Zwiedzanie Salzburga śladem Mozarta to słodka przyjemność. I (przynajmniej dla mnie) ekscytujące doświadczenie. No ale ja kocham pana, panie Wolfgangu Amadeuszu. A wy?
Jednocześnie pisząc ten tekst musiałam powściągać chęć, by nie popaść w dygresje niezwiązane z Mozartem. Co było diablo trudne, bo Salzburg to fascynujące miasto. Pod wieloma względami. Ale smaczki może innym razem. Dziś tylko Salzburg Mozarta.
W artykule m.in.:
- Domy, w których mieszkał Mozart
- Kawiarnia, w której bywał
- Cmentarze, na których pochowano jego rodzinę
Uwaga techniczna: Do wszystkich opisanych miejsc dojdziecie piechotą i to nie będzie spacer ani długi, ani męczący. Stara część Salzburga jest bardzo kameralna.
Dom Urodzenia Mozarta (Mozarts Geburtshaus)
Zwiedzanie Salzburga śladem Mozarta zaczynamy od miejsca najważniejszego: kamienicy, w której 27 stycznia 1756 roku przyszedł na świat.
Wolfgang Amadeusz był najmłodszym dzieckiem Anny Marii Walburgi oraz wicekapelmistrza na dworze biskupów salzburskich Leopolda Mozarta (papa Wolfiego, mimo intensywnych zabiegów, na kapelmistrza nigdy nie awansował). Z szóstki rodzeństwa chłopiec bawił się tylko z Marią Anną (zwaną Nannerl.) Reszta dzieci Mozartów nie dożyła pierwszych urodzin. Zresztą „bawił się” to za dużo powiedziane!
Cudowne dziecko dzieciństwo spędziło w powozie, obwożone po europejskich dworach. Amadeusz wzbudzał zachwyt, ale to niekończące się tournée (policzono, że w podróży spędził 3720 dni!) przypłacił zdrowiem.
Na fasadzie Domu Urodzenia Mozarta przy Getreidegasse 9 zachował się oryginalny „domofon”. Pociągnięcie za rączkę uruchamiało w mieszkaniu dzwonek. Domownicy mogli dyskretnie wyjrzeć i osądzić, czy przybysz wart jest fatygi z trzeciego piętra. Dziś do mieszkania-muzeum wchodzi się po tych samych, szlifowanych także stopami Wolfiego, schodach (co było dla mnie niesamowitym uczuciem!).
Co w środku? Ten kto liczył na bogatą kolekcję eksponatów może poczuć zawód. Oryginalne meble Mozartów nie istnieją, a pamiątek jest tyle co kot napłakał. W Mozarts Geburtshaus dominuje pustka, w której tym mocniej wybrzmiewają pojedyncze eksponaty.
W ponurej sypialni, w której rodziły się kolejne dzieci Mozartów (jedyne okno wychodzi na zewnętrzną galerię, a sufit nisko zwisa nad głową) urządzono coś w rodzaju relikwiarza z pamiątek po Wolfgangu Amadeuszu. Kosmyk włosów, dziecięce skrzypce, guziki z masy perłowej, jedwabny portfel. W innym miejscu stoi klawikord – wyglądający jak skrzynia na nogach instrument, na którym Mozart skomponował Czarodziejski flet i Requiem.
W Muzeum zobaczycie też faksymile partytur, poczytacie korespondencję (o ile znacie angielski lub niemiecki), poznacie losy członków rodziny i możliwy wygląd salonu z czasu Mozartów.
Pobieżne zwiedzenie Mozarts Geburtshaus zajmie pół godziny, ale ja spędziłam w nim ponad godzinę i było mi mało.
Katedra w Salzburgu
Bogactwo było błogosławieństwem, ale też trochę przekleństwem Salzburga. Mimo, że miasto założono w VIII wieku próżno szukać w nim romańskich czy gotyckich zabytków. Przez stulecia stare = niemodne, a że pieniędzy (i fantazji) władających Salzburgiem arcybiskupom nigdy nie brakowało, to dawną zabudowę sukcesywnie wymieniano na architektoniczne nowinki.
Tak było też z katedrą z 774 r., którą do siedemnastego wieku przebudowano w każdym możliwym stylu. Dziś jest barokowa.
Dla zwiedzających Salzburg śladem Mozarta katedra ciekawa będzie z dwóch powodów. Po pierwsze ochrzczono tu naszego bohatera (rozglądajcie się za gotycką chrzcielnicą) jako Joannesa Chrystostomusa Wolfgangusa Theophilusa.
Po wtóre – Mozart był etatowym pracownikiem salzburskich arcybiskupów. Do jego obowiązków należało m.in. granie na organach, a organy to coś z czego słynie tutejsza katedra. W kościele jest ich aż siedem! Próbkę możliwości instrumentów można usłyszeć podczas codziennych koncertów w południe (prócz niedziel).
O ile dla arcybiskupa Schrattenbacha Wolfgangowi pracowało się nieźle (metropolita był mecenasem sztuki i cenił jego talent), o tyle dla kolejnego arcybiskupa Colloredo praca okazała się udręką. Colloredo od Mozarta oczekiwał trzymania się sztywnych godzin pracy i dostarczania sztampowych kompozycji. Jednemu i drugiemu Wolfgang poddawał się z największą niechęcią, aż w końcu dał nogę do Wiednia.
Rezydencja Mozarta (Mozart-Wohnhaus)
Mozartowie przy Getreidegasse mieszkali 26 lat. Nastoletnie rodzeństwo dzieliło z rodzicami tę samą sypialnię. Wreszcie nawet Leopold uznał, że dalej tak być nie może. W liście do żony pisał, że „śpią jak w wojsku”, a „Wolfgang nie ma już siedmiu lat”.
W 1773 roku rodzina przeprowadza się do ośmiopokojowego mieszkania w Domu Tancmistrza przy Makartplatz 8. Wcześniej zajmował je nauczyciel tańca i etykiety dworskiej. Została po nim duża sala – idealna do domowych prób i koncertów. Dziś wisi w niej jedyny rodzinny portret Mozartów, choć Anna Maria występują na nim jako obraz na ścianie. Biedaczka w trakcie tourne syna w Paryżu zmarła na tyfus.
Amadeusz mieszkał tu siedem lat. W 1780 roku rzucił posadę na dworze arcybiskupim. Uważał, skądinąd słusznie, że Salzburg (z populacją liczącą jakieś piętnaście tysięcy osób i arcybiskupem o naturze beznamiętnego biuralisty) jest zbyt prowincjonalny dla jego talentu. W jednym z listów zrzędził, że grać w Salzburgu, to jak występować przed publicznością złożoną ze stołów i krzeseł.
Jeśli kochacie muzykę Mozarta (a ja kocham bardzo) to będziecie zachwyceni Muzeum Mozart-Wohnhaus! Bo muzyka gra w nim pierwsze skrzypce. Muzeum zwiedza się z muzycznym audioprzewodnikiem, a dla każdej sali dobrano inny podkład (w tym kompozycje Leopolda!).
Gdyby ktoś był ciekaw mojej opinii, to Rezydencja Mozarta nieco bardziej przypadła mi do gustu niż muzeum w domu urodzenia naszego bohatera. W tym niewielkim w sumie muzeum spędziłam blisko dwie godziny (choć równie dobrze można przebiec przez nie w kwadrans).
Nie omińcie go zwiedzając Salzburg śladem Mozarta!
Pałac i ogrody Mirabell
Wychodząc z Domu Mozarta wystarczy przejść na drugą stronę Makartplatz i już jesteśmy w cudnych barokowych ogrodach Mirabell. Na drugim krańcu stoi pałac – dawna letnia rezydencja arcybiskupów salzburskich, obecnie urząd miasta.
Pałacu Mirabell się nie zwiedza, ALE! od tej reguły jest jeden znaczący wyjątek. W godzinach pracy urzędu można zajrzeć do wspaniałej Sali Marmurowej na pierwszym piętrze.
W weekendy w tym barokowym cacuszku odbywają się śluby, ponoć szczególnie popularne wśród fanów Mozarta. A to dlatego, że Wolfgang Amadeusz i Nannerl (nie mniej utalentowana od brata) w dzieciństwie w Sali Marmurowej koncertowali.
Droga do sali prowadzi Schodami Aniołów (jeden z amorków puka się w czoło, co wbrew pogłoskom nie jest komentarzem do instytucji małżeństwa, a tureckim pozdrowieniem).
Cmentarz św. Sebastiana (Friedhof St. Sebastian)
Założony pod koniec XVI wieku we włoskim stylu campo santo (czworobok otoczony krużgankami) cmentarz św. Sebastiana to ukryty skarb Salzburga. Serio ukryty, bo to wcale nie taka łatwa sprawa znaleźć wejście na Friedhof St. Sebastian.
Warto! Bo prócz tego, że to niesłychanie urokliwe miejsce (ba, ja skłaniam się ku tezie, że to najpiękniejszy cmentarz jaki miałam okazję odwiedzić), pochowano tu bliskich Wolfganga Amadeusza: ojca i jego żonę Konstancję.
Konstancji zdecydowanie należy się chwila uwagi. Mozart ją ubóstwiał. Z wyjazdów słał do niej dowcipne i czułe listy, w których posyłał miliony całusów. Leopold jednak nie pobłogosławił ich małżeńskim planom (uważał, że syn powinien poślubić co najmniej arystokratkę), a Konstancji nigdy nie zaakceptował. Także Nannerl z bratową miała na pieńku do końca życia. A obie jak na ówczesne standardy żyły długo. Konstancja dożyła osiemdziesiątki, Nannerl – dwa lata mniej.
Konstancja owdowiała jako dwudziestodziewięciolatka. Mozart zostawił ją z dwójką małych dzieci i długami. Okazała się jednak niezmordowaną fighterką, walczącą o uznanie dla Wolfganga Amadeusza. Ponownie wyszła za mąż, za pochodzącego z Danii Georga Nissena – pierwszego biografa Mozarta. Jego także pochowano na cmentarzu św. Sebastiana. Na nagrobku wśród licznych zasług Konstancja kazała wymienić także „mąż wdowy po Mozarcie”.
Cmentarz św. Piotra (St. Peter Friedhof)
Nannerl i Konstancja w Salzburgu wzajemnie się ignorowały. Mimo tego, że przez pewien czas mieszkały dwa kroki od siebie. Konstancja nie mogła wybaczyć Nannerl, że rodzina Mozartów jej nie zaakceptowała. Nannerl miała żal do Konstancji, że po jej przeprowadzce z Wiednia do Salzburga, przestała być w centrum zainteresowania miłośników Mozarta (których już wtedy nie brakowało).
Panie pochowano więc w różnych miejscach. Nannerl spoczęła na równie urokliwym cmentarzu św. Piotra przy klasztorze benedyktynów (założonym w VII wieku!). Pochowano ją, jak jej brata, w zbiorowej mogile. To nie dowód ubóstwa, a efekt jednego z zarządzeń cesarza Józefa II, które uporządkowały wiele aspektów życia w Austro-Węgrzech (przykład z polskiego podwórka – dopiero po reformie józefińskiej krakowskie sądy przestały skazywać na topienie w Wiśle w worze dociążonym kamieniami).
Ciekawostką St. Peter Friedhof są wykute w skale katakumby.
Pomnik na Mozartplatz
Co wiadomo o wyglądzie Wolfganga Amadeusza Mozarta? Miał metr pięćdziesiąt wzrostu, był chudy i blady. Przystojny? Raczej „urody nienachalnej”. Nadrabiał strojami i ekstrawaganckim zachowaniem. Miloš Forman w Amadeuszu nie przesadzał.
To wszystko nijak się ma do pomnika Wolfganga na Mozartplatz. Mi postać na postumencie przypomina Adama Mickiewicza z krakowskiego Rynku Głównego.
Pomnik odsłonięto w 1842 roku, choć planowano rok wcześniej, w pięćdziesiątą rocznicę śmierci Mozarta, o co zabiegała Konstancja (mieszkająca wówczas przy placu). Sprawy potoczyły się jednak inaczej, a wdowa odsłonięcia nie dożyła. Pech chciał, że szykując miejsce pod pomnik trafiono na pozostałości zabudowań z czasów rzymskich. Prace mad pomnikiem wstrzymano, na plac wpuszczono archeologów. O niespodziewanym znalezisku dziś przypomina kopia mozaiki u podstawy pomnika.
Cafe Tomaselli
Spacer po Salzburgu śladem Mozarta powoli dobiega końca. Należy się kawa. A co powiecie na wypicie jej w tej samej kawiarni, w której bywał nasz bohater?
Założone w 1700 roku Cafe Tomaselli (Alter Markt 9) jest najstarszą wciąż działającą kawiarnią w Austrii. Serwują tu naprawdę niezłą kawę, a z tarasu na pięterku roztacza się miły widok.
Jednak Mozart nie szczędził Cafe Tomaselli cierpkich słów. W liście pisał, że właściciel jest patronem „przypalonej kawy, zepsutej lemoniady i mleka migdałowego bez migdałów”. Mimo to był stałym bywalcem.
Do kawiarni przyciągał go stół do bilardu, w którego namiętnie grywał. W ogóle Wolfgang miał ciągoty do hazardu. W Wiedniu, uwolniony spod kurateli ojca, przegrywał w ten sposób zawrotne kwoty. Przez to Konstancji i synom w spadku zostawił same długi.
Bonus: Mozartkugel – pralinki z Mozartem
Mozart nie miał szansy wypowiedzieć się o ich smaku. Gdy salzburski cukiernik Paul Fürst wpadł na pomysł nadziania czekoladowych kulek marcepanową masą nasz bohater nie żył od jakiś stu lat.
Te pierwsze, oryginalne Mozartkugel pakowane są w srebrno-niebieską folię z napisem „Original Salzburger Mozartkugel”. Kupić je można tylko w Salzburgu, w kawiarniach, które prowadzi piąte pokolenie rodziny Fürst.
Powszechnie dostępne praliny w złotej folii wyrabiane są maszynowo, pralinki Fürst – od zawsze ręcznie, ze składników najlepszego gatunku. Legenda głosi, że Paul Fürst kazał czeladnikom podczas pracy gwizdać, by nie podjadali.
Informacje praktyczne: nocleg i Salzburg Card
Salzburg śladem Mozarta zwiedziłam na zaproszenie lokalnej organizacji Tourismus Salzburg, która wyposażyła mnie w Salzburg Card – kartę umożliwiającą jednorazowy wolny wstęp do wszystkich muzeów w mieście (także Domu Urodzenia i Rezydencji Mozartów) oraz bezpłatne przejazdy komunikacją miejską.
Karta jest dostępna w wersji na 24, 48 i 72 godziny i jeśli planujecie zwiedzać salzburskie muzea, to jej koszt zwróci się błyskawicznie. Salzburg Card możesz kupić tutaj.
Jeśli spać w Salzburgu, to tylko w tym hotelu (a jeśli nie spać, to chociaż wybrać się na kolację na dachu z widokiem na salzburski zamek; kuchnia nie ustępuje widokowi).
W poznawaniu sekretów miasta pomogła mi Izabela Gartner – jeżeli poszukujecie polskojęzycznego przewodnika po Salzburgu, to lepszej osoby niż Iza nie znajdziecie!
Czytaj również:
- Hiszpania: Muzeum Salvadora Dalego w Figueres: surrealizm, jaja i gołe baby
- Tam gdzie mieszkają Muminki. Świat Muminków w Finlandii
- Bayreuth: Wagner, dwie opery, jeden festiwal i lista UNESCO
Przydało się?
Postaw mi wirtualną kawę lub udostępnij artykuł znajomym. Da mi to poczucie, że to, co robię ma sens.
Po więcej pomysłów zajrzyj do spisu treści bloga.
No i zostań ze mną na dłużej, aby nie przegapić kolejnych tekstów.
Polub na Instagramie i Facebooku!
Lub zapisz się do newslettera z powiadomieniami o nowych artykułach.
DZIĘKUJĘ!
Podobne artykuły
Cześć!
Nazywam się Zofia Jurczak, a to moja strona poświęcona podróżom
Jestem kulturoznawczynią (UJ), stypendystką Miasta Krakowa. Moje koniki to Kraków (napisałam o nim dwie książki), muzea, miasteczka, dziedzictwo kulturowe i historyczne. Kocham Japonię, uwielbiam wyspy. W podróży napędza mnie ciekawość. Na stronie piszę o tym, co mnie kręci.
Więcej