O godzinie 21.00 brama świątyni Yochi-in zostaje zamknięta. Nie ma odwrotu. Najbliższą noc spędzę u mnichów w Koyasan – jednym z najważniejszych miejsc dla japońskich buddystów.

Ale spanie w klasztorze to tylko maleńka część atrakcji, które oferuje pobyt w Koya-san.

We wrześniu 2023 roku po raz trzeci podróżowałam po Japonii (i na bank nie ostatni – ten kraj jest jak nałóg). Ale w tym artykule dzielę się doświadczeniami z mojej poprzedniej podróży do Japonii w 2019 roku. Noc u buddyjskich mnichów w Koyasan była jedną z największych atrakcji tamtego pobytu.

Ba, w wielu miejscach można przeczytać, że pobyt u mnichów w Koyasan to absolutne must do podczas zwiedzania Japonii. Nie będę z tym dyskutować.

Bo nie ma z czym!

Shukubo w Koya-san. Wnętrze pokoju w Yochi-in
Mój pokój w Koyasan
Świątynia Yochi-in w Koyasan
Wejście na teren świątyni w Koyasan, w której nocowałam

Po miejsko-nowoczesnym koktajlu, jaki serwują Tokio, Hiroszima czy Osaka, takie Koya-san jest jak haust świeżego powietrza. Także dosłownie, bo miasteczko leży na płaskowyżu otoczonym wianuszkiem gór.

Koyasan

Cisza, specyficzny mikroklimat (w Koya-san chłodniej jest niż gdzie indziej w okolicy), ponad sto świątyń buddyjskich, ogromny cmentarz ukryty w pradawnym cedrowym lesie i… to właściwie tyle. Od mojej wizyty w Koyasan minęły już cztery lata, a ja wciąż usiłuję znaleźć jakieś drugie, podobne do niego miejsce. Bez skutku. To miejsce to fenomen, co potwierdza wpis na listę dziedzictwa UNESCO.

Oddzielmy fakty od mitów na temat Koyasan

Fakt: Nie byłoby Koya-san bez Kobo Daishiego, znanego także jako Kukai. Choć żył w IX wieku Kobo Daishi był człowiekiem renesansu. Przyszły duchowy przywódca japońskich buddystów mając lat trzydzieści jeden wybrał się do Chin by zgłębiać buddyzm ezoteryczny. Do ojczyzny przyniósł go pod nazwą Shingon, czyli prawdziwe słowa.

Okunoin

Mit: Gdy wrócił z Chin w 816 roku szukał miejsca na świątynię. Rzucił więc trójząb (?!), który miał wskazać mu lokalizację. A krzepę Kukai musiał mieć niezłą, bo trójząb poleciał za góry i lasy. Spotkany po drodze myśliwy z dwugłowym (!!!) psem powiedział mu, że wylądował na górze Koya.

Fakt: Od tamtej pory Koya-san jest sercem japońskiego buddyzmu Shingon. Tu też pochowano Kobo Daishiego. Jego mauzoleum wieńczy dwukilometrowy spacer aleją latarń przez cmentarz Okunoin ukryty w pradawnym cedrowym lesie.

cmentarz Okunoin cmentarz Okunoin

Przez ponad tysiąc lat pochowano tu jakieś 200 tysięcy osób, a o uwagę walczą zarówno omszałe nagrobki i posążki buddy, których wiek trudno odgadnąć jak i współczesne wykwity sztuki sepulkralnej wątpliwej urody.

cmentarz Okunoin

Koniecznie, ale to koniecznie trzeba też zajrzeć do Torodo – Głównej Sali Latarni, którą rozświetla dziesięć tysięcy latarń płonących nieprzerwanie od ponad tysiąca lat (a przynajmniej tak donoszą internetowe źródła; swoją drogą to musiała być niezła zabawa z podtrzymywaniem płomienia w czasach sprzed elektryfikacji).

cmentarz Okunoin w Koya-san

Torodo wraz z mauzoleum Kobo Daishiego są jednym z najświętszych miejsc dla japońskich buddystów. Pielgrzymują tu tłumy. Miejsce jest magiczne, niezwykłe i… musicie mi uwierzyć na słowo, bo w tej części Okunoin nie wolno fotografować.

Mit: Kukai wcale nie umarł tylko pozostaje w medytacji.

Fakt: Dlatego mnisi co rano i w południe przynoszą mu jedzenie.

Koyasan - cmentarz Okunoin Koyasan - cmentarz Okunoin

Co czytać przed wyjazdem do Japonii? Sprawdź tę listę!

Słówko na dziś: shukubo

Podobno w dziejach Koyasan był taki moment, że było tu ponad tysiąc świątyń. Dziś zostało nieco ponad sto, z czego pięćdziesiąt otworzyło podwoje dla turystów i pielgrzymów. Ta forma pobytu nazywa się shukubo i jest bardzo demokratyczna. Nie ma znaczenia narodowość przybysza czy wyznanie. Każdy jest mile widziany, o ile dostosuje się do panujących tu reguł i – rzecz jasna – zapłaci.

Przedsionek Yochi-in w Koyasan
Przedsionek części noclegowej świątyni Yochi-in w Koyasan. Tu zostawiamy swoje buty

A shukubo nie jest najtańszą rozrywką. Jednak pobyt w Koya-san wart jest każdego wydanego jena. Ja zarezerwowałam pobyt w klasztorze przy świątyni Yochi-in (z XII wieku!) i choć był to przypadkowy wybór, to okazał się strzałem w dziesiątkę.

Co może zaskakiwać, atmosfera (zważywszy na to, że śpi się w klasztorze) w Yochi-in panuje raczej swobodna. Ale to tylko pozory. Bo pobyt u mnichów w Koyasan z wakacyjnym luzem ma niewiele wspólnego.

Koyasan Yochi-in

Co prawda po klasztorze można przechadzać się w yukacie (lekkim bawełnianym kimonie, czyli trochę jakby w szlafroku), ale harmonogram dnia jest wyznaczony co do minuty i egzekwowany z żelazną konsekwencją. Kto się spóźni lub zagapi, choćby płakał i pomstował, nie zje, nie umyje się. A w najgorszym razie – noc spędzi na ulicy.

Dzień z życia pielgrzyma turysty w Koyasan

Kolacja w świątyni Yochi-in podawana jest o 17.30, by nie przepadła trzeba się odpowiednio wcześniej w świątyni zameldować.

Posiłki serwowane przez mnichów to tradycyjna kuchnia klasztorów buddyjskich shōjin ryōri. Co do zasady są wegetariańskie, do gotowania nie używa się także cebuli, czosnku, a inne przyprawy stosuje w homeopatycznych ilościach. Posiłki były przepięknie podane, w stylu kaiseki, czyli maleńkich danek – kąsków. To kompozycje smaków i tekstur, często zagadkowych (i nie zawsze miłych) dla europejskiego podniebienia.

Śniadanie serwowane jest około 7.30 – nici  z porannego leniuchowania.

Oba posiłki w Yochi-in podawane są w wyłożonej matami jadalni, a je się w turbo niewygodnej dla europejskich stawów i zadków pozycji na kolanach.

Yochi-in

Jeszcze wcześniej, bo o 6.30 rozpoczyna się poranna modlitwa mnichów, w której goście mogą wziąć udział. I tutaj wiele zależy od świątyni, w której zarezerwujemy sobie w shukubo.

W niektórych uczestnictwo jest bierne, ale w Yochi-in przy zameldowaniu dostaliśmy transkrypcję fonetyczną sutry serca. W pewnym momencie prowadzący modlitwę mnich zaprosił nas do wspólnego jej odśpiewania.

Koyasan Yochi-in
Wnętrze świątyni Yochi-in

Brama świątyni zamyka się punkt o 21. O 21 zamykane są także łazienki. Na szczęście dostęp do WC nie jest reglamentowany. W łaźni obowiązuje ta sama procedura, co w onsenie (czyli gorących źródłach, tutaj szczegółowo opisana).

wnętrze japońskiej łaźni (sento) w Yochi-in

W skrócie: łazienki to spora, pusta przestrzeń z podziałem na płcie. Nie ma zasłonek, kabin czy innych przepierzeń. Wpierw dokładnie myjemy się przy jednym ze stanowisk z prysznicami, a potem – gdy nasze grzeszne ciała są czystsze od łzy, zanurzamy się w wannie z gorącą wodą.

Yochi-in Koyasan - wnętrze pokoju

No bo właśnie: w Koyasan śpi się w tradycyjnych japońskich pokojach, na futonach rozścielonych na matach tatami. To interesujące doświadczenie, którego warto choć raz zaznać zwiedzając Japonię*. Nasz pokój był całkiem spory, z widokiem na ogród w zamkniętym dziedzińcu. Na stoliczku czekał powitalny poczęstunek: tradycyjne japońskie słodycze i czarka herbaty.

Przywitalny poczęstunek

(*Niekoniecznie w Koya-san, pokoje w stylu japońskim oferują bowiem hotele w całej Japonii; nie jestem ich zagorzałą fanką, ale mają tę przewagę, że są sporo większe od tych w stylu europejskim)

Panuje tu także coś, co na użytek własny nazywam japońskim reżimem kapciowym. Po korytarzach klasztoru nie wolno przemieszczać się we własnym obuwiu, ani boso, tylko w dostępnych na miejscu pantoflach. Rozczłapanych i używanych nie wiadomo przez kogo. Fujka, fujka. I to jest coś, czego w Japonii nie znoszę.

Żeby sprawy skomplikować jeszcze bardziej – po tatami i łaźni śmiga się boso, ale już do WC wchodzi się w jeszcze innych kapciach, które służą tylko i wyłącznie do wizyt w toalecie.

Jak zarezerwowałam nocleg w świątyni w Koyasan?

Ha! Tu Was zaskoczę (a może nie). Na bookingu!

Koyasan, rzecz jasna, to nie jedyne miejsce w Japonii, które oferuje pobyty typu shukubo. Ale nad resztą ma tę przewagę, że jest najłatwiej dostępne dla cudzoziemców. Gaijin nikogo tu nie dziwi.

Pobyt w „mojej” świątyni Yochi-in zarezerwujesz tutaj.

A tutaj znajdziesz także wybór innych buddyjskich klasztorów w Koyasan przyjmujących turystów.

Wszystkie z grubsza oferują to samo: pobyt w tradycyjnym pokoju ze wspólną łazienką, opcjonalnie dwa wegetariańskie posiłki plus udział w porannej ceremonii (zwykle jednak bierny; zaproszenie do aktywnego udziału, którego doświadczyłam w Yochi-in to wyjątek od reguły).

W Yochi-in można było dodatkowo dokupić m.in. lekcje pisania sutr czy medytacji. Mój klasztor miał jeszcze tę zaletę, że zlokalizowany jest blisko przystanku autobusowego (Kondo-mae) oraz jedynego sklepu spożywczego typu konbini (Family Mart). A nie ma się co czarować: mnisie porcje to nie porcje obfite.

Koyasan sklep

Jak dojechać do Koyasan?

Od IX wieku zmieniło się wiele, ale jedno pozostaje niezmienne: Koyasan to synonim odosobnienia. Dojazd tu to wciąż, hm, może nie wyzwanie (w końcu to Japonia!), ale na pewno przygoda.

Do Koyasan najłatwiej dojechać z Osaki, konkretnie z dworca Osaka Namba (lub Shin-Imamiya) pociągami linii Nankai Koya Line.

UWAGA! Nankai Koya Line nie pokrywa Japan Rail Pass. By dojechać do Koya-san należy wykupić osobny bilet, a najbardziej opłaca się Koyasan World Heritage Ticket, który prócz przejazdu w obie strony ma w cenie także pozostałe środki transportu. Bilet można kupić online w wersji elektronicznej i oszczędzić sobie zachodu z bieganiem w poszukiwaniu kasy na dworcu.

Pociąg do Koya-san
Limited Express Koya na dworcu Namba w Osace.

Nankai Koya Line jedziemy do końca, aż pociąg z mozołem i zgrzytem wtoczy się do Gokurakubashi. Tam przesiadamy się na funikular. A to nadal nie koniec, bo od stacji kolejki do miasteczka świątyń jest jeszcze kawałek, który należy pokonać autobusem lub taksówką. Opcji pieszej nie przewidziano.

Kōyasan Cable Car
Kolejka linowa do Koyasan
W drodze do Koysan

Obsługa na miejscu pomoże znaleźć odpowiednią linię, która podwiezie w okolice waszego shukubo. W ogóle z Koyasan World Heritage Ticket można do oporu jeździć autobusami po Koya-san, ale nie ma z tego wielkiego użytku, bo jeżdżą rzadko, a poza tym miasteczko jest niewielkie.

Przeczytaj również pozostałe artykuły z Japonii:

PS To ostatni artykuł, który ukazuje się na stronie w 2023 roku. Tę jesień mam wyjątkowo pracowitą i najpewniej nie będę mieć czasu by tu publikować. Ale wrócę!

* Niektóre linki zamieszczone w tekście są afiliacyjne. Nie martw się, nie polecam tutaj niczego, co mi się nie podoba!

Ulica w Koya-san


Przydało się? Udostępnij znajomym! 

Postaw mi wirtualną kawę. Da mi to poczucie, że to, co robię ma sens.
Po więcej pomysłów zajrzyj do spisu treści bloga.
Zostań ze mną na dłużej, aby nie przegapić kolejnych tekstów.
Polub na Instagramie i Facebooku!
Lub zapisz się do newslettera z powiadomieniami o nowych artykułach.


Loading
Sprawdź skrzynkę i kliknij w potwierdzający link.

DZIĘKUJĘ!