Zabieram was w miejsce, o które nie podejrzewalibyście Krakowa i do muzeum, o którym nikt nie słyszał. Jedziemy do Swoszowic – dawnej górniczej wsi. W granicach Krakowa since 1973.
Od razu też zapowiem, że kopalni i górników nie będzie. Sorry. Już prędzej kuracjusze i żołnierze z czasów wojaka Szwejka. Ale najpierw odpowiedzmy sobie na jedno, poważne pytanie:
Ręka w górę kto wiedział, że w Krakowie jest uzdrowisko?
No bo jest, w prostej linii osiem kilometrów od Wawelu. Uzdrowisko Kraków – Swoszowice jest jednym z najstarszych w Polsce. Z przerwami na dwie wojny światowe, sanatorium działa tu od ponad dwustu lat. I nie, w Swoszowicach nie leczy się chorób płuc, na szczęście.
Same Swoszowice to zielona plama na południowowschodnich rubieżach Krakowa. Z jednej strony pagórki Pogórza Wielickiego, z drugiej dolina Wilgi. Smakowity kąsek w sam raz na małą wycieczkę. Bez problemu dojedziecie tu komunikacją miejską, a jeśli ktoś ma taki kaprys, to można nawet pociągiem.
Swoszowice Zdrój zaczęły się od odkrycia złóż siarki (piętnasty wiek!)
Wyobraźcie sobie, że zielone Swoszowice to tak naprawdę zrekultywowane tereny pokopalniane. I, że w tej sennej podmiejskiej dzielnicy przez ponad pięćset lat wszystko kręciło się wokół wydobycia siarki. A było co kopać! W połowie dziewiętnastego wieku Swoszowice były największą kopalnią siarki w Europie.
Ale jak powiedział pewien poeta: spieszmy się wydobywać siarkę, bo tak szybko przestaje się to opłacać. Wkrótce było po ptakach, to znaczy po kopalniach. Mniej więcej w tym samym czasie, gdy Swoszowice żegnały się z górnikami i hutami, witały się z kuracjuszami.
Co prawda pierwsze wzmianki o prozdrowotnych walorach tutejszej wody siarczkowej pojawiły się już w szesnastym wieku (miała leczyć zarazę, po prostu), ale musiały upłynąć jeszcze trzy wieki nim w piekielnie cuchnącej wodzie zwąchano interes.
Czytaj również: Kraków dla zaawansowanych. 6 mało znanych atrakcji Krakowa – znasz je wszystkie?
Zdrojowiska w Swoszowicach nie byłoby bez dwóch Krakowian: Feliksa Radwańskiego i Józefa Dietla
Feliks Radwański to zasłużony architekt, ojciec założyciel Plant oraz obrońca Bramy Floriańskiej i Barbakanu (argumentował, że wyburzenie ich spowoduje niebezpieczne dla zdrowia przeciągi). Radwański na emeryturze kupił Swoszowice i założył tu pierwsze uzdrowisko na poważnie, z zakładem kąpielowym, parkiem zdrojowym i kwaterami dla kuracjuszy. Było to w 1811 roku, wtedy wszystko się zaczęło.
Józefa Dietla z kolei pamięta się przede wszystkim jako prezydenta Krakowa, rektora UJ i profesora medycyny. Ale był też nieustraszonym pogromcą kołtuna i miał fioła na punkcie złowrogiego wpływu wilgoci. To za jego rządów w Krakowie drobniejsze rzeki zniknęły pod ziemią, a po starym korycie Wisły została tylko ulica (Starowiślna). Ale pomimo ewidentnej niechęci do cieków wodnych, Dietl był też wielkim fanem hydroterapii i wyznawcą przyrodolecznictwa, i to jego staraniami Swoszowice zmieniły się w uzdrowisko z prawdziwego zdarzenia.
Pod koniec dziewiętnastego wieku udało się też w końcu ustalić jakie to zarazy leczą swoszowickie wody siarczkowe. A kurują choroby narządów ruchu i reumatyzm.
Czytaj również: Pojechałam do Buska-Zdroju wykąpać się w piwie!
Są też przyjemniejsze powody by wybrać się do Swoszowic niż rwa i podagra
Tudzież reumatoidalne zapalenie stawów (brr, już od samego pisania tych nazw wszystko mnie boli). Niech jednym z nich będzie spacer po zdrojowym parku.
Uzdrowisko w Swoszowicach to kieszonkowe sanatorium, raptem kilka pawilonów i park, a park zdrojowy to potok Wróblowicki, siedem hektarów alejek spacerowych i drzew – pomników przyrody, z których część ma po dwieście lat i pamięta Feliksa Radwańskiego. Przy czym im dalej w park tym mniej kuracjuszy, a więcej krzaków, błota i dzikości.
Do tego Restauracja Parkowa w zabytkowym drewnianym pawilonie – coś więcej niż sanatoryjna stołówka. Parkowa to klimat wczasów na FWP, ale z nowoczesnym sznytem. Napijecie się tu kawy (z ekspresu), zjecie ciastko (sernik! za grosze), a nawet trzydaniowy obiad (ale barszczu nie bierzcie).
Czego natomiast nie oferuje uzdrowisko w Swoszowicach, to pijalni wód. Powód jest prosty: tutejsze wody siarczkowe – z potężnym stężeniem siarkowodoru na litr – nie nadają się do spożycia. A nawet jeśli by był pitne (a nie są!), to czy popijania czegoś, co cuchnie zgniłym jajem można nazwać atrakcją i przyjemnością? Niemniej jednak kto liczył na sączenie wód leczniczych podczas leniwego spaceru po parku (jak na aspirującego kuracjusza przystało!), w owe lecznicze wody musi zaopatrzyć się we własnym zakresie.
(BTW w Busku-Zdroju próbowałam tamtejszej solanki, która ma mniej ha dwa esu niż ta w Swoszowicach i było to doświadczenie z gatunku ‘nigdy więcej’).
Adres: ul. Kąpielowa 70. Najbliższy przystanek komunikacji miejskiej to Park Zdrojowy, do którego jeżdżą linie autobusowe z pętli w Borku Fałęckim.
Gdyby komu uzdrowisko i park zdrojowy to było mało, to spieszę donieść, że Swoszowice w repertuarze mają jeszcze jedną ciekawostkę. Strzelam, że jeszcze mniej znaną niż sanatorium.
Czytaj również: Ojcowski Park Narodowy – tak blisko Krakowa, że można dojechać autobusem miejskim
No bo kto słyszał o Muzeum Spraw Wojskowych?
Umówmy się: militaria wszelakie i wojenne tematy, to nie moja bajka, ale nawet ja z zainteresowaniem zwiedziłam Muzeum Spraw Wojskowych w forcie 51 1/2 Swoszowice.
Muzeum prezentuje historię uzbrojenia i wyposażenia wojskowego, głównie z czasów pierwszej wojny światowej (czyli tej, w której walczył dobry wojak Szwejk!). W praktyce oznacza to tysiące pamiątek i wojennych artefaktów: od słoika po pomadzie i kolekcji żołnierskich fajek, przez medale, mundury i zapalniki (polecam przyjrzeć się różnicy między pruskimi a rosyjskimi), po kuchnie polowe i działa (z armatami włącznie).
Jest też intrygujący zbiór telefonów polowych – prapradziadków naszych komórek. No i wreszcie crème de la crème Muzeum Spraw Wojskowych: sala szpitalna z wojennego lazaretu. Zadbano tu o takie detale jak noga po amputacji (sztuczna, ale jednak), omszałe kule i zakrwawione opatrunki. Creepy as hell.
Ciekawa jest też siedziba Muzeum Spraw Wojskowych, czyli fort 51 1/2 Swoszowice (Wróblowice) z końca dziewiętnastego wieku – jeden z kilkudziesięciu w Krakowie. To pamiątka po C.K. Austro-Węgrach, które z królewskiego miasta zrobiły wojskową twierdzę opasaną pierścieniem fortyfikacji i umocnień. Większość fortów Twierdzy Kraków stoi jednak pusta i niszczeje.
Muzeum Spraw Wojskowych otwarte dla zwiedzających jest tylko w niedziele od 11 do 17. Bilet normalny kosztuje 10 złotych, a ulgowy złotówkę.
Adres: ul. Sawiczewskich 46. Najbliższe przystanki komunikacji miejskiej to Fort Swoszowice i Landaua. Kilometr od Muzeum Spraw Wojennych jest kolejny obiekt Twierdzy Kraków – Fort 51 Rajsko.
Sprawdź również: Kiedy za darmo zwiedzać muzea w Krakowie
PS Z Muzeum Spraw Wojskowych do uzdrowiska można przejść szlakiem górnictwa siarkowego w Swoszowicach.
Podobało się?
Postaw mi wirtualną kawę lub udostępnij artykuł znajomym. Da mi to poczucie, że to, co robię ma sens.
Po więcej pomysłów zajrzyj do spisu treści bloga.
No i zostań ze mną na dłużej, aby nie przegapić kolejnych tekstów.
Polub na Instagramie i Facebooku!
Lub zapisz się do newslettera z powiadomieniami o nowych artykułach.
DZIĘKUJĘ!
Podobne artykuły
Cześć!
Nazywam się Zofia Jurczak, a to moja strona poświęcona podróżom
Jestem kulturoznawczynią (UJ), stypendystką Miasta Krakowa. Moje koniki to Kraków (napisałam o nim dwie książki), muzea, miasteczka, dziedzictwo kulturowe i historyczne. Kocham Japonię, uwielbiam wyspy. W podróży napędza mnie ciekawość. Na stronie piszę o tym, co mnie kręci.
Więcej