Witajcie w krainie gotyckich warowni! Zapraszam na wycieczkę po pięknych i tajemniczych zamkach na Warmii i Mazurach.
Zwiedzanie województwa warmińsko-mazurskiego szlakiem gotyckich zamków to miła opcja na tak zwane „po sezonie”, które na Mazurach zwłaszcza i trochę też na Warmii zaczyna się już pod koniec września. Tymczasem jesień to fantastyczny moment, by bez zgiełku i asysty tłumów odwiedzić miejsca, które latem pękają w szwach. Ja uwielbiam podróże po sezonie, nie tylko dlatego, że zwykle mam wtedy zwiedzane obiekty tylko dla siebie.
Jeśli dodać do tego jesienną szatę, te wszystkie odcienie ochry i żółci, które tak dobrze komponują się z błękitnym niebem i czerwoną cegłą, oraz… noclegi w prawdziwych zamkowych komnatach, wyłania się z tego plan na weekend. Najlepiej długi, bo zamków i atrakcji po drodze będzie sporo.
Zabieram Was na objazdówkę śladem zamków na Warmii i Mazurach. Inspiracją była wschodnia część Szlaku Zamków Gotyckich, ale nie byłabym sobą gdybym go nie zmodyfikowała.
Czy tu mieszkały jakieś księżniczki, czyli czym różnią się zamki na Warmii i Mazurach od np. Wawelu?
Zacznijmy od podstaw: gotyckie zamki na Warmii i Mazurach to niekoniecznie zamki krzyżackie, jak zdarza się je (błędnie) nazywać. A to dlatego, że – mówiąc po współczesnemu – inwestorami budów byli nie tylko Krzyżacy.
Co prawda, to rycerze Zakonu Szpitala Najświętszej Marii Panny Domu Niemieckiego w Jerozolimie odbili dzisiejsze Powiśle oraz Warmię i Mazury z rąk zamieszkujących je plemion pruskich. I bynajmniej nie odbyło się to tańcem, śpiewem i modlitwą. Papiestwo generalnie popierało poczynania Zakonu, ale na wszelki wypadek zastrzegło sobie zwierzchnictwo nad podbitymi ziemiami.
Tym sposobem jedną trzecią „nawróconego” terytorium rozdzielono na biskupstwa: pomezańskie (z siedzibą w Kwidzynie), sambijskie (stolica w Królewcu) oraz warmińskie. W praktyce było to więc coś w rodzaju państwa (biskupiego) w państwie (Krzyżaków). Diecezje nazwano, o ironio, od plemion, które mieszkały tu nim rozkręcono misję chrystianizacyjną.
Uproszczając więc na potrzeby artykułu, rzec by można, że:
Na Mazurach są zamki krzyżackie, a na Warmii – biskupie
To Krzyżacy wypracowali uniwersalny model zamków – warownych klasztorów skrojonych do potrzeb rycerzy-zakonników. Nie księżniczek (z małym wyjątkiem, o którym później). Dlatego najokazalszą komnatą była nie sala tronowa czy balowa (ba, w ogóle takich nie było) a kaplica, której wnętrze bogato dekorowano.
Obok niej, na pierwszym piętrze zamku, mieściły się kapitularz (sala narad), refektarz (jadalnia) oraz dormitorium, w której wspólnie spano. Wszystkie wysoko sklepione i przewiewne. Zima w gotyckich zamkach musiała być koszmarnym przeżyciem. Piętro wyżej – spichlerze i ganki straży z otworami strzelniczymi, niżej – kuchnie i zaplecze gospodarcze. Novum był też budulec – nie kamienie, ziemia i drewno, a.. błoto. Żarcik – cegła (było nie było wypalana z gliny).
Gotyckie zamki na Warmii powielały ten wzorzec, ale – jak mawiają – diabeł tkwi w szczegółach. Na przykład na zamkach biskupich nie było dormitoriów, spało się w osobnych komnatach. Było też bardziej przytulnie niż w zamkach zakonnych.
Duże okna, bogaty wystrój, spektakularne sklepienia (polecam uwadze zwłaszcza to na zamku w Olsztynie), rozrastające się z biegiem lat biblioteki i kolekcje dzieł sztuki. Walory obronne? Biskupom jakby mniej na nich zależało. Gdy w 1497 roku na zamku w Lidzbarku Warmińskim spłonęły wieże – odbudowano je, ale tylko po to, by zamek ładnie wyglądał.
Zamek w Lidzbarku Warmińskim – najpiękniejszy zamek na Warmii i Mazurach
Gdybym miała teraz, na szybko przygotować ranking najbardziej urodziwych zamków w Polsce, Zamek Biskupów Warmińskich w Lidzbarku Warmińskim byłby w pierwszej piątce.
Jest przepiękny! Proporcjonalny, pełen uroku i smakowitych detali (polichromie!). No i ten dziedziniec arkadowy, przez który zamek w Lidzbarku Warmińskim bywa nazywany „Wawelem Północy”. Porównanie takie sobie, bo Wawel to renesansowa rezydencja, a zamek w Lidzbarku Warmińskim to prawdziwe gotyckie cacko, w dodatku w ogromnej części autentyczne. Jego bryła – rzecz niebywała! – nie zmieniła się od czasu budowy w drugiej poł. XIV wieku.
Gotyckiego ducha czuć tu na każdym kroku. Kocie łby na dziedzińcu, masywne filary (a każdy wyciosany w innym kształcie), ostre łuki, fikuśne sklepienia, ciągnące się bez końca piwnice i wyszlifowane przez stulecia schody i posadzki. Co innego zamkowe wnętrza – te są z innej bajki. Pałacowo – rezydencjonalnej.
Gdy w XVII w. zamek w Lidzbarku Warmińskim ostatecznie przestał być warownią, zmienił się w rezydencję biskupów warmińskich. Najsłynniejszymi lokatorami byli Mikołaj Kopernik (był przybocznym sekretarzem i lekarzem biskupa Łukasza Watzenrode, prywatnie jego stryja) oraz Ignacy Krasicki.
Niestety nie mogę napisać Wam, że pobyt w Lidzbarku zainspirował go, do napisania którejś z satyr czy bajek. Kariera literacka Krasickiego wybuchła już po 1772 r., w którym, na mocy I rozbioru Polski, Warmię włączono do Prus, a Krasicki przestał być jej biskupem.
I choć z oryginalnego wyposażenia prawie nic się nie zachowało (wyjątkiem jest barokowa kaplica – cudo!), to wystawa pozwala poczuć panujący tu niegdyś klimat. W ogóle zwiedzanie zamkowego muzeum dostarcza nie lada wrażeń.
Zaczyna się typowo – od zbrojowni, po to by przez niesamowite piwnice doprowadzić na piętro reprezentacyjne, na którym poziom zachwytu rośnie z każdą kolejną komnatą. I gdy myślałam, że już nic mnie zaskoczy, na poddaszu czekała kolekcja sztuki polskiej. Niżej nieznane dzieła znanych malarzy (Mehoffer, Witkacy, Wyczółkowski), a wyżej malarstwo polskie XX/XXI w. (Duda-Gracz, Beksiński, Dwurnik).
➤ ZWIEDZANIE: Od 1 października do 30 kwietnia wtorek – niedziela godz. 9.00-16.00. Godziny zwiedzania w sezonie letnim sprawdź tutaj. Bilety 17/12 złotych.
Co jeszcze zobaczyć w Lidzbarku Warmińskim
Zacznijmy od gotyckiego (oczywiście!) kościoła p.w. świętych Piotra i Pawła, którego wysoką na 70 metrów wieżę widać z daleka. Niedaleko z niego do oranżerii – uroczego pawilonu na wzgórzu w dawnych ogrodach biskupich. Można zajrzeć do środka w godzinach pracy biblioteki, która tu się mieści (a warto, bo zachowały się fragmenty polichromii).
Kolejnym wartym uwagi zabytkiem Lidzbarka Warmińskiego jest imponująca czteropiętrowa gotycka Brama Wysoka. Osobliwością natomiast jest cerkiew prawosławna przy ul. Wysokiej Bramy – pierwotnie była kościołem ewangelickim, który ponoć ufundować miał Fryderyk Wilhelm III, ale nie to jest w niej najciekawsze, a fakt że tę neoklasycystyczną świątynię wzniesiono z drewna.
Dość dla ducha, teraz coś dla ciała: Leśny Park Uzdrowiskowy Doliny Symsarny, tężnia solankowa oraz kompleks całorocznych basenów wykorzystujących wody geotermalne.
Brzmi jak plan na weekend? Poczekajcie aż opowiem o pozostałych zamkach na Warmii i Mazurach, ale już teraz podrzucam nocleg w… na zamku! No dobra, na przedzamczu. 4* Hotel Krasicki słynie z wystroju nawiązującego do Ignacego Krasickiego i Mikołaja Kopernika oraz bardzo dobrej restauracji. W hotelu honorowany jest Polski Bon Turystyczny, a zdjęcia i opinie o hotelu znajdziecie tutaj.
Zamek w Reszlu – ten z mroczną przeszłością
W tym uroczym warmińskim miasteczku spalono na stosie ostatnią czarownicę Europy
(a działo się to nie w głębokim średniowieczu, a w dziewiętnastym wieku!!!)
Naturalnie, „czarownica” to figura retoryczna. Barbara Zdunk nie parała się magią ani białą, ani czarną, ani żadną inną. Była ubogą pasterką, matką czworga nieślubnych dzieci, a jej jedyna wina polegała na tym, że nieszczęśliwie zakochała się w sporo młodszym parobku.
Czyli na Warmii karano za bycie zakochanym? – zapytacie. Bez przesady, sprawa miała bardziej dramatyczny przebieg. Gdy Barbara odkryła zdradę, odwiedziła wiarołomnego kochanka grożąc mu zemstą. Pech chciał, że zaraz potem wybuchł w Reszlu pożar. Nie pierwszy zresztą w tamtym czasie, ale tym razem prócz spalonych domów, zginęły dwie osoby.
Społeczność domagała się winnego, a Zdunk idealnie nadawała się na kozła ofiarnego. Oskarżono ją o podpalenia w mieście wywoływane czarami. Na korzyść Barbary nie przemawiało też polskie pochodzenie. Kolejne instancje pruskiego wymiaru (nie)sprawiedliwości podtrzymywały orzeczenie sądu w Reszlu, który uznał ją za winną skazując na śmierć na stosie. Sprawa w końcu trafiła do Fryderyka Wilhelma III, ale i on wyrok utrzymał. Tyle w temacie bycia „władcą oświeconym”, za którego pruski król uchodził.
(BTW to również Fryderykowi Wilhelmowi III zawdzięczamy, że insygnia koronacyjne królów polskich skończyły przetopione na monety)
21 sierpnia 1811 r. zapłonął ostatni w Europie stos kobiety posądzonej o czary. Nim Barbara Zdunk trafiła na Wzgórze Szubieniczne cztery lata była przetrzymywana i torturowana w lochach zamku w Reszlu. Nadal ponurych.
Zamek w Reszlu od pozostałych zamków na Warmii i Mazurach wyróżnia wygląd
Wszystko przez dobudowaną już w XIX w. wieżyczkę przypominającą minaret. W parze z potężną cylindryczną wieżą główną i wieżą bramną tworzy nader oryginalny zestaw, dzięki któremu zamku w Reszlu nie da się pomylić z żadnym innym, nie tylko na Warmii i Mazurach.
Budowano go długo, prawie sto lat. A gdy w połowie XV w. proces wreszcie dobiegł końca zamek wpierw miał bronić Warmię przed najazdami Litwinów, a potem zmienił się w letnią rezydencję biskupów warmińskich. Po 1772 r. rząd pruski zamek przemianował na ciężkie więzienie, a dawną kaplicę na zbór ewangelicki. Wieża-minaret to w rzeczywistości jego dzwonnica. Ale nim ją dobudowano… zamek spłonął!
Ponoć winni temu byli polscy maruderzy, którzy chcieli prysnąć z lochu i dołączyć do armii Napoleona, a swoje zrobił też magazyn spirytusu w głównej wieży. Płonęła jak pochodnia.
Zamek odbudowano i choć z biegiem lat stracił wiele oryginalnych elementów (np. krużganki i sklepienia), to wciąż czuć tu gotyckiego ducha.
W wieży głównej i piwnicach urządzono ekspozycję narzędzi tortur. Jest boleśnie autentyczna. Trudno wyobrazić sobie lepszą scenerię do oglądania „żelaznej dziewicy”, „krzesła czarownic”, czy „madejowego łoża”, niż miejsce w którym sami wiecie co się działo.
W tym towarzystwie niemalże zabawkowym przyrządem wydaje się być „flet hańby”, którym unieruchamiano szyje i palce fałszujących muzyków oraz osób źle zachowujących się w kościele (sic!).
Na koniec będzie jednak nagroda – panorama Reszla z wieży zamkowej. Uwaga! Strome schody!
➤ ZWIEDZANIE: codziennie w godz. 9:00-18:00. Bilety 12/8 złotych.
Co prócz zamku warto zobaczyć w Reszlu
Z zamkowej wieży jest najlepszy widok na kościół p.w. świętych Piotra i Pawła – wspaniałą (oczywiście że) gotycką budowlę. Z jego wieży (udostępnionej turystom) jest najlepszy widok na zamek. Wewnątrz kościoła zwraca uwagę zwłaszcza sklepienie gwiaździste.
(Ach, jak oni na tej Warmii umieją w sklepienia!)
Reszel to jedno z niewielu miast na Warmii, którego nie zniszczono podczas wojny. Zachowało się tu sporo urokliwej architektury. Warto zwrócić uwagę na dawny zespół kościoła (obecnie cerkiew) i kolegium jezuickiego, na miły (choć wybetonowany) rynek z ratuszem pośrodku i rozsiane po mieście kamieniczki. Perełką Reszla są gotyckie mosty nad rzeką Sajną, która głębokim wąwozem przepływa u stóp zamku. Wrażenie robi zwłaszcza Most Wysoki zawieszony 17 metrów nad jej lustrem.
Gdzie spać i zjeść w Reszlu
Jasne, że na zamku! W części komnat urządzono kameralny hotel z niepowtarzalnym klimatem. Z jednej strony surowe, średniowieczne mury, z drugiej – przytulne pokoje, sala kominkowa z mnóstwem książek i restauracja należąca do sieci Dziedzictwa Kulinarnego Warmii Mazur i Powiśla. Wiecie co to znaczy? Że karmią w niej lokalnie. Do tego niezobowiązująca, niemalże rodzinna atmosfera. Psy i koty mile widziane.
Jeśli nie boicie się schodów, to polecam nocleg w pokoju superior w baszcie Batorego, którą ma się na wyłączność (sprawdziłam!). Nocleg zarezerwujecie tutaj. Hotel honoruje Polski Bon Turystyczny, ale nie polecam go rodzinom z małymi dziećmi.
Zamek w Bezławkach – najbardziej tajemniczy zamek na Warmii i Mazurach
Jesteśmy na Mazurach! Bezławki to maleńka wieś położona około 10 km na wschód od Reszla (i 4 od Świętej Lipki). Turyści zapuszczają się tu jednak z rzadka, bo i „zamkowość” znajdującej się tu budowli nie jest aż tak oczywista. Mówiąc wprost: zamek krzyżacki w Bezławkach na początku XVI w. zmieniono w kościół. I jest nim do dziś.
Widać go już z oddali. Samotna budowla na wzgórzu wśród pól. Zameczek w Bezławkach wybudowano pod koniec XIV w., ponoć z inicjatywy Ulricha von Jungingena, jako graniczną strażnicę. Wykorzystywano go też jako bazę wypadową do wypraw na Litwę. Ta z 1402 roku była wyjątkowo udana, bo wojska krzyżackie dotarły aż pod Wilno. Brał w niej udział Świdrygiełło – zbuntowany brat Władysława Jagiełły, który pozbawiony wpływów na Litwie spiknął się z Krzyżakami.
W nagrodę za lojalność Zakon podarował mu Bezławki. Po wyprowadzce Świdrygiełły zameczek podupadł, a gdy sto lat później kościół we wsi spłonął, zmieniono go w świątynię. Przez prawie pięćset lat był świątynią ewangelicką, obecnie jest kościołem filialnym parafii w Wilkowie. Otacza go kilkanaście starych grobów.
Zamek w Kętrzynie – ten, w którym prokuratora utopiono w stawie
Zamek w Kętrzynie nie miał tyle dziejowego szczęścia co Reszel, o zamku w Lidzbarku Warmińskim nawet nie wspominając. „Wyzwolenie” Kętrzyna skończyło się obróceniem w perzynę połowy miasta, a czternastowieczny zamek krzyżacki doszczętnie spłonął.
Odbudowano go w latach sześćdziesiątych i choć z zewnątrz prezentuje się gotycko, to wnętrza ma współczesne (średniowiecznego ducha nie ma, ale ma to swoje plusy, a największym jest, że chodzenie po schodach i dziedzińcu nie grozi skręceniem kostki).
Zamek w Kętrzynie jest niewielki i był skromnie wyposażony, a to dlatego że nie mieszkał tu nikt ważny w hierarchii państwa Zakonnego.
Na czele załogi stał prokurator (powiedzmy, że odpowiednik starosty powiatowego), który podlegał pod komtura (czyli takiego krzyżackiego wojewodę). Krzyżacy, delikatnie mówiąc, nie byli lubianymi zwierzchnikami (lżej żyło się na terenach administrowanych przez biskupów warmińskich), o czym boleśnie przekonał się prokurator Wolfgang Sauer. Zbuntowani mieszkańcy utopili go w stawie młyńskim.
Zwiedzanie zamku w Kętrzynie równa się zwiedzaniu Muzeum im. Wojciecha Kętrzyńskiego. Na trzech piętrach zobaczycie m.in. dawną sztukę sakralną, epitafia, drobiazgi ocalone z okolicznych pałaców. Ciekawostką jest chorągiew pogrzebowa dziecka z wizerunkiem zmarłego trzylatka.
Małą wystawę poświęcono patronowi muzeum – Wojciechowi Kętrzyńskiemu, któremu miasto zawdzięcza nazwę. Do 1946 roku Kętrzyn nazywał się bowiem Rastenburg. Czym Kętrzyński zasłużył sobie na ten zaszczyt? Urodzony w Giżycku jako Adalbert von Winkler, gdy odkrył polskie korzenie, stał się zagorzałym zwolennikiem polskości. Powrócił do dawnego nazwiska rodowego, napisał monografię historyczną O ludności polskiej w Prusiech niegdyś krzyżackich, był też wieloletnim dyrektorem Zakładu Narodowego im. Ossolińskich we Lwowie.
➤ ZWIEDZANIE: wtorek – niedziela 10.00-16.00. Obecnie (jesień 2021) wstęp do Muzeum jest bezpłatny.
Co jeszcze warto zobaczyć w Kętrzynie
Na przykład najlepiej zachowany na Mazurach kościół obronny. I faktycznie, bazylika św. Jerzego oglądana od strony ul. Warmińskiej bardziej przypomina zamek.
Ten ogromny czternastowieczny kościół we wnętrzu kryje ciekawostkę – dwie maleńkie cele. Według legendy więzionemu tu skazańcowi w przededniu egzekucji objawiła się Matka Boska i nakazała wyrzeźbić swoją podobiznę. Więzień był amatorem, jednak to, co stworzył wprawiło strażników w tak wielkie zdumienie, że puścili go wolno. Ten ruszył w kierunku Reszla i na jednej z mijanych lip zostawił świętą figurkę. Drzewo to miało dać początek sanktuarium w Świętej Lipce.
Kościół św. Jerzego był elementem średniowiecznego systemu obronnego Kętrzyna. We fragmentach zachowały się też mury miejskie oraz baszta obronna, w której Muzeum im. Kętrzyńskiego urządziło wystawę W średniowiecznej kuchni.
Jako emerytowana koniara na listę atrakcji Kętrzyna dorzucam też Stado Ogierów. W pięknej (i diablo długiej) stajni z bladopomarańczowej cegły mieszkają m.in. ogiery ras zimnokrwistych – łagodne olbrzymy wykorzystywane jako konie pociągowe. Kompleks można zwiedzać, a z wizytą najlepiej wstrzelić się w czasie odbywających się tu pokazów.
Ciekawą opcją jest też możliwość zwiedzania fabryki ozdób choinkowych, która ukrywa się pod nazwą Konsulat Świętego Mikołaja.
Zamek w Rynie – najpiękniej położony zamek na Warmii i Mazurach
Zamek w Kętrzynie wydaje się jeszcze mniejszy, gdy porówna się go z Rynem. Tutejsza warownia – cudownie położona na wzgórzu między jeziorami Ołów i Ryńskim – także była siedzibą krzyżackiego prokuratora. Jednak pod koniec czternastego wieku Ryn awansował na stolicę komturstwa. Wtedy też wybudowano zamek.
A właściwie jedno skrzydło (pozostałe dobudowano znacznie później). Po trzech latach zlikwidowano bowiem komturstwo, a zamek przystosowano do potrzeb urzędu prokuratorskiego. Co ciekawe, w tym czasie Ryn zaliczył aż dwóch komturów, a to dlatego, że pierwszy (o literacko brzmiącym nazwisku Wallenrode) po dwóch latach zmarł na… wściekliznę. A żeby jeszcze bardziej zagęścić historię dodam, że zamek w Rynie później jeszcze dwukrotnie był siedzibą komtura.
Ryńska warownia płonęła, była przebudowywana, służyła jako więzienie i siedziba miejskich instytucji. Wreszcie na początku XXI w. sypiący się na głowy urzędników zamek przejął prywatny inwestor, starannie odrestaurował i zmienił w 4* Hotel Zamek Ryn. Jego znakiem rozpoznawczym jest zadaszony dziedziniec. Hotel jest dzieciolubny, ma własne SPA, basen oraz honoruje Polski Bon Turystyczny. Sprawdź ceny i zdjęcia pokoi. Uwaga! To nie jest kameralne miejsce.
Wreszcie mamy obiecaną księżniczkę!
W okolicach 1390 roku przez pewien czas na zamku w Rynie mieszkała litewska księżna Anna. Była zastawem, gwarantującym przymierzę jej męża księcia Witolda z Krzyżakami (przeciwko Jagielle i znanemu już nam Świdrygielle; nawiasem mówiąc czy nie brzmi to jak motyw z Gry o tron George’a R.R. Martina?).
Zamkowa legenda głosi, że księżną zamurowano tutaj żywcem, by odegrać się na Witoldzie za niedotrzymanie umowy (i teraz jej duch przynosi szczęście gościom, hehe). Ale to bzdurka. Anna Ryn opuściła żywa i jako wielka księżna litewska zmarła w 1418 roku.
➤ ZWIEDZANIE: W soboty o 16.00 i niedziele o godz. 11.00; konieczna wcześniejsza rezerwacja. Bilet kosztuje 15 złotych. Czy warto? Nie wiem, nie załapałam się na wejście.
Zamek w Giżycku – ten który efektownie odbudowano
Z czym jak czym, ale z zamkami (czy szerzej, zabytkami) Giżycko się nie kojarzy. Z jeziorami i żaglami owszem, ale z Krzyżakami? No właśnie. Tymczasem to właśnie w Giżycku kończy się Szlak Zamków Gotyckich, którego wschodnią część opisałam w tym artykule.
Postanowiłam to sprawdzić i… no tak. Teraz rozumiem dlaczego Giżycko niespecjalnie się nim chwali. Ze wszystkich gotyckich zamków na Warmii i Mazurach, które tu opisałam ten w Giżycku jest najmniej interesującym zabytkiem. A to dlatego, że z krzyżackiego zamku komornickiego zachowało się tylko jedno skrzydło, to z charakterystycznym otynkowanym szczytem. Reszta – nie powiem – efektownego budynku, to współczesna rekonstrukcja.
W zamku mieści się 4* Hotel St. Bruno. Tak, w nim też można zrealizować Bon Turystyczny ;-), zdjącia i ceny sprawdzicie tutaj. Hotel nazwano na pamiątkę św. Brunona z Kwerfurtu, którego misja chrystianizacyjna zakończyła się w dramatycznych okolicznościach jakiś kwadrans spacerem od hotelu-zamku. Prusowie skrócili go o głowę.
Co jeszcze zobaczyć w Giżycku
Ustaliliśmy już, że zamek to nie powód, by wybrać się do Giżycka. Ale na szczęście w mieście są też inne atrakcje. Z jezior (Niegocin i Kisajno) jednak niewielki jest pożytek po sezonie, podobnie jak z punktu widokowego w dawnej wieży ciśnień. Niestety otwarty jest tylko od maja do września.
Za to całoroczną atrakcją jest Twierdza Boyen – zajmujący 100 hektarów pruski fort. Nie tylko Krzyżacy docenili strategiczne położenie Giżycka. Generał von Boyen tak długo wiercił dziurę w brzuchach swych zwierzchników, że w końcu król Fryderyk Wilhelm IV wyasygnował okrągłą sumkę na budowę fortu broniącego dostępu do przesmyku między jeziorami. Poszczególne bastiony nazwano od imion generała Boyena: Hermann, Ludwig, Leopold.
Twierdzę zaprojektowano tak, by była samowystarczalnym organizmem. Miała własny lazaret, ujęcie wody, piekarnię, a także laboratorium prochowe oraz stację gołębi pocztowych z 700 ptakami. Budowniczym nie była też obojętna estetyka, a ozdobne wykończenia okien i drzwi ponoć miały osłodzić żołnierzom służbę w Twierdzy. Ta trwała najmniej pięć lat.
➤ ZWIEDZANIE: Godziny otwarcia są ruchome, dlatego przed wizytą najlepiej odwiedzić stronę Twierdzy Boyen.
Na koniec gratka dla miłośników zabytków techniki: most obrotowy spinający ze sobą brzegi Kanału Łuczańskiego. Ta perełka dziewiętnastowiecznej inżynierii zamiast w górę (jak przeprawy zwodzone) otwiera się w bok. Ba, cała operacja odbywa się bez wspomagania prądem, operator otwiera go ręcznie, co zajmuje mu ok. 5 minut. Most wprawiany jest w ruch o określonych godzinach od maja do października.
Daj mi więcej gotyckich zamków!
Opisane w artykule warownie to, rzecz jasna, nie wszystkie zamki na Warmii i Mazurach. Zatem proszę bardzo!
Warto odwiedzić zwłaszcza zamek w Olsztynie, na którym zachował się jedyny instrument astronomiczny Mikołaja Kopernika. Posługując się tablicą z kreskami i cyframi oraz lustrem, Kopernikowi udało się wyznaczyć równonoc wiosenną i jesienną. Czyli pierwszy dzień wiosny.
Kolejną rewelacją wśród zamków na Warmii i Mazurach są ruiny zamku w Szymbarku. Ale to nie są pierwsze lepsze ruiny. To jest wzorzec z Sevres zamkowych ruin! Czternastowieczny zamek w Szymbarku wpierw służył kapitule pomezańskiej, a pod koniec XVII wieku znalazł się w rękach rodu Finckensteinów, którego kolejne pokolenia zmieniły go w luksusowe gniazdko. Skończyło się w 1945 roku. Zostały tylko mury zewnętrzne, ale ich rozmiar i rozmach wciąż robi wielkie wrażenie.
Z kolei zamek krzyżacki w Morągu jest dowodem na to, że książki nie należy oceniać po okładce, a zabytków po fasadzie. Z zewnątrz nie przypomina zamku gotyckiego, wróć, w ogóle zamku nie przypomina. Zachowane skrzydło wygląda jak stary dom, do tego dość zrujnowany. I z sypiącym się tynkiem. Ale za to wnętrza… Nie, nic nie powiem. Zobaczcie sami.
Zamki na Warmii i Mazurach leżące na Szlaku Zamków Gotyckich znajdziecie także w Działdowie, Nidzicy oraz Ostródzie. Kiedyś się tam wybiorę i też je opiszę na blogu!
Na koniec jeszcze skok do województw ościennych. W pomorskim polecam uwadze zamek w Kwidzynie. A będąc w okolicy zobaczcie też pozostałość zamku w Przezmarku. Z kolei w woj. kujawsko-pomorskim warto odwiedzić zamek w Golubiu-Dobrzyniu, w którym mieszkała królewna Anna Wazówna.
LEKTURA NA DROGĘ:
|
Artykuł powstał pod patronatem Warmińsko-Mazurskiej Regionalnej Organizacji Turystycznej w ramach IV. Turystycznych Mistrzostw Blogerów organizowanych przez Polską Organizację Turystyczną.
Korzystałam z książek: Warmia i Mazury. Panorama turystyczna T. Jurasz, Zamki państwa krzyżackiego w dawnych Prusach M. Jackiewicz-Garniec i M. Garniec, Wakacje z duchami. Przewodnik Polityki po zamkach-hotelach J. i A. Podgórscy oraz przewodnika Śladami słynnych zbrodni.
Przydało się?
Postaw mi wirtualną kawę lub udostępnij artykuł znajomym. Da mi to poczucie, że to, co robię ma sens.
Po więcej pomysłów zajrzyj do spisu treści bloga.
No i zostań ze mną na dłużej, aby nie przegapić kolejnych tekstów.
Polub na Instagramie i Facebooku!
Lub zapisz się do newslettera z powiadomieniami o nowych artykułach.
Podobne artykuły
Cześć!
Nazywam się Zofia Jurczak, a to moja strona poświęcona podróżom
Jestem kulturoznawczynią (UJ), stypendystką Miasta Krakowa. Moje koniki to Kraków (napisałam o nim dwie książki), muzea, miasteczka, dziedzictwo kulturowe i historyczne. Kocham Japonię, uwielbiam wyspy. W podróży napędza mnie ciekawość. Na stronie piszę o tym, co mnie kręci.
Więcej