy, ALE! przyznać trzeba, że Gurewicz wygląda w niej wyśmienicie.
(Też byłam zdziwiona, że to świdermajer w Otwocku. W pierwszej chwili pomyślałam, że reklamę kręcono w Skandynawii.)
K jak Kościelna i Kościuszki, czyli gdzie znaleźć świdermajer w Otwocku
Najlepiej tam, gdzie ulica Kościelna przecina się z Kościuszki. Na każdym rogu stoi inny świdermajer, sporo ich też w niedalekiej okolicy. Gdzie indziej w Otwocku próżno szukać aż takiego nagromadzenia architektury drewnianej na metr kwadratowy. I to we wszystkich stadiach. Od willi, które są w dobrych rękach, przez dyskretny urok rozkładu, po rudery, którym nie pomógłby już nawet cud boski. Tych pierwszych jest najmniej, niestety.
Inne ulice w Otwocku, na których znajdziecie domy w stylu świdermajer to m.in. Warszawska (numery 5, 34), Willowa, Inwalidów Wojennych, Żeromskiego, Reymonta, Prusa, a pod adresem Konopnickiej 7a stoi Willa Kahana, która zagrała w filmie Doroty Kędzierzawskiej „Pora umierać”.
L jak letnisko
Tu nie ma żadnej tajemnicy. Wystarczy porównać mapę ziemi polskich z dziewiętnastego wieku z aktualną, by zrozumieć skąd wzięła się popularność letniska w Otwocku i co spowodowało jego upadek.
Gdy Andriolli kupował grunty nad Świdrem mieszkańcy zaboru rosyjskiego nie mieli zbyt wielu, hmm, bezwizowych opcji urlopowych. Tatry wylądowały w Galicji, Bałtyk i jeziora miały Prusy. W Kongresówce więc w roli gór obsadzono Ojcowski Park Narodowy, a plażę mogła zagrać wydma nad rzeką. Na przykład nad Świdrem – rzeczką prześliczną, meandrującą przez sosnowy las i mazowieckie piachy. Z powietrzem pachnącym żywicą i wygodnym dojazdem z Warszawy. Pociągi kolei nadwiślańskiej dojeżdżały do Otwocka już w czasach Andriollego.
Nie bez znaczenia były też czekające na letników atrakcje: rauty, koncerty, piesze wycieczki i wieczorki brydżowe. No i towarzystwo, bo nad Świdrem bywała śmietanka: Władysław Reymont, Julian Tuwim czy Adolf Dymsza. Taki Bolesław Prus wypoczywał u Andriollego nim to było modne, a Kornel Makuszyński kurując się w Otwocku wymyślił Koziołka Matołka.
➙ CZYTAJ RÓWNIEŻ: Szymborska, Lem, Szymanowski, Hasior, Kasprowicz – poznaj związane z nimi miejsca w Zakopanem
Nie wysoko. Nie za nisko.
Fenomenalne letnisko.
Świder.
Powtarzam:
Świder.
Reklamował Konstanty Ildefons Gałczyńskiej w znanej już „Wycieczce do Świdra”.
Tylko że po czterdziestym piątym roku wszystko to straciło na atrakcyjności. Świder, w którym woda może sięga pasa (kładąc nacisk na może), przegrał w przedbiegach z mazurskimi jeziorami i plażami nad Bałtykiem. Upaństwowione wille i hotele jedne po drugich zmieniały się w mieszkania komunalne i instytucje publiczne. Skończyły się czasy urlopowania w dobrym towarzystwie. Bywanie nad Świdrem przestało być modne.
U jak uzdrowisko dla chorych piersiowo
Letników nad Świder ściągnął Andriolli. Kuracjuszy do Otwocka doktor Józef Marian Geisler, który jako pierwszy poznał się na dobroczynnych możliwościach tutejszego mikroklimatu. W 1893 roku otworzył całoroczne sanatorium dla – jak to się wtedy mówiło – chorych piersiowo, co oznaczało głównie gruźlików. Walka z prątkami odbywała się na wielu frontach. Jedną z praktykowanych metod, obok leczniczych kąpieli i wdychania balsamicznego otwockiego powietrza, było picie kumysu – niskoprocentowego napoju alkoholowego pędzonego na końskim mleku. Inną werandowanie w leżalniach, czyli wylegiwanie się w słońcu na balkonie czy werandzie. A przecież jedno i drugie to kanoniczne elementy architektury nadświdrzańskiej.
Z biegiem lat uzdrowisko w Otwocku rozszerzyło świadczenia kuracyjne o chorych na nerwy i „złą przemianę materji”. Szczególnie na tej drugiej niwie odnosiło sukcesy. Dowód znalazłam w niezawodnym „Przewodniku Zdrojowo-Turystycznym” z 1931 roku:
Obserwowane przez lekarzy dobre wyniki kuracji przeprowadzonych w Otwocku, a zwłaszcza szybki przyrost wagi, będący niejako cechą charakterystyczną (…) miejscowości, ustaliły raz na zawsze dobrą opinję Otwocka jako leśnej stacji klimatycznej (…).
Otwock status miasta uzdrowiskowego stracił w latach sześćdziesiątych, ale nadal leczy się w nim „chorych piersiowo”.
➙ CZYTAJ RÓWNIEŻ dlaczego warto wybrać się do Buska-Zdroju
Z jak zwiedzanie Otwocka, które łatwe nie jest
W kategorii „niewykorzystany potencjał turystyczny” dla Otwocka zabrakłoby skali.
Bo to miasto dla tych, którzy lubią wyzwania. Co nie znaczy, że nie ma w Otwocku co robić i co oglądać. O nie! W żadnym razie. Jednak zwiedzanie ad hoc metodą „gdzie nogi poniosą” to jak proszenie się o rozczarowanie. Na wsparcie informacji turystycznej też nie ma co liczyć. Można ją sobie pooglądać zza płotu.
Świdermajery w Otwocku nie stoją na każdym rogu. Częściej chowają się w krzakach i zapuszczonych podwórkach. Szukanie kolejnych jest więc w sumie niezłą zabawą, o ile ktoś ma na to czas i ochotę. Nie znalazłam też żadnego szlaku czy planu, który porządkowałby najciekawsze świdry w sposób ułatwiający odnalezienie się turyście niezorientowanemu w topografii Otwocka. Są co prawda na stronie miasta opisy ciekawych tematycznych spacerów, ale ich przydatność w terenie jest znikoma.
Sprawy nie ułatwia fakt, że Otwock jest miastem rozległym i bez urbanistycznego sensu. Nie założono go na mocy prawa czy królewskiego przywileju, jest miastem z awansu, poskładanym z mniejszych osad w 1916 roku. Dlatego brakuje w nim centralnego placu, jest za to plątanina uliczek, na którą już w 1906 roku utyskiwał autor „Przewodnika po Otwocku i jego okolicach”.
Wszystko to razem sprawiło, że jako turystka czułam się w Otwocku trochę zagubiona, co w innych miastach podobnej wielkości nie przydarzyło mi się nigdy. Ba, nadal nie wiem czy znalazłam najciekawsze świdermajery? I gdzie w Otwocku bije serce miasta? I czy gdziekolwiek da się napić kawy? Bo żadnej kawiarni nie widziałam. Tym razem wiedza ta nie była mi do szczęścia niezbędna, bo covid, wiadomo. Ale gdy wrócę kiedyś do Otwocka zwiedzić muzeum, odwiedzić kirkut oraz przejść się wzdłuż Świdra szlakiem Andriollego, to wolałabym wiedzieć, czy pakować do plecaka termos i wałówkę.
Aktualizacja: napisał do mnie p. Marcin Szczygielski, dzięki któremu Otwock dorobił się Szlaku Architektury Świdermajer pod auspicjami PTTK! Szukajcie biało-czarnych oznaczeń! Szlak ma 28 km długości (ale podzielić na dwie niedługie wycieczki), rozpoczyna się i kończy na stacji PKP Świder przechodząc przez najważniejsze zabytki tej architektury.
Przydało się? Udostępnij znajomym!
Postaw mi wirtualną kawę. Da mi to poczucie, że to, co robię ma sens.
Po więcej pomysłów zajrzyj do spisu treści bloga.
Zostań ze mną na dłużej, aby nie przegapić kolejnych tekstów.
Polub na Instagramie i Facebooku!
Lub zapisz się do newslettera z powiadomieniami o nowych artykułach.
DZIĘKUJĘ!
Podobne artykuły
Cześć!
Nazywam się Zofia Jurczak, a to moja strona poświęcona podróżom
Jestem kulturoznawczynią (UJ), stypendystką Miasta Krakowa. Moje koniki to Kraków (napisałam o nim dwie książki), muzea, miasteczka, dziedzictwo kulturowe i historyczne. Kocham Japonię, uwielbiam wyspy. W podróży napędza mnie ciekawość. Na stronie piszę o tym, co mnie kręci.
Więcej