Teatr Słowackiego w Krakowie – jeden z najpiękniejszych miejskich gmachów kryje scenę działającą nieprzerwanie od 129 lat. Poznajcie jej sekrety!
Boso, ale w ostrogach
To żadna tajemnica, że Kraków dostał Teatr Słowackiego zamiast… wodociągów. Wodociągów, o których budowę zabiegał prezydent Józef Dietl w drugiej połowie XIX w. Udało mu się nawet na tę okoliczność pozyskać środki w Wiedniu, ale na tym skończyły się sukcesy. Nim dogadano skąd czerpać wodę, główny apologeta zmarł, a pomysł na kolejne lata wypadł z realizacji.
Została za to (część) kasy, którą przywiązująca mniejszą wagę do kwestii higieny rada miasta postanawia przeznaczyć na budowę Teatru Miejskiego (imię Juliusza Słowackiego dostanie później).
Do 1901 r. krakowianie może więc i nie mieli bieżącej wody w kranach, ale za to mogli pokazać się w teatrze, którego nie powstydziłby się Wiedeń.
(a o Józefie Dietlu w Teatrze Słowackiego grany jest spektakl)
Jan Matejko obraża się na Kraków
Nim rozstrzygnięto konkurs na budowę miejskiej sceny, a Helena Modrzejewska położyła pierwszą cegłę pod budowę wybucha skandal. W roli głównej Jan Matejko, który prawie jak Rejtan ze swojego słynnego obrazu, protestował przeciwko budowie Teatru Miejskiego.
Matejko nie negował budowy teatru. Rozwścieczyła go decyzja o jego lokalizacji, pod którą poświęcono średniowieczny kompleks szpitala i klasztoru duchaków.
Według radnych poduchackie rudery to powód do wstydu. Według Matejki – pomnik historii, który wszelkim sposobem należy uchronić przed wyburzeniem. Nie pomogła mu w tym jednak magia nazwiska. Nic nie dały pisma do krakowskich urzędników, interpelacje słane do Wiednia, ani nawet chęć wykupu kompleksu duchaków. Sprawa była przegrana.
I to był moment, w którym Jan Matejko – człowiek spokojny i układny – na Kraków się obraził. Rzuca tytułem honorowego obywatela, zwraca dyplom uznania i berło symbolizujące jego znaczenie dla sztuki polskiej.
Co ciekawe, źródła donoszą, że widziano go później na otwarciu teatru.
Jan Zawiejski projektuje teatr (choć nie wygrał konkursu)
Zresztą konkurs architektoniczny na Teatr Miejski był pomysłem własnym Jana Zawiejskiego, którym udało mu się zarazić krakowskich radnych (wcześniej planujących powierzyć sprawę jakiejś wiedeńskiej firmie budowlanej).
Konkursu Zawiejski co prawda nie wygrał (zdobył III nagrodę), ale jego projekt najlepiej wpasował się w krakowskie gusta.
Dziś powiedzielibyśmy, że wybudowany w stylu eklektycznym Teatr Słowackiego w Krakowie jest jak ze snu szalonego cukiernika, ale pod koniec dziewiętnastego wieku tak budowano, wzorując się na paryskiej operze. W teatrach miało być bogato przez wielkie „b”, złoto i podniośle (a w pozostającej pod zaborami Polsce także patriotycznie; stąd na fasadzie Teatru Słowackiego pojawiły się m.in. figury Zosi i Tadeusza z „Pana Tadeusza”, a na attyce maszkarony wzorowane na Sukiennicach).
Wreszcie zabiegi Zawiejskiego ukoronowała korzystna decyzja Rady Miasta, która (choć nie bez dyskusji) wybrała jego projekt do realizacji. Budowa ruszyła wiosną 1891 r. i trwała niecałe dwa lata.
Teatr Słowackiego w Krakowie otwarto 21 października 1893 r., od tamtej pory gra nieprzerwanie.
Teatr Słowackiego jako nieodrodne dziecko swoich czasów
Z zewnątrz prezentuje się wspaniale, ale szczęka opada dopiero po wejściu do wnętrza. Bo Teatr Słowackiego urządzono z pompą godną magnackiego pałacu. Stiuki Alfreda Putza i malowidła Antoniego Tucha, mnóstwo złota, wymoszczone czerwonym dywanem schody, obita pluszem widownia.
A nad nią blisko ośmiuset kilogramowy kryształowy żyrandol. Raz na 2-3 lata publicznie opuszczany, celem wymiany żarówki (124 sztuki o mocy 40W, gdyby ktoś był ciekaw).
Bo, musicie wiedzieć, że Teatr Słowackiego był pierwszym w Krakowie budynkiem, który rozświetliła elektryczność. I to z własnej elektrowni! (miejskiej Kraków dorobił się dopiero dwanaście lat po otwarciu teatru). W tamtych czasach budynki przemysłowe projektowano tak, by nie zdradzały pełnionych funkcji. Machiny prądotwórcze zamieszkały więc w podmiejskiej willi, której prawdziwe przeznaczenie zdradzał tylko komin. Dziś to Dom Machin (dawna Scena Miniatura).
Kurtyna Siemiradzkiego i kurtyna Wyspiańskiego
Henryk Siemiradzki miał gest. Wpierw podarował miastu Kraków „Pochodnie Nerona” (obraz do zobaczenia w Muzeum Narodowym w Sukiennicach), później dla Teatru Słowackiego maluje słynną kurtynę. Zajmie mu to dwa lata, a za pracę nie weźmie ani złotówki.
Ale! Prawda jest taka, że Siemiradzki zlecenie dostał awansem. Bo Rada Miejska ogłosiła konkurs na kurtynę, ale ponieważ nie wygrał nikt znany, postanowiono sprawę zamieść pod dywan, a zadanie powierzyć komuś z odpowiednio nośnym nazwiskiem. Padło na naszego piewcę akademizmu w sztukach pięknych.
Tymczasem w konkursie z 1892 r. brał udział nikomu bliżej nieznany Stanisław Wyspiański. Kilka lat temu odkopano jego szkic „Z moich fantazyj”, który Tadeusz Bystrzak z zespołem absolwentów ASP zmienili w pełnowymiarową kurtynę. Jest przepiękna, zupełnie inna niż Siemiradzkiego!
I teraz Teatr Słowackiego w Krakowie ma dwa dzieła sztuki w roli kurtyn. Używane są naprzemiennie, więc nigdy do końca nie wiadomo, na którą się trafi (aczkolwiek idąc na „Chorego z urojenia” – granego w Teatrze Słowackiego już od dwudziestu lat – na pewno zobaczycie tę Siemiradzkiego).
Garderoba Ludwika Solskiego
Związki Stanisława Wyspiańskiego z Teatrem Słowackiego były dużo mocniejsze. To na tutejszych deskach miały prapremiery jego dramaty, z „Weselem” na czele. Wyspiański-perfekcjonista doglądał najmniejszych szczegółów spektakli i potem złorzeczył w listach, że coś nie idzie po jego myśli.
Dwa lata przed śmiercią idzie o krok dalej i zgłasza swoją kandydaturę na dyrektora sceny. Wycofuje się jednak z konkursu, ku uldze otoczenia. Wyspiański był już wówczas bardzo schorowany. Dyrektorem zostaje aktor i reżyser Ludwik Solski.
Solski miał własną garderobę, w której przyjmował zaprzyjaźnionych przedstawicieli krakowskiej bohemy. Źródła donoszą, że odwiedzali go Włodzimierz Tetmajer, Wojciech Kossak i Józef Mehoffer, Gabriela Zapolska, Helena Modrzejewska, czy komediopisarz Michał Bałucki (który po kolejnej krytycznej recenzji Lucjana Rydla strzelił sobie w głowę).
Bywalców natchnęła pustka ścian garderoby, które młodopolskim zwyczajem pokryli malunkami i autografami. Szczęśliwie część z nich zachowała się do dziś, a tradycja gryzmolenia po ścianach jest kontynuowana.
Obok scenicznych wizerunków Ludwika Solskiego, szkapy pędzla Kossaka i bronowickiego chłopa od Włodzimierza Tetmajera, wylądowały więc także podpisy person, które trudno podejrzewać o balowanie z Solskim dobre sto lat temu: Wisławy Szymborskiej, Czesława Miłosza, ale i Susan Sontag czy Hillary Clinton.
Dla porównania tak wyglądają współczesne garderoby.
Rzemiosło teatralne
Wybrałam Teatr Słowackiego do projektu „Od podszewki”, bo wiedziałam, że w Słowackim rzemiosło teatralne ma się świetnie. A dzięki ogromnej życzliwości i otwartości ekipy udało mi się poznać pracę teatru – no właśnie – od podszewki.
Czy może raczej od trzewi. W tej roli obsadzam pracownie modelarską, ślusarską i stolarską, zlokalizowane daleko od teatralnego serca na pl. Św. Ducha – w anonimowej hali przy ul. Półłanki (kto był ten wie, jak „wielkiej urody” jest to okolica, kto nie był – nie musi jechać). To tu powstają stelaże i rusztowania, po których śmigają aktorzy oraz większe elementy dekoracji, a na tyłach hali magazynowane są rekwizyty.
Potem zabrano mnie do pracowni krawieckiej, ulokowanej na poddaszu Domu Rzemiosł Teatralnych przy Radziwiłłowskiej. Pracownie podzielone są na część męską i damską, osobne są też przymierzalnie (akurat trwały przymiarki do musicalu „1989”; premiera w grudniu).
➤ CZYTAJ RÓWNIEŻ: Muzeum Historii Ubioru w Poznaniu – idźcie póki nie odkryły go tłumy!
Dostałam też czas dla siebie w magazynie kostiumów. A Teatr Słowackiego na przestrzeni lat zgromadził ich tysiące (byłoby jeszcze więcej, ale zbiory kilkakrotnie wyprzedawano).
Jednak najbardziej zaskakujące pracownie rzemiosła kryje gmach główny. W podziemiach – tapicerską. Na poddaszu – perukarską. A peruki w teatrze traktuje się z wielką estymą, nie tylko dlatego że doświadczonej perukarce stworzenie jednej zajmuje miesiąc (!), a naturalne włosy kosztują krocie. Podobno aktorzy mają swoje ulubione, w których szczególnie lubią grać.
Król Inspicjent I
Kto dowodzi spektaklem? Inspicjent. Gdy z horyzontu znika reżyser (a znika po premierze), utrzymanie w ryzach spektaklu spada na barki inspicjenta. Jego rolę najłatwiej porównać więc do kierownika, który czuwa nad terminowym i należytym oddaniem projektu. Czyli spektaklu.
Pomaga mu w tym sztab ludzi, których roli i obecności widzowie są nieświadomi. Weźmy słynne „Dziady” Mai Kleczewskiej, które tak wzburzyły pewną kuratorkę oświaty. W każde wystawienie, prócz aktorów, zaangażowane jest około pięćdziesięciu (niewidzialnych) osób.
Praca pod presją czasu? Bardzo! Niech na przykład puści szew w kostiumie. Do akcji wkraczają panie garderobiane, które na szybko załatają dziurę. Co bardziej przesądny aktor w tym czasie będzie trzymać w zębach czerwoną nitkę. W ogóle w teatrze (nie tylko Słowackiego) zaklina się los na wiele różnych sposobów. By nie kusić licha nie gwiżdże się, nie wnosi na scenę trumny oraz… nie wystawia „Makbeta”. To ostatnie, to ponoć gwarant pożaru.
A jeśli coś pójdzie nie tak (np. aktor nie trafi w drzwi i ze sceny zejdzie przez dekoracje – prawdziwa historia!) albo pójdzie bardzo tak (widownia oklaskami nie pozwala zejść obsadzie za kulisy) inspicjent nie omieszka odnotować tego w raporcie, sporządzanym po każdym spektaklu.
W dziale artystycznym mają specjalną szafę wypchaną teczkami z tą papierologią (powiedzonko mieć na kogoś kwity w teatrze nabiera nowego znaczenia).
Zagubieni w teatrze – nocne zwiedzanie Teatru Słowackiego
Ale Teatr Słowackiego wybrałam do projektu „Od podszewki” z jeszcze jednego powodu – można go zwiedzać. Nocą. Ba, jest to bardzo szczególna forma zwiedzania z przewodnikiem. „Zagubieni w teatrze”to trochę spektakl, trochę gra, a nade wszystko nocny rajd po teatralnych zakamarkach (rozświetlonych czołówkami, które dostaje się na wstępie).
Kilka lat temu zafundowałam sobie tę przyjemność i byłam zachwycona! Jeśli nie boicie się teatralnych duchów, to gorąco polecam to doświadczenie.
„Zagubieni w teatrze” regularnie pojawią się w repertuarze Teatru Słowackiego (najbliższe terminy: 17/18 listopada i 15/16/17 grudnia 2022).
Artykuł powstał dzięki Stypendium Twórczemu Miasta Krakowa 2022 i jest częścią projektu „Od podszewki”, w którym przybliżam pracę krakowskich instytucji kultury z perspektywy niedostępnej dla osób z zewnątrz. Do tej pory opisałam pracownię mozaiki Aletti.pl, magazyn muzealny Thesaurus Cracoviensis, Krakowską Hutę Szkła oraz Muzeum Sztuki Współczesnej MOCAK. Wszystkie artykuły z cyklu „Od podszewki” znajdziesz tutaj.
Podobało się?
Postaw mi wirtualną kawę lub udostępnij artykuł znajomym. Da mi to poczucie, że to, co robię ma sens.
Po więcej pomysłów zajrzyj do spisu treści bloga.
No i zostań ze mną na dłużej, aby nie przegapić kolejnych tekstów.
Polub na Instagramie i Facebooku!
Lub zapisz się do newslettera z powiadomieniami o nowych artykułach.
DZIĘKUJĘ!
Podobne artykuły
Cześć!
Nazywam się Zofia Jurczak, a to moja strona poświęcona podróżom
Jestem kulturoznawczynią (UJ), stypendystką Miasta Krakowa. Moje koniki to Kraków (napisałam o nim dwie książki), muzea, miasteczka, dziedzictwo kulturowe i historyczne. Kocham Japonię, uwielbiam wyspy. W podróży napędza mnie ciekawość. Na stronie piszę o tym, co mnie kręci.
Więcej