Gdybym miała zrobić listę ulubionych muzeów Krakowa MOCAK byłby w pierwszej piątce. Nie tylko dlatego, że sztuka którą tam zobaczycie nie pozostawia obojętnym (a w muzealnej kawiarni parzą pyszną kawę).
Lubię, cenię i szanuję, bo…
MOCAK to najbardziej demokratyczne muzeum sztuki współczesnej w jakim byłam
Dlaczego? Bo w zetknięciu z – niełatwą przecież do polubienia (i zrozumienia) – sztuką współczesną nie zostawia widza na lodzie.
Muzea z reguły skąpo wydzielają wiedzę o kontekście i genezie dzieła, ograniczają się do tabliczek z nazwiskiem autora i tytułem. Mało. Być może kuratorzy zakładają, że widz we własnym zakresie powinien odrobić lekcje. Albo douczyć się z katalogu, do nabycia za górę monet w kasie muzeum.
(Tylko, że to tak nie działa.)
W tym towarzystwie MOCAK jest chwalebnym wyjątkiem. Wystawiane dzieła mają kilkuzdaniowe opisy. Tylko tyle i aż tyle wystarczy by zmienić ich postrzeganie o 180 stopni. I pozbyć się uprzedzeń do sztuki współczesnej.
Dlatego, jeśli ktoś mi mówi „nie lubię sztuki współczesnej”, ja na to: pójdź do MOCAK-a i wtedy pogadamy.
Genius loci MOCAK-a
Zwykle, gdy piszę o muzeach nie wspominam o ich siedzibach. Bo nie ma o czym. Ale Muzeum Sztuki Współczesnej MOCAK ma jedną z najbardziej oryginalnych w Krakowie.
Jesteśmy na Zabłociu – poprzemysłowej części Podgórza, w ostatnich latach intensywnie zgentryfikowanej. Tam gdzie dziś stoją bloki, od połowy XIX wieku jak grzyby po deszczu wyrastały mniejsze i większe fabryczki.
Wśród nich Pierwsza Małopolska Fabryka Naczyń Emaliowanych i Wyrobów Blaszanych „Rekord”. Działa krótko, niecałe trzy lata. W październiku 1939 roku zakład przejął syndyk masy upadłościowej. 15 stycznia 1940 roku budynki fabryczne przy ul. Lipowej 4 bierze w dzierżawę niejaki Oskar Schindler. Wierzę, że ciąg dalszy tej historii znacie (a jeśli nie, to polecam uwadze: Kraków śladem „Listy Schindlera” – nagrałam mój pierwszy audioprzewodnik!).
Po wojnie zabudowania Emalii Oskara Schindlera przejęły Zakłady Wytwórcze Podzespołów Telekomunikacyjnych Telpod. Po ich upadku na początku lat dziewięćdziesiątych, hale opustoszały. Przez dobre dziesięć lat niewiele się tu działo, aż zapadła klamka by teren przy Lipowej 4 podzielić między dwa muzea.
W biurowcu od frontu (wybudowanym zresztą w czasach Schindlera) powstaje oddział Muzeum Krakowa opowiadający o okresie niemieckiej okupacji (1939–1945). Zabudowania na tyłach dostaje, powołane chwilę wcześniej, Muzeum Sztuki Współczesnej.
Historia MOCAK-a zaczyna się teraz
Na czele muzeum staje Maria Anna Potocka – wieloletnia dyrektorka galerii (m.in. Bunkra Sztuki), artystka, człowiek-instytucja w Krakowie. To ona wymyśliła nazwę MOCAK. W wywiadzie dla „Wysokich Obcasów” (polecam lekturę całego) opowiadała o tym tak:
Chciałam, żeby nazwa była utrzymana w międzynarodowej konwencji. Zrobiłam listę stu muzeów z całego świata i zobaczyłam, że jakimś cudem nie pojawił się jeszcze MOCAK, chociaż nazwa pasuje do każdego miasta na K, na przykład Museum of Contemporary Art Kyiv. Nazwę trzymałam w tajemnicy, dopóki nie zarejestrowałam domeny. Niektórzy urzędnicy mieli z nią problem i bali się, że MOCAK może się kojarzyć z Mosadem, innym wydawała się manifestacją siły. Nie przejmowałam się tym.
Pofabryczne hale in situ nie bardzo nadawały się na przestrzeń wystawienniczą. Konkurs na ich adaptację wygrywa projekt studia Claudio Nardi Architette. Włoski architekt zaproponował gmach korespondujący z dziedzictwem historycznym miejsca, który wkomponował w otoczenie. Wykorzystał charakterystyczny dach szedowy hal, który teraz stał się znakiem rozpoznawczym MOCAK-a. Pojawia się także w logo muzeum.
Zachowano też kilka oryginalnych fragmentów zabudowań. Podcienie budynku B to kawałek dawnej hali, a Galeria RE to wybudowana w czasach Schindlera portiernia. Na jej tyłach (ul. Ślusarska) mieścił się podobóz KL Plaszow, w którym mieszkali robotnicy pochodzenia żydowskiego zatrudnieni w Emalii.
Polityka w sztuce
MOCAK otwarto dla zwiedzających w maju 2011 roku wystawą Historia w sztuce. A potem, kolejne wystawy „… w sztuce” konfrontującej różne obszary życia z wyobrażeniami artystów, staną się flagowym przedsięwzięciem krakowskiego Muzeum Sztuki Współczesnej.
Co już było? Medycyna (pamiętne doświadczenie), ojczyzna, sport, ekonomia, zbrodnia, gender, natura czy wreszcie sztuka w sztuce (hitem tej ostatniej były rzeźby Léo Caillarda z cyklu Hipsters in Stone – greckie posągi we współczesnych stylizacjach).
Teraz przyszła pora na Politykę w sztuce (do 26 lutego 2023). Wystawę, która mocno rezonuje z rzeczywistością. I ma tą cudowną/ przeklętą właściwość wytrącania widza z dobrego nastroju. Ale czy właśnie nie o to chodzi w kontakcie ze sztuką?
Weźmy HopeTour Lukáša Houdeka. Z zewnątrz naczepa ciężarówki. Uchylone wrota zapraszają do wejścia. W środku jest duszno, ciemno i głośno. Nieznośne rzężenie silnika nie pozostawia złudzeń: jesteśmy w drodze. Gdy oczy przyzwyczają się do ciemności okaże się, że nie sami. Houdek zamknął w kontenerze stłoczone manekiny, symbolizujące uchodźców w drodze do Europy.
Albo epicką instalację Tomasza Kulka, który za pomocą ceramicznych figurek przedstawił „ustawkę” pseudokibiców (zagęszczenie akcji przywodzi mi na myśl Bitwę pod Grunwaldem Matejki).
Wreszcie Barka – instalacja, do powstania której dorzuciłam swoje trzy grosze, a właściwie dwie pary butów. Na początku roku MOCAK ogłosił zbiórkę zniszczonego obuwia, z którego Sislej Xhafa wykonał szkielet łodzi. To druga iteracja tej instalacji, pierwszą artysta wykonał z butów, które w 2011 roku zebrał na plażach Lampedusy. Praca jest refleksją na temat kryzysu migracyjnego, ale po wybuchu wojny w Ukrainie nabrał nowego znaczenia.
Tak, wystawa Polityka w sztuce ma naprawdę niezłe wyczucie czasu.
Kolekcja MOCAK-u
Wystawy czasowe to jedno, ale MOCAK ma też świetną wystawę stałą zajmującą (prawie) cały dolny poziom muzeum. Stała – niestała, bo i tu z rzadka, ale jednak – dzieła podlegają rotacji. To, co w tej chwili pokazywane jest na poziomie -1 zobaczycie na pewno do końca roku, a potem kto wie.
Mam tu swojego ulubieńca. Ale w odróżnieniu od tabunów instagramerów nie jest nim wcale instalacja Między Stanisława Drożdża (z drugiej strony niech pierwszy rzuci kamień ten, kto będąc w MOCAK-u ani razu nie strzelił sobie selfie we wnętrzu wytapetowanego literami kubika?).
Dawno temu przysięgłam wierność pozbawionej tytułu niepokojącej instalacji Roberta Kuśmirowskiego. To taki trochę zdewastowany gabinet zabiegowy, trochę piwniczka maniaka sprzętów medycznych. Stan wyposażenia sugeruje, że powyciągano je ze śmietników na tyłach szpitali (co, znając artystyczne emploi Kuśmirowskiego, wcale nie musi być dalekie od prawdy). Wszystko razem tworzy idealną scenerię do filmu grozy, w którym pacjentów „leczy się” gronkowcem i tężcem.
BTW w MOCAK-u zobaczycie jeszcze jedną instalację Kuśmirowskiego – Portiernię (w przedsionku głównego wejścia) wyposażoną we wszelkie atrybuty portiera z czasów PRL-u.
Kto poczuje się przytłoczony abstrakcją, może odetchnąć w części Kolekcji MOCAK-u poświęconej realizmowi. Bardzo lubię pokazywane tu prace m.in. Marcina Maciejowskiego, Wilhelma Sasnala (polecam uwadze jego reinterpretację ściennej apteczki), czy Beaty Stankiewicz (kilka lat temu odwiedziłam pracownię artystki).
Wyrywanie kupy szponom nicości
Co by nie mówić, sprawa jest gówniana i nie ma precedensu… Całkowicie Pani ufam, dopinguję i jestem żądny informacji jak przebiega proces wyrywania kupy szponom nicości.
– pisał Oskar Dawicki do konserwatorki dzieł sztuki współczesnej Zofii Kerneder-Giemborek.
Artysta, by zakpić troszkę z kultu celebrytów, wymyślił własną Aleję gwiazd. Na jego zaproszenie dwunastu artystów (w tym Zbigniew Libera i Tomasz Stańko) odcisnęło dłonie w krowich plackach. Aleja gwiazd miała wylądować na Placu Zbawiciela pod Tęczą Julity Wójcik. Długo tam jednak nie zagrzała miejsca (do czego przyłożyli – nomen omen – rękę miejscy radni oraz program Twój pies, twoja kupa).
W końcu praca trafiła do kolekcji MOCAK-a. Jednak w transporcie krowi placek z odciskiem dłoni Joanny Rajkowskiej rozpadł się na dwa kawałki. Jak go scalić bez szkody dla obiektu? Oto jedno z wyzwań, którym w MOCAK-u stawiła czoła Zofia Kerneder-Giemborek (czy się udało przekonasz się tutaj).
Owszem, zdarza się jej załatać dziurę w obrazie, albo scalić rzeźbę (gdy odwiedziłam królestwo Zofii, w reanimacji były akurat prace Tomohiro Higashikage uszkodzone przez rozbrykane dzieciątko).
Jednak częściej zakres obowiązków konserwatorki sztuki współczesnej wymaga kompetencji wysoce wyspecjalizowanej złotej rączki, chemika, ogrodnika (pamiętacie sukienkę z rzeżuchy Teresy Murak? Zgadnijcie kto ją wysiewał, podlewał i doglądał), stolarza, dziewiarki, a bywa że i budowlańca.
Wreszcie zdarza się, i to wcale rzadko, że Zofia rekonstruuje dzieła innych artystów. Aktualnie na warsztacie ma rzeźbę kinetyczną Evelyn Loschy. Praca składa się (m.in.) z gipsowej głowy i gładzącej ją dłoni. Dotyk, mimo że delikatny, jest dla rzeźby destrukcyjny. Ciągłe pocierane ją niszczy. I wtedy do akcji wkracza Zofia, która zgodnie z wytycznymi autorki odtwarza z gipsu zużyte części.
Ciekawi Was praca konserwatora sztuki współczesnej? Przeczytajcie rozmowę, w której Zofia opowiada o kulisach swojej pracy.
Najbardziej literackie wśród muzeów Krakowa
Od kiedy Szuflada Szymborskiej zniknęła z Kamienicy Szołayskich (smuteczek), to MOCAK-owi należy się tytuł najbardziej przychylnego literaturze muzeum Krakowa.
Daleko nie szukając, do 16 października trwa niewielka, ale urocza wystawa W dziesiątą rocznicę śmierci Wisławy Szymborskiej. Obok prac Krzysztofa M. Bednarskiego i Edwarda Dwurnika (portret poetki jego pędzla jest, hm, specyficzny) zobaczycie tu wybór pamiątek ze zbiorów Fundacji Wisławy Szymborskiej (Czytaj również „Kraków śladami Wisławy Szymborskiej – spacer literacki” ).
W ogóle Szymborska w MOCAK-u miała też własną wystawę. W 2014 muzeum pokazało jej kolaże. Swoje wystawy mieli też m.in. Marian Eile, Zbigniew Herbert (rysunki), czy Ryszard Krynicki (poetyckie plakaty).
Częścią kolekcji MOCAK-u jest Biblioteka Mieczysława Porębskiego. W tym przypadku określenie „wystawa” nie do końca oddaje ideę miejsca, które jednocześnie jest muzealną ekspozycją, otwartą czytelnią i przytulnym wnętrzem staroświeckiej biblioteki.
Bo prof. Mieczysław Porębski zapisał MOCAK-owi nie tylko część swojego księgozbioru (kilka tysięcy pozycji), ale i wyposażenie biblioteki, z obrazami zaprzyjaźnionych artystów włącznie. Między regałami wypchanymi książkami wiszą więc prace Witkacego, Jerzego Nowosielskiego, Tadeusza Kantora czy Marii Jaremy.
Wreszcie: od 2019 roku MOCAK opiekuje się Kossakówką. Dworek, którego stan przez lata wołał o pomstę do nieba, wreszcie jest należycie zabezpieczony. Trwa rewitalizacja, a jej postępy na bieżąco są relacjonowane tutaj (ciekawostka: archeolodzy przy fundamentach dworku znaleźli szkielet kobiety, która żyła w XVI/XVII w.).
Jak wszystko dobrze pójdzie, Kossakówka otworzy podwoje dla zwiedzających w 2025 roku.
MOCAK – informacje praktyczne
ul. Lipowa 4, Kraków.
- wtorek – niedziela
W czwartki wstęp darmowy na wystawy Kolekcji MOCAK-u na poziomie -1 darmowy. Pozostałe wystawy tego dnia zwiedzicie z biletem ulgowym.
Dni bezpłatnego wstępu do muzeów w Krakowie – pełna lista |
W MOCAK-u obowiązuje też sporo innych zniżek (m.in. dla osób powyżej 70. roku życia, uchodźców z Ukrainy itd. – warto pytać w kasie lub sprawdzić na stronie).
A po zwiedzaniu napijcie się kawy w muzealnej kawiarni i zajrzyjcie do księgarni MOCAK Bookstore ze starannie wyselekcjonowanym wyborem książek (nie tylko o sztuce) oraz muzealnymi gadżetami.
Artykuł powstał dzięki Stypendium Twórczemu Miasta Krakowa 2022 i jest częścią projektu „Od podszewki”, w którym przybliżam pracę krakowskich instytucji kultury z perspektywy niedostępnej dla osób z zewnątrz. Wszystkie artykuły z cyklu „Od podszewki” znajdziesz tutaj.
Podobało się?
Postaw mi wirtualną kawę lub udostępnij artykuł znajomym. Da mi to poczucie, że to, co robię ma sens.
Po więcej pomysłów zajrzyj do spisu treści bloga.
No i zostań ze mną na dłużej, aby nie przegapić kolejnych tekstów.
Polub na Instagramie i Facebooku!
Lub zapisz się do newslettera z powiadomieniami o nowych artykułach.
DZIĘKUJĘ!
Podobne artykuły
Cześć!
Nazywam się Zofia Jurczak, a to moja strona poświęcona podróżom
Jestem kulturoznawczynią (UJ), stypendystką Miasta Krakowa. Moje koniki to Kraków (napisałam o nim dwie książki), muzea, miasteczka, dziedzictwo kulturowe i historyczne. Kocham Japonię, uwielbiam wyspy. W podróży napędza mnie ciekawość. Na stronie piszę o tym, co mnie kręci.
Więcej