Co łączy Witkacego, Jana Kasprowicza, Wisławę Szymborską, Stanisława Lema, Władysława Hasiora i Karola Szymanowskiego? Odpowiedź brzmi: Zakopane!
Ruszamy zwiedzać Zakopane! Azymut: kultura i sztuka prima sort. Zabieram was na mocno kulturalny spacer po Zakopanem śladem artystów, którym pobyt na Podhalu zmienił życie: Witkacego, Karola Szymanowskiego, Jana Kasprowicza, Władysława Hasiora, Stanisława Lema i Wisławę Szymborską. Zgaduję, że ostatnia dwójka średnio na jeża kojarzy się z Zakopanem czy w ogóle Podhalem, ale uwierzcie mi, że Szymborska i Lem na trasie kulturalnego przewodnika po Zakopanem to nie przypadek.
Chodźcie ze mną na kulturalny spacer po Zakopanem!
Nie wiem jak dla Was, ale dla mnie Zakopane równa się Witkacy
A właściwie Stanisław Ignacy Witkiewicz – malarz, literat, dramatopisarz, ale też genialny dziwak oraz rzutki przedsiębiorca, który pod Giewontem rozkręcił firmę portretową (a po godzinach eksperymentował z rozmaitymi używkami, czego oczywiście nikomu nie polecam).
Myślę sobie, że Witkacy skazany był na Zakopane. Z takim pochodzeniem inaczej być nie mogło. Ojciec Witkacego – Stanisław Witkiewicz senior – od podstaw stworzył to, czym my się teraz tak na Podhalu zachwycamy – styl zakopiański (napiszę o tym kiedyś osobny tekst, obiecuję!).
Chrzestną Stasia Ignacego była Helena Modrzejewska. A rodzona matka – pani Maria Witkiewiczowa – miała smykałkę do biznesu. Bo ktoś musiał utrzymywać familię i łożyć na prywatne lekcje synka. Pani Witkiewiczowa była kobietą pracującą, co żadnej pracy się nie boi. Gdy okazało się, że lekcjami muzyki na rodzinę nie zarobi, wzięła się za hodowlę drobiu i szycie fraków, po to by ostatecznie przerzucić się na wynajem pokoi letnikom.
Ale wróćmy do Witkacego i jego Firmy Portretowej „S. I. Witkiewicz”
Firma miała motto (Klient musi być zadowolony. Nieporozumienia wykluczone) i precyzyjny regulamin, który ma pozory humorystyki, a jest wynikiem ponurych doświadczeń.
Witkacy wyróżniał w nim sześć typów portretów – od ‘wylizanych’ (typ A: wykonanie „gładkie”, z pewnym zatraceniem charakteru na korzyść upiększenia, względnie zaakcentowania „ładności”), przez malowane pod wpływem wspomagaczy (typ C: zbliżony do Czystej Formy, czyli z punktu widzenia krytyków i laików karykatura i deformacja) po typ E – totalną portretową wolną amerykankę. W tym ostatnim zamawiający nie mógł być pewien niczego, prócz ceny, bo typ E był najtańszy. Krytyka wykluczona. Poprawki kategorycznie zabronione.
Zakopiańskie atelier Firma Portretowa „S. I. Witkiewicz” mieściło się w willi Witkiewiczówka na Antałówce pod numerem 9. Willa jest z początku dwudziestego wieku, wybudowana w stylu zakopiańskim – wiadomo, choć paradoksalnie nie zaprojektował jej Stanisław Witkiewicz, a jego brat – Jan. Willa Witkiewiczówka dziś jest własnością prywatną, więc można oglądać ją tylko z zewnątrz, dlatego poszukiwania ducha Witkacego w Zakopanem wspomożemy jeszcze jednym adresem.
Chramcówki 15 i Teatr im. Stanisława Ignacego Witkiewicza
W którym nie tylko grane są sztuki Witkacego (i nie tylko Witkacego zresztą), ale z naszym bohaterem można dosłownie stanąć oko w oko. Łypie on bowiem na przechodniów z elewacji teatru i Zaułka Witkacego.
Niesamowita jest też siedziba teatru – dawny Zakład Wodoleczniczy doktora Chramca. Nawet jeśli nie wybieracie się na spektakl (a teatr Witkacego gra przez cały rok, również w wakacje!), to i tak warto po prostu zajrzeć do foyer. Ma klimat jakiego nie znajdziecie nigdzie indziej w Zakopanem. Repertuar Teatru Witkacego w Zakopanem znajdziecie tutaj.
PS a gdyby komuś marzyło się napatrzeć się na dzieła Witkacego w skondensowanej ilości, to polecam wybrać się do Słupska. Tamtejsze Muzeum Pomorza Środkowego ma największa kolekcję obrazów na świecie!
Karol Szymanowski – do Zakopanego w poszukiwaniu muzyki narodowej
Karol Szymanowski miał idee fix: wprowadzić polską muzykę na światowe salony (przy okazji zyskując dla siebie sławę i majątek). Pomóc mu w tym miała muzyka góralska, której pierwotną dzikością zachwycił się podczas licznych wizyt w Zakopanem. Które z kolei przepisano mu na receptę. Szymanowski przyjeżdżał na Podhale dla podratowania zdrowia, ale koniec końców tak wrósł w klimat miasta, że wraz z Witkacym uchodził za kulturalną ikonę międzywojennego Zakopanego.
Choć – dodać trzeba – ich przyjaźń łatwa nie była. Dość powiedzieć, że panowie poróżnili się o narzeczoną Witkiewicza, która popełniła samobójstwo rzekomo z powodu Szymanowskiego. Sprawa o tyle tajemnicza, że kompozytor nigdy nie ukrywał, że woli panów. Tak czy owak, Karol Szymanowski długo pod Giewontem się nie pojawiał, ale gdy już wrócił, to wsiąkł na dobre. Jak mówił Zakopane nim zawładnęło. Jednak nad wędrówki po górach przedkładał poszukiwania nowych narodowych brzmień. Muzyka i folklor góralski pasowały mu doskonale.
Willę Atma Szymanowski nazywał swoim miejscem na ziemi
Oraz jedynym prawdziwym domem od czasów dzieciństwa w Tymoszówce.
W drewnianym góralskim pensjonacie z końca dziewiętnastego wieku Karol Szymanowski mieszkał pięć szczęśliwych lat. Zajmował cztery pokoje na parterze wraz z werandą – cudownym miejscem, w którym szczególnie lubił podejmować bliskich i teraz każdy odwiedzający Atmę może poczuć się jak gość kompozytora i spocząć w replikach jego wiklinowych foteli.
Dziś willa Atma to muzeum biograficzne Karola Szymanowskiego (oddział Muzeum Narodowego w Krakowie). Na szczególną uwagę zasługują portrety Szymanowskiego (z firmy portretowej „S. I. Witkiewicz”, a jakże!), pamiątki (koncertowy smoking) i rekonstrukcja stylowo urządzonego gabinetu, w którym kompozytor ukończył swoje opus magnum – balet „Harnasie”. A mozolił się nad nim długie osiem lat. Chyba było warto, bo balet światową prapremierę miał w Pradze, a kolejne wystawienie – na deskach Opery Paryskiej – okazało się ogromnym sukcesem.
Muzeum Karola Szymanowskiego w willi Atma w Zakopanem można zwiedzać od wtorku do niedzieli w godzinach 10-17.
adres: Kasprusie 19, Zakopane
Jan Kasprowicz – szczęście nazywa się Marusia. Oraz dom na Harendzie
Historia miłosna młodopolskiego poety Jana Kasprowicza i Marii de domo Bunin to jedno z bardziej romantycznych love story w dziejach nowożytnych. W dodatku, w odróżnieniu od takiego „Romea i Julii” ma happy end!
Więc On – chłopski syn z Kujaw. Najstarszy z czternaściorga rodzeństwa, notorycznie wyrzucany ze szkół, samouk z megatalentem do języków obcych. Tłumaczył m.in. Goethego, Oscara Wilde’a i Ajschylosa, a zaliczką na poczet tłumaczenia Szekspira opłaci zakup willi na Harendzie, ale nie uprzedzajmy biegu wypadków. Na razie dopiero co przyprawiono mu rogi. Przyprawił mu je zresztą sam Stach Przybyszewski, który u Kasprowiczów był w gościach. A jakby nieszczęść było mało, to kolejne odsłony miłosnego trójkąta opisywał na łamach „Chimery”. W rezultacie Jadwiga Kasprowiczowa dała nogę z Przybyszewskim, a upokorzony poeta został sam z dwiema małoletnimi córkami.
Pocieszenia szukał zaglądając do butelki, a by uspokoić skołatane nerwy Jan Kasprowicz wyruszył w podróż. Do Włoch. I wtedy na scenie pojawia się Ona – młodsza o blisko trzydzieści lat córka rosyjskiego generała. Poznają się w pociągu z Rzymu do Neapolu (przypadek numer 1). Zaiskrzyło od razu, nie przeszkodziło im nawet, że rozmawiać muszą po niemiecku. Ale lato w Sorrento szybko minęło, a ich drogi się rozeszły. Kasprowicz myślał, że na zawsze. Panna Maria Bunin był jednak innego zdania. Więc gdy dwa lata później we Lwowie znów na siebie wpadają (przypadek numer 2), Marusia już nie odpuszcza.
Zrobiłem wszystko, co mogłem, by zapomnieć o Pani, ale to niemożliwe. Żyję tylko myślą o Pani
Pisał do niej w liście, którego fragment cytuję za tym artykułem (którego lekturę zresztą gorąco polecam!).
W willi na Harendzie Jan Kasprowicz spędził ostatnie trzy lata życia
Harenda była spełnieniem jego marzeń o własnym domu w górach, dla którego poświęcił posadę rektora Uniwersytetu Lwowskiego. Drewnianą willę z lat dwudziestych XX-wieku odkupił (m.in. za tego nieprzetłumaczonego Szekspira) od angielskiej malarki Winifred Cooper.
Związek Kasprowiczów na Harendzie przeżywał wzloty i upadki, ale Marusia została w nim do końca, a nawet dłużej. Po śmierci poety z muzy zmieniła się w gorliwą westalkę jego pamięci i kustoszkę muzeum na Harendzie, z której zresztą nie wyprowadziła się do końca życia. Ba, łatała skromny budżet oprowadzając po domu.
Od tamtego czasu w willi na Harendzie nic się nie zmieniło! Jest cudownie staroświecka, pełna książek, rękopisów, obrazów (portrety małżonków z firmy portretowej „S. I. Witkiewicz” obecne!), rodzinnych fotografii, pamiątek i autentycznych drobiazgów. Harenda wygląda tak jakby pani Maria przed chwilą wyszła z domu.
Według mnie willa Kasprowiczów na Harendzie to najbardziej czarowne miejsce w całym Zakopanem!
Muzeum Jana Kasprowicza na Harendzie można zwiedzać codziennie prócz poniedziałków, świąt państwowych oraz kościelnych. Godziny zmieniają się w zależności od pory roku. W cenę biletu wliczone jest oprowadzanie. Zajrzyjcie na stronę willi Harenda w Zakopanem po więcej szczegółów. Przy okazji, Willa „Harenda” – Muzeum Jana Kasprowicza w Zakopanem leży na szlaku architektury drewnianej w Małopolsce.
adres: Harenda 12A, Zakopane
Władysław Hasior – sztuka ponad wszystko
Zostawmy styl zakopiański i romantyczne historie. Zabieram was teraz w zupełnie inne miejsce. Pawilon leżakowni dawnego sanatorium Warszawianka chowa się w drzewach na tyłach (wyjątkowo stylowej!) Biedronki. Łatwo przeoczyć go idąc Jagiellońską. Przed wojną w leżakowni gruźlicy zażywali kąpieli słonecznych, dziś też zażywa się tu kąpieli, ale w sztuce.
Władysław Hasior już lata temu uprawiał sztukę bardzo w duchu zero waste. Porzucił klasyczną rzeźbę na rzecz trójwymiarowych kompozycji z codziennych drobiazgów i co tu dużo gadać – rupieci. Fachowo nazywa się to asamblażem, ale ja wolę moją niefachową ‘sztukę recyklingu’. Bo tajemnicą poliszynela było, że Hasior składniki czerpał również (a może przede wszystkim?)… ze śmietników.
Tworzone z nich trójwymiarowe kolaże wcale rzadko były ironicznym komentarzem PRL-owskiej rzeczywistości. A mimo to – ujmując rzecz w dużym uproszczeniu – komunistyczna wierchuszka go uwielbiała, czego z kolei Władysławowi Hasiorowi nie mogli wybaczyć koledzy-artyści.
Co na to sam zainteresowany? Nic łamane na niewiele. Władysława Hasiora mało co prócz sztuki interesowało. Śmiało więc można rzec, że tyłek uratowało mu Muzeum Tatrzańskie, darując w latach 80. dawną leżakownię. Hasior mieszkał tu, tworzył, prowadził autorską galerię oraz coś co nazywał ‘świetlicą powiatową’. Dziś jednym z elementów wystawy są zresztą jego książki, szkice i trochę osobistej korespondencji. A w magazynie ponoć nadal spoczywa walizeczka z piżamami.
Galeria Władysława Hasiora od progu robi wrażenie. Ni to teatr, ni świątynia sztuki. Zwiedza się w półmroku, w takt niepokojąco trzeszczącej podłogi, wdychając intensywny zapach starego drewna. Hasior sam zaaranżował przestrzeń galerii i mi to, co robił kojarzy się z innym self-made muzeum – Muzeum Salvadora Dalego w Figueres.
(PS szczególnej uwadze polecam dzieła „Chuć domowa” i „Dama z łasiczką” – oba twórczo wykorzystujące futro i grabie, a także ołtarzyk ku czci mamony)
Galerię Władysława Hasiora w Zakopanem można zwiedzać codziennie, w niedziele do 15, w pozostałe dni do 18.
adres: Jagiellońska 18B, Zakopane
Na deser zostawiłam miejsce w Zakopanem z największym natężeniem literatury na metr kwadratowy
A jest nim Astoria Willa Literatów (to dziś), a w nieodległej przeszłości po prostu Dom Pracy Twórczej im. Stefana Żeromskiego. Pytacie kto w Astorii bywał? Ja na to, że kto tu nie bywał! Albo inaczej: kto tu nie tworzył! Na przykład taki Stanisław Lem, którego ufam, że nikomu przedstawiać nie trzeba, na twórczym turnusie w willi Astoria napisał swoje najbardziej znane dzieło –„Solaris”.
Z kolei Wisława Szymborska w Zakopanem nie napisała niczego znanego (ale może się mylę?), ale za to właśnie tu, w Astorii, dowiedziała się o przyznaniu literackiej Nagrody Nobla.
➙ CZYTAJ RÓWNIEŻ: Spałam w mieszkaniu Wisławy Szymborskiej! Ty też możesz
Miejscowa legenda głosi, że telefon z Akademii Szwedzkiej zaskoczył Wisławę Szymborską przy zupie koperkowej. Nie potwierdzają tego jednak biografki poetki w „Pamiątkowych rupieciach”, a ekipa z Astorii (bo oczywiście, że o to zapytałam!) zapamiętała tylko, że od rana pod willą nerwowo kręcili się dziennikarze.
W willi Astoria bywali też Czesław Miłosz (klik tutaj by zobaczyć jego krakowskie mieszkanie), Marek Hłasko, Magdalena Samozwaniec, Wiesław Myśliwski czy Sławomir Mrożek. Dziś natomiast nie potrzeba legitymacji ZLP i statusu literata, by w Astorii przenocować. A jeśli noclegi ci nie w głowie (słusznie, skoro wygrasz dom w Zębie), zawsze możesz wpaść na domowy obiad. Przyjemność ta kosztuje 25 złotych (stan na sierpień 2019), składa się z trzech dań (przy czym zupa wjeżdża w wazie) plus napój do wyboru. Jedyna niedogodność, że koniecznie trzeba się wcześniej zapowiedzieć, np. telefonicznie.
adres: Droga Do Białego 12, Zakopane
Zaskoczeni? Zainspirowani by spojrzeć na Zakopane przez kulturalny filtr i poszukać kolejnych smaczków?
Ważne! Artykuł powstał w ramach współpracy z marką Almette i był częścią kampanii promocyjnej loterii Almette 2019, w której do wygrania był dom z widokiem na Giewont.
Podobało się?
Postaw mi wirtualną kawę lub udostępnij artykuł znajomym. Da mi to poczucie, że to, co robię ma sens.
Po więcej pomysłów zajrzyj do spisu treści bloga.
No i zostań ze mną na dłużej, aby nie przegapić kolejnych tekstów.
Polub na Instagramie i Facebooku!
Lub zapisz się do newslettera z powiadomieniami o nowych artykułach.
DZIĘKUJĘ!
Podobne artykuły
Cześć!
Nazywam się Zofia Jurczak, a to moja strona poświęcona podróżom
Jestem kulturoznawczynią (UJ), stypendystką Miasta Krakowa. Moje koniki to Kraków (napisałam o nim dwie książki), muzea, miasteczka, dziedzictwo kulturowe i historyczne. Kocham Japonię, uwielbiam wyspy. W podróży napędza mnie ciekawość. Na stronie piszę o tym, co mnie kręci.
Więcej