Dlaczego są unikatowe? Jak powstały? Czy zawsze były na Wawelu? Ile kosztowały? Po przeczytaniu tego artykułu arrasy wawelskie nie będą miały przed tobą (prawie) żadnych tajemnic.
Z artykułu dowiesz się:
- Ile wsi można kupić za serię arrasów
- Który gobelin miał pozytywnie wpłynąć na królewskie pożycie intymne
- Jak długo je tkano (i dlaczego renowacja trwa kilka razy dłużej)
- Skąd się wzięło określenie „słono płacić”
- Oraz dlaczego wojenne dzieje arrasów to gotowy scenariusz filmu sensacyjnego
Arrasy wawelskie – 10 ciekawostek i zaskakujących faktów
1. Arrasy wawelskie to największy komplet ozdobnych tkanin, jaki powstał dla jednego zleceniodawcy
Trudno dziś z dokładnością do jednego ustalić ile arrasów dla Zygmunta Augusta utkały najlepsze brukselskie manufaktury. Szacuje się, że królewska kolekcja liczyła ok. 160 tkanin powstawałych w latach 1550-1560.
Żaden inny możnowładca ówczesnej Europy nie zamówił tylu tapiserii na raz.
Z tamtego zamówienia zachowało się 136 arrasów: 134 w zbiorach Zamku Królewskiego na Wawelu oraz po jednym w Zamku Królewskim w Warszawie i w Rijksmuseum w Amsterdamie.
2. Arrasy to jedyny oryginalny element wyposażenia Wawelu z czasów Jagiellonów
Utkano je na wymiar z myślą o konkretnych pomieszczeniach. Miały dekorować, dodawać splendoru dworskim uroczystościom, a te herbowe także towarzyszyć królowi w czasie oficjalnych uroczystości.
Arrasy po raz pierwszy publicznie pokazano w 1553 r. przy okazji wesela Zygmunta Augusta z Katarzyną Habsburżanką. Świadkowie donoszą, że szczególne wrażenie na zgromadzonych zrobił gobelin Szczęśliwość rajska z nagimi Adamem i Ewą. Arras po zaślubinach zawisnął w królewskiej sypialni, by „pobudzać małżonków do wypełniania misji narodowej i państwowej”. Z marnym skutkiem.
3. Największy wawelski arras jest wielkości dwupokojowego mieszkania
Szczęśliwość rajska ma 42 metry kwadratowe. Utkanie tapiserii tej wielkości (4,8 na 8,5 metra) pięciu tkaczom zajmowało od 8 do 16 miesięcy. Skąd taki rozstrzał? Wszystko zależało od tego jak bardzo skomplikowany był wzór, jak doświadczony był tkacz oraz od gęstości osnów.
Na 1 cm arrasu przypadało od 7 do 9 nitek osnowy oraz ponad 40 nitek wątku. Tkano z wełny, jedwabiu oraz srebrnych i pozłacanych nici. Te ostatnie znacząco windowały cenę w górę, ale Zygmunt August dla efektu nie szczędził grosza.
Metr kwadratowy arrasu powstawał około 2 miesiące, co ciekawe tkany od lewej strony. Zgodność ściegu ze wzorem kontrolowano przy pomocy lustra. Ale nim tapiseria trafiała na krosno (te największe miały po 5 metrów i umożliwiały pracę pięciu specjalistom na raz), wpierw powstawało kilka wersji projektu rysowanych temperą na kartonach. Finalna w skali 1:1 – grand patron – była cięta na pasy szerokości ok. 70 cm. Po jednym na tkacza.
4. Zygmunt August musiał być wielbicielem natury
Bo jak inaczej wyjaśnić, że ok. 50 arrasów z jego ogromnego zamówienia to przedstawienia flory i fauny? Tapiserie ze zwierzętami na tle pejzażu nazywają się werdiury i do dziś zachowały się 44 sztuki. Są zachwycające!
Werdiury to kompendium renesansowej wiedzy przyrodniczej, utkane z troską o najmniejsze detale. Także anatomiczne (pies na arrasie Budowa Wieży Babel ma… pokaźnej wielkości jądra). Gros fauny i flory to reprezentanci klimatu umiarkowanego, ale na werdiurach nie brakuje też fantazyjnych stworów. Tytuł największego dziwa należy się żyrafojednorożcowi.
5. Ile król wydał na arrasy?
Najłatwiej byłoby napisać, że góry pieniędzy. Dziś trudne do oszacowania, bo Zygmunt August w obawie przed reakcją szlachty kazał po śmierci spalić wszystkie rachunki. Taki był z niego spryciarz.
Przez setki lat nic nie wiadomo było o cenie arrasów, dopiero dziesięć lat temu w antwerpskim archiwum natrafiono na dokument z 1560 r. poświadczający wykonanie ich znacznej ilości za 12 tys. florenów. Jak astronomiczna była to kwota najlepiej niech świadczy fakt, że dwa lata wcześniej wieś Borzysławice zmieniła właściciela za… 186 florenów!
Wiadomo też, że Zygmunt August by sprostać kosztom musiał się zapożyczać, a potem ociągał się ze spłatą. W gdańskim archiwum zachowała się odpowiedź na upomnienie od wierzycieli, w którym król zobowiązywał się do uregulowania długu „towarami leśnymi” z Litwy w ciągu trzech lat.
6. Wszyscy jesteśmy jakby właścicielami arrasów
Zapisał nam je w ostatniej woli król Zygmunt August. OK zapisał je Rzeczypospolitej (nie obywatelom Polski, ale nie bądźmy drobiazgowi).
Ostatni Jagiellon zmarł bezpotomnie w Knyszynie na Podlasiu. W chwili śmierci miał 52 lata i był potrójnym wdowcem. W testamencie gobeliny przekazał siostrom, a po śmierci ostatniej miały być włączone do państwowego skarbca, co w tamtych czasach było posunięciem bezprecedensowym.
Kolejni królowie innego jednak byli zdania, dysponując zygmuntowską kolekcją według własnego widzimisię.
7. Jak to możliwe, że po III rozbiorze Polski wawelskie arrasy wylądowały w Rosji?
(a nie w Wiedniu, co byłoby logiczne, wszak Kraków znalazł się zaborze austriackim)
Wszystko przez Jana Kazimierza, który po abdykacji zastawił je u gdańskich mieszczan, żądając dożywotnej renty za dwadzieścia lat panowania na tronie króla Polski. Renty nie dostał, a Sejm Rzeczypospolitej potem latami je wykupywał. Płacono solą, stąd zresztą ponoć wziąć się miało określenie „słono płacić”.
Tapiserie zygmuntowskie nie wróciły już jednak na Wawel. Od tamtej pory przechowywano je w Warszawie, m.in. w pałacu Krasińskich. Tam zastały je wydarzenia 1795 r., w którym na rozkaz carycy Katarzyny II wywieziono je do Rosji.
Arrasy wróciły na Wawel w 1921 r. na mocy traktatu ryskiego. Długo jednak na zamku nie zostały.
8. Ewakuacja arrasów podczas II wojny światowej to gotowy scenariusz filmu sensacyjnego
Podsumować ją można jednym słowem: chaos. Tapiserie oraz inne wawelskie skarby wywieziono z Krakowa w ostatniej chwili. 3 dni przed wkroczeniem Niemców. Ale jeszcze przed wybuchem wojny zdążono spakować je w metalowe skrzynie. Tak ciężkie, że potrzeba było 8 mężczyzn, by ruszyć je z miejsca. Opracowano też plan ewakuacji, ale gdy przyszło co do czego okazał się bezużyteczny. Więc improwizowano.
Jedyna droga ucieczki z Krakowa prowadziła Wisłą, arrasy załadowano na (zdobyty nie bez trudu) galar węglowy i spławiono do Kazimierza Dolnego, licząc że po drodze uda się zorganizować inny środek transportu. Nie udało się. Drogi były zbombardowane, linie telefoniczne zerwane, obiecane auta nie dojechały, a jakby tego mało, niczym nieosłonięty galar musiał przepłynąć pod płonącym mostem.
Dopiero w Lublinie skrzynie załadowano do samochodów, wcześniej dowożąc je furmankami. Z 17 na 18 września skarby przekroczyły granicę rumuńską. Stamtąd popłynęły do Marsylii i dalej pociągiem do Muzeum Narodowego w Aubusson. W noc przed kapitulacją Francji arrasy wypłynęły w dalszą drogę do Wielkiej Brytanii. W polskiej ambasadzie w Londynie zadecydowano, że na czas wojny ukryte zostaną w Kanadzie. Więc znów na statek, tym razem był to transatlantyk Batory, na którym arrasy płynęły w towarzystwie sztabek złota z Bank of England. Eskortowały je okręty Royal Navy.
Pobyt w Kanadzie „nieco” się przedłużył. Arrasy do Krakowa wróciły dopiero w 1961 r. po latach przepychanek między władzami PRL-u, rządem na uchodźstwie oraz kolejnymi premierami prowincji Quebec. Darujmy sobie jednak relację z nich.
Powracające do kraju arrasy (na pokładzie drobnicowca Krynica, gdyby ktoś był ciekaw) ubezpieczono na zawrotną kwotę 60 milionów dolarów u ubezpieczycieli z 28 krajów. W 1961 nie było na świecie żadnego towarzystwa ubezpieczeniowego, które miałoby wystarczającą rezerwę finansową.
9. Konserwacja arrasów pochłania więcej czasu niż ich wykonanie
Na przykład kompleksowa renowacja gobelinu Rozproszenie ludzkości trwała 3 lata.
Od czasu zwrotu arrasów w 1921 r. poddawane są nieustannej renowacji. Wróciły z Rosji w marnym stanie, obchodzono się tam z nimi bezpardonowo. Bezcenne tapiserie cięto na kawałki, obijano nimi ściany, tapicerowano meble.
Również wojenna tułaczka odbiła się na kondycji arrasów. Dziewięć zamokło podczas ulewy w Rumunii. Zawilgoconą skrzynię zaatakował grzyb, który odbarwił nitki. Jedną z tkanin poddano renowacji jeszcze podczas postoju we Francji, reszta doczekała się jej dopiero w pracowniach wawelskich.
Lata w Kanadzie też zostawiły ślad na tkaninach. Jednym ze efektów rozgrywek między władzami prowincji Quebec było przechowywanie arrasów w daleko nieodpowiednich warunkach (świadkowie donosili o zatęchłym schowku).
Pracownia konserwacji tkanin ma więc co robić.
Nim uszkodzona tapiseria trafi na stół konserwatora jest… prana! Nie w pralce, oczywiście. Arrasy czyszczone są w specjalnej wannie w wodzie destylowanej i detergencie zawierającym estry wyższych kwasów tłuszczowych. W wodzie destylowanej też się je płucze, a potem suszy kilka dni.
10. Po raz pierwszy w historii wszystkie arrasy króla Zygmunta Augusta pokazano w jednym miejscu… teraz!
Do 31 października 2021 roku w Zamku Królewskim na Wawelu zobaczysz wszystkie arrasy króla Zygmunta Augusta.
Wszystkie poza tym jednym, który trafił do Rijskmuseum w Amsterdamie. Także te, które nie są pokazywane publicznie. Na przykład werdiurę z rodziną borsuków, która po pobycie w Rosji wróciła dziurawa jak szwajcarski ser. Albo małe tkaniny herbowe rozwieszone nad oknami i drzwiami, czyli w miejscach z myślą, o których je utkano. I te nieszczęsne arrasy z feralnej skrzyni, która zamokła w Rumunii. Wciąż widoczne są na nich uszkodzenia.
Pierwsza część wystawy Wszystkie arrasy króla. Powroty 2021–1961–1921 przybliża ich dzieje od kuchni. Dowiecie się jak powstawały i na czym polegają nowoczesne metody renowacji. Druga część to już arrasy in situ. Zajmują dwa piętra zamku, ściany reprezentacyjnych komnat prywatnych i apartamentów królewskich.
Nie wiadomo kiedy znów taka okazja się nadarzy. Może nigdy. Więc jeśli to nie przekonuje was by wybrać się na Wawel na wystawę Wszystkie arrasy króla. Powroty 2021–1961–1921, to już nie wiem co.
(Jeżeli nie zdążysz, to wiedz, że część kolekcji królewskich tapiserii jest stale eksponowana na Wawelu.)
PS
Czy to dobry moment, by wspomnieć o tym, że piszę autorski przewodnik po Krakowie dla ciekawskich? I że jeszcze trochę to potrwa, bo chcę by naszpikowany był ciekawostkami i nieznanymi miejscami Krakowa jak bakaliami keks?
WIĘCEJ TEKSTÓW O KRAKOWIE
- Las Wolski. Prawie jak nie Kraków. Prawie jak nie las
- Dom Pod Globusem w Krakowie: księgarnia, secesja i Józef Mehoffer
- Kraków Władysława Mazurkiewicza: kryminalny spacer śladem seryjnego mordercy
- Krakowskie Dębniki. Miasteczko w sercu wielkiego miasta
- Kraków śladami Wisławy Szymborskiej – spacer literacki
- Krakowski Szlak Techniki – poznaj dziedzictwo przemysłowe (centrum) Krakowa
Wszystkie artykuły o Krakowie na blogu.
Pisząc tekst korzystałam z artykułów zamieszczonych na stronach niezlasztuka.net, historia.org.pl, wawel.krakow.pl, artinpoland.eu oraz dziennikpolski24.pl.
Podobało się?
Postaw mi wirtualną kawę lub udostępnij artykuł znajomym. Da mi to poczucie, że to, co robię ma sens.
Po więcej pomysłów zajrzyj do spisu treści bloga.
No i zostań ze mną na dłużej, aby nie przegapić kolejnych tekstów.
Polub na Instagramie i Facebooku!
Lub zapisz się do newslettera z powiadomieniami o nowych artykułach.
Podobne artykuły
Cześć!
Nazywam się Zofia Jurczak, a to moja strona poświęcona podróżom
Jestem kulturoznawczynią (UJ), stypendystką Miasta Krakowa. Moje koniki to Kraków (napisałam o nim dwie książki), muzea, miasteczka, dziedzictwo kulturowe i historyczne. Kocham Japonię, uwielbiam wyspy. W podróży napędza mnie ciekawość. Na stronie piszę o tym, co mnie kręci.
Więcej