Krok po kroku, zabytek po atrakcji zakochaj się w średniowieczu. I w Gironie – prawdopodobnie najbardziej niedocenionym mieście Hiszpanii.
I niesłusznie omijanym w drodze do Barcelony czy innej Costa Bravy.
Girona na to nie zasługuje!
Ale, ale, nim ruszymy odkrywać jej wspaniałości, tytułem introdukcji wypada wspomnieć, że Girona to miasto z ponad 2000-letnią historią, które ma jedną z najlepiej zachowanych średniowiecznych starówek w Hiszpanii, gotyckie kościoły, trasę widokową po murach obronnych, kilka znakomitych muzeów (niekoniecznie związanych z średniowieczem) i generalnie jest przyjemnym i (w odróżnieniu od Barcelony) niezbyt popularnym miastem w Katalonii. W sam raz, aby spędzić tu weekend. Albo zostać na dłużej i zwiedzać okolicę.
Więc jeśli wahasz się czy odwiedzić Gironę, to nie wahaj się dłużej tylko jedź!
A jeśli już masz zaklepane bilety, to (raz) szczerzę Ci zazdroszczę, a (dwa) koniecznie przeczytaj gdzie spać, gdzie jeść i co z Girony przywieźć.
Ale ad rem: Jak zwiedzając Gironę pokochać średniowiecze. Kolejność zabytków aka atrakcji Girony tylko trochę przypadkowa.
Atrakcja Girony numer 1: Mury miejskie – spacer z widokami
Porządne średniowieczne miasto mury obronne musi mieć, a Girona (ex przygraniczna twierdza, regularnie najeżdżana i miesiącami oblężana) ma mury prima sort.
Doskonale zachowane, ponad kilometrowej długości, górują nad dachami starego miasta Girony. Widoki? Jak z obrazka! Można je dodatkowo podbić wspinając się na dawne wieże strażnicze, teraz przysposobione na punkty widokowe. Ale uwaga: liczy się kierunek (zwiedzania).
Dla efektu WOW zacznij przy Jardins de la Muralla (trzy kroki z Placu Katalońskiego) i idź w stronę katedry.
Z kolei najlepszy widok na katedrę i kościół Sant Feliu (ten z ściętym czubkiem wieży) jest z tarasu widokowego Mirador de Santa Llúcia na przeciwnym krańcu murów. Najłatwiej dostać się do niego od strony parku Jardins John Lennon.
Passeig Arqueològic to mym skromnym zdaniem największa atrakcja turystyczna Girony (w dodatku darmowa!) i słowo honoru, że obrażę się jeśli nie przespacerujesz się ich koroną. Jedyne możliwe usprawiedliwienie, to niesprawne nogi (bo – o czym jeszcze mowy nie było – Girona jest miastem, do zwiedzania którego sprawne nogi to mus i podstawa).
➙ CZYTAJ RÓWNIEŻ: Czy wiesz, że Girona to najlepsza baza wypadowa do zwiedzania Katalonii śladem Salvadora Dalego?
Atrakcja numer 2: Katedra w Gironie – największe gotyckie sklepienie
Porządne średniowieczne (europejskie!) miasto musi też mieć katedrę. Najlepiej gotycką, wiadomo.
Ten warunek katedra w Gironie (Catedral de Santa María) spełnia w trzech czwartych. Była bowiem nie raz przebudowywana, a ostatnia przebudowa zaowocowała barokowym frontem. Oraz słynnymi schodami, po których Jaime Lannister w szóstym sezonie „Gry o tron” jeździł wierzchem.
Ale wróćmy do zwiedzania Girony. Reszta Katedry Najświętszej Marii Panny jest po bożemu gotycka z romańskimi dodatkami.
Katedra w Gironie to też architektoniczny ewenement na skalę światową: jedna nawa, ale za to konkretna, przykryta największym gotyckim sklepieniem (i drugim największym w świecie chrześcijańskim po bazylice św. Piotra w Rzymie – jak zeznaje Wikipedia).
A jeśli w średniowiecze chcesz zanurkować, to obowiązkowo i koniecznie wybierz się do katedry podczas mszy (godzina 11 w niedzielę). Gwarantuję, że abstrahując od kwestii duchowych, będzie to przeżycie niezwykłe. Chór, kadzidła, półmrok. Akustyka, którą nie sposób nazwać inaczej niż niebiańską.
Czułam się jak w „Imieniu róży”. Dosłownie.
Wstęp do katedry w Gironie kosztuje 7,5/5EUR, a dla posiadaczy Girona Pass wejście w cenie!
➙ CZYTAJ RÓWNIEŻ: 3 książki o Hiszpanii, które trzeba przeczytać przed podróżą
Girona po raz trzeci: Dzielnica El Call, czyli jak się żyło w średniowiecznym mieście
Ci co narzekają, że nowoczesne osiedla to okno w balkon i ciasno, nie byli w średniowiecznej dzielnicy żydowskiej Girony – El Call.
Ta zajmuje najgęściej zabudowany fragment starego miasta, nieopodal katedry. W szczytowym momencie mieszkało tu blisko tysiąc wyznawców judaizmu, ale od jedenastego wieku dzielnica (a potem po prostu getto) stopniowo się wyludniało.
El Call to plątanina wąskich uliczek, schodów, bram i przesmyków. Pisząc wąskich mam na myśli i takie, w których dwójka dorosłych minie się tylko z wciągniętymi brzuchami. I takie, w których słońce jeśli w ogóle wpada, to przez szparę między budynkami.
Żadne inne miejsce w Gironie aż tak nie działa na wyobraźnię. A jedyna słuszna metoda, aby El Call poznać od podszewki, to olać mapy i zanurkować w pierwszą lepszą odnogę Carrer de la Força – głównej arterii żydowskiej dzielnicy. Wspinaczkę po schodach, nierówne bruki i gubienie się trzeba wliczyć w koszty. Zresztą: jakie gubienie. El Call za małe jest by zgubić się naprawdę.
A tak po zaułkach El Call ganiały dwie panienki w „Grze o tron”. Proszę docenić, że Miłym Państwu nikt nie każe biegać.
Atrakcja Girony nr 4: Muzeum Sztuki w Gironie
Tuż obok katedry, w odrestaurowanym pałacu biskupim, siedzibę ma Muzeum Sztuki w Gironie, a najlepsza w nim jest – suprise, suprise – kolekcja katalońskiej sztuki romańskiej i gotyckiej. Zwłaszcza dla tej pierwszej warto się tu wybrać.
I piszę to ja, ta co, jeszcze niedawno dorobek artystyczny wieków średnich miałam za nic (#wstydliwewyznanie). A teraz nic mnie tak w sztukach pięknych nie pociąga, jak te krzywe nosy, wyłupiaste oczy, obtłuczone członki oraz fantazja średniowiecznych malarzy. Nie wierzycie? Sugeruję przyjrzeć się z bliska średniowiecznym komiksom, czyli żywotom świętych. Na przykład na ołtarzach. Wcale nie trzeba w tym celu jechać do Girony. Polecam wizytę w Pałacu Biskupa Erazma Ciołka w Krakowie.
W Museu d’Art na szczególną uwagę zasługuje trzynastowieczna drewniana belka z procesją Benedyktynów. Również kapitele kolumn z zezowatym osobnikiem oraz ucztującą parą (bo kto powiedział, że średniowiecze to tylko modły, wznoszenie katedr i wyprawy krzyżowe) i wszystkie, dosłownie wszystkie, uduchowione Maryje z dzieciątkiem w różnych stadiach rozkładu. Prócz tego w Muzeum znajdziecie też sporo późniejszej katalońskiej sztuki oraz wcale niemniej ciekawą kolekcję malowanych kafli.
Muzeum Sztuki w Gironie można zwiedzać codziennie prócz poniedziałków. Bilet 6 EUR (dzieci do lat 16 wchodzą bezpłatnie), a dla posiadaczy Girona Pass wejście w cenie!
5. Łaźnie Arabskie – tu myła się Girona w średniowieczu
Ufam, że nie muszę przypominać, że Hiszpania przez setki lat była pod panowaniem muzułmanów. Katalonia również, choć zdecydowanie krócej, a łaźnie arabskie w Gironie to poniekąd pamiątka po tamtych czasach.
Poniekąd, bo muzułmanie władali Gironą w ósmym wieku krótko i z przerwami, a Banys Arabs to owoc trzynastego wieku. Dwieście lat później przybytek zamknięto, rzekomo, aby chronić mieszkańców przed moralnym zgorszeniem.
Średniowieczna logika: lepiej być brudnym niż nieprzyzwoitym.
Łaźnie arabskie to coś w rodzaju sauny. Styl romański z elementami mauretańskiego, gdyby ktoś pytał. Miejsce unikatowe i ciekawe – to pewne, ale, cóż… mnie ciut rozczarowało. Bo łaźnie arabskie to gołe ściany. Najciekawszym elementem jest ośmiokątny basen z kolumnadą (prototyp wanny z kolumnadą, hehe), ale pozostałe pomieszczenia to już czyste ćwiczenia z wyobraźni.
Stopień atrakcyjności Banys Arabs w Gironie jest proporcjonalny do ceny biletu wstępu. Ta wynosi symboliczne 2 EUR.
➙ CZYTAJ RÓWNIEŻ: Muzeum Salvadora Dalego w Figueres: surrealizm, jaja i gołe baby
(Ukryta) atrakcja Girony nr 6: Tajemniczy ogród na średniowieczną modłę
Jardí de l’Àngel to wypisz wymaluj hortus conclusus – średniowieczny zamknięty ogród, ukryty w cieniu murów miejskich, na ślepym krańcu Carrer de l’Àngel. Miejsce paradoks: ogród trudno znaleźć ot tak i zarazem najłatwiej trafić tu przez przypadek.
Wejście prowadzi przez kutą furtkę z aniołem. Kolejny anioł pilnuje ogrodu z górnego tarasu. Jardí de l’Àngel w przeszłości był sadem, więc można sobie cupnąć na ławce w cieniu drzewka pomarańczowego.
Idealne miejsce, aby uciec od tłoku i schować się przed światem. Wstęp bezpłatny.
I atrakcja numer 7: Jeszcze się taki nie narodził, co by domom nad rzeką Onyar zdjęcia nie zrobił
W Polsce byłoby, że pasteloza. A w Gironie Casas del Oñar to najczęściej fotografowana atrakcja miasta.
Kolorowe domy znad rzeki Onyar ze średniowieczem mają tyle wspólnego, że stoją tam, gdzie w kiedyś kończyła się Girona. Poza tym to najbardziej pocztówkowe (a nawet instagramowe) miejsca w Gironie. Głupio byłoby o nich nie wspomnieć.
Zabudowa brzegów rzeki Onyar to dziewiętnasty i dwudziesty wiek. Niektóre kamienice mają ciekawe secesyjne fasady, część zaś wygląda tak jakby od zwodowania dzieliła je tylko jedna większa ulewa. Jedyna biała fasada w tym towarzystwie należy do Casa Masó – kamienicy katalońskiego speca od secesji Rafaela Masó. Jej wnętrza można zwiedzać, ale tylko po wcześniejszej rezerwacji i w języku katalońskim.
Domom nad rzeką Onyar najwygodniej przyjrzeć się spacerując bulwarem Passeig José Canalejas.
A jeśli spodobało ci się Girona…
(w co nie wątpię) i zechcesz tu wrócić (inaczej być nie może) nie wahaj się całować w zadek kota na (romańskiej) kolumnie. Po co to robić i dlaczego jest to operacja obarczona pewnym ryzykiem pisałam tutaj.
Cul de la Leona czeka na śmiałków na Plaça de Sant Feliu.
Przyspieszony kurs Jak pokochać średniowiecze na przykładzie 8 zabytków Girony właśnie dobiegł końca! Pora na praktyki w terenie. To co, masz już zabukowane bilety i nocleg w Gironie?
Podobało się?
Postaw mi wirtualną kawę lub udostępnij artykuł znajomym. Da mi to poczucie, że to, co robię ma sens.
Po więcej pomysłów zajrzyj do spisu treści bloga.
No i zostań ze mną na dłużej, aby nie przegapić kolejnych tekstów.
Polub na Instagramie i Facebooku!
Lub zapisz się do newslettera z powiadomieniami o nowych artykułach.
DZIĘKUJĘ!
Podobne artykuły
Cześć!
Nazywam się Zofia Jurczak, a to moja strona poświęcona podróżom
Jestem kulturoznawczynią (UJ), stypendystką Miasta Krakowa. Moje koniki to Kraków (napisałam o nim dwie książki), muzea, miasteczka, dziedzictwo kulturowe i historyczne. Kocham Japonię, uwielbiam wyspy. W podróży napędza mnie ciekawość. Na stronie piszę o tym, co mnie kręci.
Więcej