Miałam takie (podróżnicze) idée fixe: spędzić noc na zamku, przespać się na łożu z baldachimem i zwiedzić wielki piec. Kto by pomyślał, że wszystkie naraz ziszczą się w jeden weekend, w dodatku w Ostrawie.
AKTUALIZACJA: wrzesień 2022
W Ostrawie, która (idę o zakład!) nie znalazłaby się na niczyjej liście miast do odwiedzenia przed śmiercią.
(żaden ze mnie wyjątek)
I przez którą się raczej przejeżdża niż doń zajeżdża, zwłaszcza z pobudek czysto turystycznych.
(Na co jestem żywym dowodem)
Nie zliczę też ile razy, mknąc autostradą w stronę Brna / Austrii/ Włoch czy gdzie bądź, zachodziłam w głowę, gdzie do jasnej ciasnej ukrywa się to miasto (przecież wcale niemałe), skoro nie widać go ani po prawej ani po lewej stronie?
Było więc tylko kwestią czasu kiedy w końcu wybiorę się do Ostrawy na wizję lokalną (czytaj: zwiedzanie). ‘Kwestia czasu’ to jednak pojęcie względne (albo po prostu myśl o zwiedzaniu Ostrawy nie była aż tak pociągająca). Mijały miesiące, mijały lata, a Ostrawa nadal pozostawała lądem niezbadanym.
W końcu przyszedł grudzień roku 2018, a wraz z nim przemożna chęć, aby na weekend wyrwać się z domu. Chętnie do Czech. Tylko żeby było blisko. Do dwóch godzin autem z Krakowa. Ale bez kupowania winiety. I z fajnym noclegiem. Więc gdy okazało się, że hotel Zamek Zabreh ma akurat wolny pokój wolną komnatę, klamka zapadła: jedziemy na weekend do Ostrawy!
Przespać się na zamku, podjeść czeskiego żarełka i przy okazji zwiedzić hutę. Sounds like a plan. A właściwie to zní jako plan!
Ostrawa + romantycznie = Zamek Zabreh
Nie przeczę, że jeśli na czymś mam (w podróży) zaoszczędzić, to właśnie na spaniu (co ostatnio zawiodło mnie do szafy bez okna). A w Czechach to już w ogóle, noclegowych przygód było co niemiara. Te (bardziej) pamiętne ubytovani to:
- hotel – żywe muzeum Czechosłowacji w Brzecławiu
- pensjonat w Mikulovie, którego pomysłowe rozwiązania sanitarne były żywcem wyjęte z Ch*jowych mieszkań do wynajęcia.
Więc gdy z takim bagażem noclegowych doświadczeń trafiłam w progi czterogwiazdkowego hotelu, który tak naprawdę jest renesansowym zamkiem (no dobra, zameczkiem), poczułam się jak kopciuszek na balu. Bajkowo.
No bo tak: początek szesnastego wieku. Grube mury, małe okna, zdobne stropy.
Oryginalne barokowe meble (pieczołowicie skompletowane na aukcjach antyków).
Dębowe łoże wielkości małego pokoju. Z baldachimem!
Kominek. A w kominku zestaw małego palacza: stosik polan i rozpałka.
(a palenie w kominku, to – przynajmniej w Krakowie – prawdziwe guilty pleasure), oczywiście jeśli się ma kominek. Ja nie mam)
I dalej: restauracja w Zamku Zabreh dobrze karmi (rozpływająca się w ustach svíčková na smetaně, tatar taki, że kapcie spadają i tyle było w temacie ograniczania mięsa), a na miejscu działa też minibrowar, a na bazie warzonego w nim piwa powstają z kolei hotelowe kosmetyki.
Tylko otoczenie umiarkowanie z Zamkiem Zabreh licujące (stacja benzynowa, dwupasmówka, pawilony handlowe; hotel położony jest zresztą stosunkowo daleko od centrum Ostrawy). Dlatego tym lepiej, że jest grudzień. Bo szybko się ściemnia.
(no dobra, wrażenie trochę też psuło wesele na parterze. Na szczęście zabawa kończy się o przyzwoitej północy)
Zarezerwuj nocleg na Zamku Zabreh
A jeśli nie na zamku, to gdzie nocować w Ostrawie?Wybrałam kilka opcji:
|
Ale dość tego! Ruszamy zwiedzać Ostrawę
Tylko czy w (industrialnej do cna) Ostrawie jest co zwiedzać?
(bo – umówmy się – nawet różowe okulary nie zrobią z niej miasta ładnego urokliwego)
Ano jest, jedna duża atrakcja turystyczna z gatunku tych mniej oczywistych, za to bardzo ekscytujących. Atrakcja, hm, natury (post)industrialnej: obszar dziedzictwa przemysłowego Dolne Witkowice (w skrócie DOV). Innymi słowy nieczynna huta Vítkovice.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Zaskocz mnie! Subiektywny przewodnik po Nowej Hucie w Krakowie
Dolní Oblast Vítkovice Ostrawa: tu hartowała się czeska stal
Równo sto siedemdziesiąt lat. Ale cóż z tego, że Rotschildowie, że sześć wielkich pieców, że elektrownia i wielki zbiornik na gaz. Słowo – klucz: transformacja. Kombinat metalurgiczny ostatnie tchnienie wydaje w 1998 roku. Jego dalsze losy ważą się dekadę.
(w międzyczasie, gdybyśmy byli w Polsce, z huty Vítkovice pewnie uchowałyby się tylko wybebeszone ruiny, bo reszta poszłaby na złom)
Chciano burzyć, ale koniec końców wygrywa opcja atrakcji turystycznej (oklaski!). Dolní Oblast Vítkovice awansuje do grona czeskich zabytków techniki, a poprzemysłowe budynki zyskują nowe funkcje. I tak zbiornik na gaz zmienia się w salę koncertową (aula Gong) , elektrownia w centrum nauki (Malý svět techniky U6), a wielki piec pozostaje wielkim piecem, tyle że z nadbudówką.
Wycieczka do pieca (Jaś i Małgosia gorąco polecają!)
Zwiedzić hutę. Zobaczyć z bliska wielki piec. Czy tylko ja miałam takie marzenie?
Po weekendzie w Ostrawie czuję się wreszcie usatysfakcjonowana w tej materii. Bo: byłam na wielkim piecu, byłam w wielkim piecu i pod wielkim piecem też.
Przy okazji dowiedziałam się to i owo o spuście surówki i pobocznych owocach jej produkcji (po czesku! to dopiero abstrakcja). Obejrzałam panoramę Ostrawy z platformy widokowej Bolt Tower (czyli, mówiąc po ludzku, z czubka wielkiego pieca, który podwyższono o dodatkowe 20 metrów, przy okazji dodając tak +100 do emocji, bo spaceruje się po kładkach – a jakże – ażurowych; a nazwa Bolt na cześć sprintera Usaina Bolta, zaskoczeni?). A na własną rękę zwiedziłam resztę nieczynnego kombinatu metalurgicznego (do czynnego i tak by mnie nie wpuścili).
Mam też kilka luźnych wniosków.
Po pierwsze kawiarnia w Bolt Tower lepiej brzmi niż wygląda. W rzeczywistości to cztery, może pięć malutkich stolików i tyle. Trzeba mieć rezerwację (lub fart), by do któregokolwiek z nich się dobrać.
Po drugie mieszkańcom Ostrawy niestraszny będzie żaden armagedon. W razie wu mogą skolonizować te kilometry rur zawieszonych nad ziemią. Zresztą literatura zna już takie przypadki (po szczegóły odsyłam do „Ulicy Nadbrzeżnej” Johna Steinbecka), a kto wie czy niedługo słowo nie stanie się ciałem (tyle że w Hong Kongu).
W ogóle całe Dolní Oblast Vítkovice to krajobraz postapokaliptyczny pełną gębą. Zwłaszcza w grudniu.
Po trzecie czyż nie jest genialnym pomysłem zmienić zbiornik na gaz w salę koncertową, muzeum (Milan Dobeš Museum) i kawiarnię?
Pst! Przeczytaj też jak zwiedziłam zamknięte lotnisko w Berlinie
Dolní Oblast Vítkovice w Ostrawie – informacje praktyczne
Po terenie kombinatu Dolne Witkowice można spacerować za darmo i do woli. Co innego jeśli (tak jak ja) marzy ci się zajrzeć do wielkiego pieca. Ten zwiedza się z przewodnikiem (po czesku; oprowadzanie trwa ok. 100 minut). Wejścia codziennie o godzinie 10:00, 12:00, 14:00 i 16:00.
Bilet do wielkiego pieca i na Bolt Tower (trasa A) kosztuje 250/190KCZ. Dodatkowo można wypożyczyć audioprzewodnik po polsku (100 CZK), ale nie ma to zbyt wielkiego sensu, bo są też tablice z informacjami po polsku.
Na miejscu jest duży darmowy parking i płatne WC (10 CZK).
(ceny biletów stan na wrzesień 2022)
REKLAMAJak dojechać do Ostrawy?Z Polski do Ostrawy bez problemu dojedziecie transportem publicznym. Połączenia znajdziecie np. korzystając z wyszukiwarki Omio. Z pomocą Omio porównacie także ceny u różnych przewoźników oraz kupicie bilety. Na połączenia krajowe i międzynarodowe. |
Ostrawa ma dwa wybitne punkty widokowe
Pierwszy to znana już Bolt Tower. Widoki z wielkiego pieca są zawodowe, ale… głównie na industrialną część Ostrawy. I w ogóle można nabrać (mylnego) przekonania, że Ostrawa to tylko kominy, silosy, hałdy i hale fabryk. Bo właśnie, że nie.
Aby się o tym przekonać wystarczy wjechać na wieżę widokową Nowego Ratusza (Vyhlídková věž Nové Radnice). Panorama zeń warta jest zachodu, a Ostrawa z góry wyraźnie zyskuje.
Sam gmach Nowego Ratusza w Ostrawie to też gratka dla miłośników międzywojennego modernizmu (to ja!). Z miejsca ochrzciłam go ‘Gotham City’ i teraz inaczej o nim nie myślę. I nie wiem czy bardziej podoba mi się jego prosta bryła ze stylową & stalową wieżą, czy rozświetlony setkami żarówek hol.
Informacje praktyczne: Wjazd na taras widokowy Nowego Ratusza w Ostrawie kosztuje 60 CZK (a 40/20 CZK bilety ulgowe; czynny codziennie). Kasa jest jednocześnie punktem informacji turystycznej i sklepem z pamiątkami.
A że niektórzy byli już zdrowo zmarznięci i morale opadło, nie było innej rady jak spacerkiem na plac Tomasza Masaryka (Masarykovo náměstí) skończyć zwiedzanie Ostrawy. W planach był też obiad, ale zjeść w niedzielę dobry, czeski obiad w Ostrawie, to wcale nie jest taka prosta sprawa. Więc jemy we włoskiej knajpie. I wracamy do Polski.
PS A skoro będziesz w Ostrawie…
- to zajrzyj też do Opawy i okolicznych pałaców-zamków!
- Lub jeszcze lepiej do Sztramberka – cudownie położonego drobiazgu tylko 30 kilometrów od Ostrawy!
Przydało się?
Postaw mi wirtualną kawę lub udostępnij artykuł znajomym. Da mi to poczucie, że to, co robię ma sens.
Po więcej pomysłów zajrzyj do spisu treści bloga.
No i zostań ze mną na dłużej, aby nie przegapić kolejnych tekstów.
Polub na Instagramie i Facebooku!
Lub zapisz się do newslettera z powiadomieniami o nowych artykułach.
Podobne artykuły
Cześć!
Nazywam się Zofia Jurczak, a to moja strona poświęcona podróżom
Jestem kulturoznawczynią (UJ), stypendystką Miasta Krakowa. Moje koniki to Kraków (napisałam o nim dwie książki), muzea, miasteczka, dziedzictwo kulturowe i historyczne. Kocham Japonię, uwielbiam wyspy. W podróży napędza mnie ciekawość. Na stronie piszę o tym, co mnie kręci.
Więcej