Onsen instrukcja obsługi. Poradnik na własnym przykładzie pobytu w hotelu Shimobe (polecam!). Obiecuję, że po przeczytaniu tego tekstu japońska etykieta kąpielowa nie będzie mieć przed Wami żadnych tajemnic.
A kto wie czy nie zamarzycie o wymoczeniu gnatów w jednym z tysięcy japońskich gorących źródeł, bo…
Onsen to jedna z tych sytuacji, gdy leżysz i pachniesz a życie ci dogadza
Japońskie onseny (po naszemu gorące źródła) to takie połączenie SPA z kąpieliskiem termalnym i wczasami, tylko że bez jacuzzi, zjeżdżalni i innych bajerów, za to z hotelem, w którym goszczą cię i karmią jak królewiątko.
Największym onsenowym zagłębiem są okolice góry Fudżi, ale gorące źródła znajdziecie właściwie w całej Japonii (z dużymi miastami pokroju Tokio i Kioto włącznie). Są ich tysiące. Nie dziwota więc, że onsening to japoński sport relaks narodowy!
Przy okazji warto odróżnić sento od onsenu. Sento to publiczne łaźnie, w której woda nie pochodzi z gorących źródeł, ale poza tym reszta działa tak samo.
➙ CZYTAJ RÓWNIEŻ: makaki japońskie też kochają onseny, serio!
Wybraliśmy Shimobe Onsen w prefekturze Yamanashi
I spędziliśmy tam cudownie leniwy i turbo relaksujący dzień, choć jeszcze piękniej byłoby spędzić dni dwa, bo doba hotelowa to jednak za mało by w pełni zregenerować siły po intensywnym dwutygodniowym roadtripie.
Dlaczego akurat wylądowaliśmy w Shimobe Onsen?
Powodów było kilka:
Po pierwsze to górska miejscowość uzdrowiskowa z gatunku in the middle of nowhere. Jest tu kilka hoteli, ze dwa sklepy i trochę domów, a poza tym tylko góry i rzeka. No i cisza, cisza taka, że aż w uszach dzwoni. Czasem dzwoniło naprawdę, co znaczyło, że nadjeżdża pociąg.
Bo do Shimobe Onsen można dojechać koleją z Shizuoki (shinkanseny linii Tokaido) lub Kofu (do którego z kolei dojedziecie z Tokio linią Chuo). Jeśli macie JR Pass, to na przejazd nie wydacie ani grosza (co to ten JR Pass i skąd go wytrzasnąć pisałam tutaj).
Po trzecie naczytałam się w Internetach o doskonałej kuchni hotelu Shimobe i potwierdzam, że nie jest to czcze gadanie. Faktycznie karmią wybitnie, ale o tym za moment.
Sam hotel jest czyściutki i zadbany, choć wyraźnie nadgryziony przez ząb czasu. Wzięliśmy pokój standardowy z dwoma pojedynczymi łóżkami, który okazał się zaskakująco przestronny (oczywiście jak na japońskie standardy; o japońskich hotelach napisałam zresztą osobny tekst) i wygodny. Zmieścił się nawet fotel masujący i ekspres do kawy, a na powitanie czekały japońskie słodycze.
W hotelu jest też ogromny sklep z pamiątkami, bar i restauracja chińska.
Wreszcie koronnym argumentem był pewien hotelowy feature: rynienka z gorącą wodą do moczenia nóg z widokiem na ogród i pływające karpie. Jak tylko zobaczyłam ją w necie, od razu zamarzyłam by tak spędzić wieczór. No i słowo stało się ciałem.
Acha, żeby nie było wątpliwości spaliśmy w hotelu Shimobe (dokładnie tak się nazywa). Tutaj możecie obejrzeć więcej fotek i poczytać opinie.
Dzień z życia onseniusza
Pobyt w onsenie można streścić w czterech słowach: szorowanie, moczenie, wyżerka, powtórz.
Szorowanie, bo przed zanurzeniem w gorących źródłach trzeba się wymyć dogłębnie i kompleksowo. W onsenach nie ma jednak kabin prysznicowych, są za to stanowiska do mycia składające się z mikrego stołeczka (nie skłamię pisząc, że tylko przedszkolakowi byłoby na tym zydelku wygodnie), miski, kranu i niezbędnych kosmetyków.
Gdy już wypucujesz się od koniuszków palców po czubek głowy, możesz zanurzyć się w gorącej wodzie. Zanurzyć tak, ale pływać nie, bo onsenowanie to rozrywka kontemplacyjna. Emerycko? Bardzo emerycko! I bardzo dobrze!
W Shimobe Onsen do wyboru są większy basen wewnątrz i kilka mniejszych na zewnątrz (te na świeżym powietrzu nazywają się rotenburo, niestety w Shimobe nie ma interesujących widoków), a różnią się między sobą temperaturą wody: gorąca, bardziej gorąca, ukrop i zimna.
Wreszcie jedzenie. W pakiecie z noclegiem mieliśmy obiadokolację i śniadanie w formie bufetu. I to był kulinarny masterpiece. Nie będę próbować wymieniać, co tam było, bo było wszystkiego i pełno: kiszonek, ryb, mięsa, warzyw, tempury w malutkich porcyjkach – kąskach, dzięki czemu kosztowaniu nie było końca. Co szczególnie do serca wzięli sobie weseli panowie kucharze, najwyraźniej wyznający zasadę, że gajdzina* prędzej wypuszczą martwego niż nienakarmionego.
*gajdzin to po japońsku cudzoziemiec. W Shimobe Onsen byliśmy jedynymi gajdzinami wśród setek japońskich emerytów oraz małżeństwa z trójką przedszkolaków.
Onsen FAQ – 10 rzeczy, które trzeba wiedzieć by w onsenie nie wyjść na ostatniego chama i buraka
Onseny nie są koedukacyjne
Ergo panowie na prawo, a panie na lewo. A tak na serio to, to zależy od koloru zasłonki. Niebieska część jest dla panów, a czerwona dla pań.
W japońskich gorących źródłach kąpiesz się nago. NAGO
Więc nie pakuj kąpielówek, bo się nie przydadzą. Klapek też nie, bo po onsenie chodzi się boso. Buty zresztą zzuwa się jeszcze przed progiem i odkłada na specjalną półkę.
Za progiem zaś pozbywasz się reszty, do rosołu. Ciuchy składa się do koszyka i od tej pory występuje się już tylko jak pan bóg stworzył. Nago się myjesz, nago wchodzisz do balii i basenów. W onsenach nie ma kabin ani przepierzeń. Są za to lustra, suszarki i różne upiększające drobiazgi.
Onsen dress code
Jeśli w głębi duszy jesteś jak Big Lebowski i marzysz o dniu w szlafroku, to w onsenie twe marzenie (poniekąd) się ziści. Bo o ile kąpieli zażywa się na golasa, to po hotelu śmiga się w yukata, czyli lekkim bawełnianym kimonie. Można je nosić od zmierzchu do świtu, nawet na posiłki czy spacerek dookoła hotelu.
UWAGA! Zakładając yukatę pamiętaj o tym, by lewa poła była na wierzchu. Innymi słowy lewa na prawą. Odwrotnie ubiera się tylko nieboszczyków.
Co do zasady do onsenów i sento nie wpuszcza się osób z tatuażami
Bo w Japonii tatuuje się mafia, także sami rozumiecie, źle się kojarzy, psuje relaks, kisi atmosferę. Czy gajdzinów z tatuażami wpuszczają? Odpowiedź brzmi: to zależy!
Umyj się tak jakby od tego zależało twoje życie
Więc mydl się, szoruj i spłukuj mnogą ilość razy. No chyba, że chcesz wyjść na chama, buraka i przyczynić się do zerwania stosunków dyplomatycznych między Polską a Japonią.
Zwiąż włosy
Przed wejściem do gorącej wody. Bo jeśli nie, to patrz wyżej.
Onsen to lekcja ciałopozytywności
Onsen to królestwo ciał au naturel. Ciał różnych, kwadratowych i podłużnych. Nie chcesz się na nie gapić, ale – nie oszukujmy się – i tak gapić się będziesz. I działa to w dwie strony – a już zwłaszcza, jeśli jesteś jedynym gajdzinem w onsenie. Więc wstyd lepiej zostawić w szatni.
Ale! Nagość skraca dystans. Moje współtowarzyszki w gorącej wodzie od razu wzięły mnie w dwa ognie pytań łamaną angielszczyzną: czy jestem z Ameryki?, czy jestem tu sama? czy podoba mi się w Japonii?.
Po kąpieli napij się wody
Lub zrób to tak jak nakazuje japoński obyczaj kąpielowy: wychyl buteleczkę zimnej kawy z mlekiem. Na pewno nieopodal przebieralni stoi automat z napojami, który to zabezpiecza.
W części za zasłonką nie wolno robić zdjęć
Ale nim krzykniecie, że jak to tak to i skąd zdjęcia ilustrujące tekst, spieszę donieść, że zrobiłam je rano przed wymeldowaniem, korzystając z faktu, że autobusy z emerytami pojechały w siną dal i w hotelu nie było żywego ducha.
PS Jeżeli czytasz ten tekst, to pewnie wybierasz się do Japonii…
Czego szczerzę Ci zazdroszczę (byłam dwa razy i na tym nie poprzestanę!) – i to jest raz. A dwa, że na blogu znajdziesz pomoce naukowe, które jak za rączkę przeprowadzają przez proces planowania podróży do Japonii na własną rękę (plus podpowiadam jak nie wydać fortuny! – same sprawdzone tipy): czytaj tutaj jak zorganizować wyjazd do Japonii.
Przeczytaj też o 10 rzeczach, za którymi tęsknię po powrocie z Japonii oraz o 3 których nie brakuje mi wcale, o słodkim Uchiko, w którym zatrzymał się czas sto lat temu i o wyspie kotów, z której miałam ochotę dać dyla.
A tutaj znajdziesz moje miniprzewodniki po atrakcjach w Hiroszimie, Tokio, Kioto i w Osace.
Nocleg w hotelu Shimobe rezerwowaliśmy przez portal Agoda. Pro tip: w tygodniu ceny są niższe niż w weekendy.
Podobało się?
Postaw mi wirtualną kawę lub udostępnij artykuł znajomym. Da mi to poczucie, że to, co robię ma sens.
Po więcej pomysłów zajrzyj do spisu treści bloga.
No i zostań ze mną na dłużej, aby nie przegapić kolejnych tekstów.
Polub na Instagramie i Facebooku!
Lub zapisz się do newslettera z powiadomieniami o nowych artykułach.
DZIĘKUJĘ!
Podobne artykuły
Cześć!
Nazywam się Zofia Jurczak, a to moja strona poświęcona podróżom
Jestem kulturoznawczynią (UJ), stypendystką Miasta Krakowa. Moje koniki to Kraków (napisałam o nim dwie książki), muzea, miasteczka, dziedzictwo kulturowe i historyczne. Kocham Japonię, uwielbiam wyspy. W podróży napędza mnie ciekawość. Na stronie piszę o tym, co mnie kręci.
Więcej