Indiana Jones, Casanova, James Bond i Madonna. Co ich łączy? WENECJA!
Wenecja jest boska. To już wiemy. I że od zawsze zapładnia wyobraźnię artystów wszelkiego autoramentu – to też żadna tajemnica. Połączmy więc jedno z drugim. Przed Państwem set jetting alla veneziana: przewodnik po Wenecji tropem (pop)kultury ze szczególnym uwzględnieniem filmu.
Pozostałe wpisy z Wenecji tutaj
Była Wenecja dla początkujących (cz. 1 nocleg i transport; cz. 2 jedzenie i zwiedzanie). Przyszła pora na Wenecję dla zaawansowanych. Bo taki filmowy spacer to niezły patent, aby starą poczciwą Wenecję odkryć na nowo. Oraz inaczej spojrzeć na dobrze znane miejsca (zwłaszcza Plac św. Marka, o czym przekonacie się za moment).
Mój filmowy przewodnik po Wenecji nie wypada jednak nazwać inaczej niż skromny, bo tematu Wenecja + film nie sposób wyczerpać za jednym zamachem. Cykl wpisów poprzedzony kilkutygodniowym pobytem w Wenecji plus miesiącami oglądania i czytania być może częściowo załatwiłby sprawę. Kładąc nacisk na częściowo.
Fakt nr 1: Turyści i filmowcy kochają Serenissmę po równo.
Fakt nr 2: Wczasy na Malediwach temu kto zliczy wszystkie literackie i filmowe występy miasta. Można pomylić się o 100.
Ergo tematu wyczerpać łatwo się nie da, a mój skromny przewodnik to tylko przedsmak tego, co czeka na Weneckiej Lagunie. Wybór filmów i bohaterów, rzecz jasna, subiektywny.
Od razu też odpieram ewentualny zarzut, jakoby zabrakło „Śmierci w Wenecji” Luchino Viscontiego. Zabrakło tu, bo poświęciłam jej osobny wpis.
Set jetting w Wenecji: „Indiana Jones i ostatnia krucjata” Stevena Spielberga
Przewodnik filmowy po Wenecji zacznę od razu od wysokiego C. Kto pamięta tę scenę?
Jakość marna. Należą się wyjaśnienia. Ta cudna scenka pochodzi z filmu „Indiana Jones i Ostatnia Krucjata” Stevena Spielberga. W roli głównej Harrison Ford oraz plac przed kościołem św. Barnaby (Campo San Barnaba).
Ów kościół w filmie gra bibliotekę, w której nieustraszony Indy będzie szukał odpowiedzi na pytanie 'gdzie do cholery ukryto Świętego Gralla?’. Nawiasem mówiąc chiesa di San Barnaba desakralizowano wraz z początkiem dziewiętnastego wieku, od tamtej pory służy jako przestrzeń wystawienniczą. Trochę szkoda, że jednak nie biblioteka.
(o innych kościołach, które przestały być kościołami pisałam tutaj).
Plac i kościół św. Barnaby od czasu wizyty teamu Ford&Spielberg nie zmienił się znacząco. Jedyne co rzuca się w oko to brak włazu, z którego wyłania się Indy. Wcale nie dlatego, że w międzyczasie go zamurowano, a dlatego, że studzienki kanalizacyjne w Wenecji w ogóle nie występują. Pod ziemią są li tylko woda i (nadpróchniałe) pale. Żadnych kanałów, zero katakumb i tajemnych przejść.
Ale dobra wiadomość jest taka, że na plac przy kościele św. Barnaby można też dostać się bardziej konwencjonalną drogą – piechotą, najlepiej od strony Fondamenta Gherardini, która zresztą w „Indiana Jones i Ostatnia Krucjata” ma swoje pięć minut.
Set jetting w Wenecji: James Bond i Piazza San Marco odmienione przez wszystkie ujęcia
Wieloletni romans Serenissymy i Jamesa Bonda można by podsumować tak: Bond kocha Wenecję. Wenecja niekoniecznie kocha Bonda.
Zaczyna się niewinnie. Agent 007 po raz pierwszy pojawia się w Wenecji w 1963 roku w „Pozdrowieniach z Rosji”. W roli głównej Sean Connery oraz turystyczne must-see: widok na wyspę San Giorgio Maggiore, Most Westchnień i plac św. Marka widziany od strony wody. Strat w tkance miejskiej nie odnotowano.
Potem mamy rok 1979 i „Moonrakera” z Rogerem Moorem. Tu znów sporo weneckiej klasyki: Plac św. Marka z różnych ujęć, Piazzetta dei Leoncini ze sklepem Venini (naprawdę istnieje!), Canal Grande, Ponte dell’Accademia z kopułami mostu Santa Maria della Salute w tle.
Są i pierwsze zniszczenia, na razie niewielkie.
W „Moonraker” jest też (mym skromnym zdaniem) jeden z najlepszych pościgów w historii Bonda. Pościg (a jakże by inaczej w Wenecji!) gondolą i z niespodziewanym finałem na Placu św. Marka. Zresztą proszę, zobaczcie sami
Na kolejną wizytę Agenta 007 Wenecja czekała dwadzieścia siedem lat.
W „Casino Royale”, prócz Daniela Craiga wymawiającego służbę jej królewskiej mości i stu ujęć placu św. Marka, znajdziecie dużo błądzenia po weneckich zaułkach. Czyli de facto tego co powinno robić się w Wenecji. Iść przed siebie, zgubić się, iść dalej.
Jest też poważna ofiara w tkance miejskiej – pallazzo utopione w Wielkim Kanale.
[disclaimer] w czasie kręcenia „Casino Royale” nie ucierpiał żaden wenecki pałac.
A skoro już jesteśmy na Placu św. Marka – Caffè Florian
Najstarsza kawiarnia we Włoszech. Poi kawą i karmi sandwiczami od blisko trzystu lat.
I się ceni. Zwykłe espresso w Caffè Florian kosztuje 6,5 euro (czyli jakieś 5,5 euro więcej niż gdziekolwiek indziej). Czy warte jest swej ceny? Cóż, nie wiem. Powiedzmy, że od kawki u Floriana odwiódł mnie widok wylewającego się za drzwi ogona oczekających na stolik.
Ale, ale wróćmy do meritum, a tym są bywalcy Caffè Florian. Wymieniam: Honoré de Balzac, lord Byron, Charles Dickens, Johann Goethe, Marcel Proust. I Giacomo Casanova. Wenecki awanturnik wpadał do Floriana na kawę i łowy.
Caffè Florian zagrał też w filmie „Utalentowany pan Ripley” Anthony’ego Minghelli. Przy stoliku w podcieniach spotykają się tu Tom (Matt Damon), Marge (Gwyneth Paltrow) i Herbert Greenleaf (James Rebhorn). Wyglądało to tak.
Nie można też zapomnieć o Festiwalu Filmowym w Wenecji
Podobno najstarszy na świecie. Tegoroczna, siedemdziesiąta piąta edycja rozpocznie się w ostatnią środę sierpnia i potrwa do 8 września. I to jest dobry moment, aby pojawić się na Lido. Pogapić na targowisko próżności, gwizdy i czerwone dywany.
Poza tym pałac festiwalowy – Palazzo del Cinema – jest rzut beretem od hotelu des Bains (szczególnie zasłużonego dla literatury i filmu, tu klik, aby dowiedzieć się dlaczego).
Aby jeszcze lepiej wczuć się w festiwalowy klimat proponuję przenocować w bajkowym (i w dodatku świeżo wyremontowanym) hotelu Excelsior. Z Festiwalem Filmowym w Wenecji związany od zarania dziejów. Od zarania dziejów Festiwalu, nie Excelsiora. Tanio nie będzie. To pewne. No ale cóż, spanie pod jednym dachem z top of the top śmietanki filmowej ma swoją cenę.
(jeśli szukasz taniego, ale porządnego hotelu w Wenecji to polecam ten, co prawda nie na fancy Lido, bo w Mestre)
Bonus na do widzenia: Madonna w Wenecji!
Madonna + Wielki Kanał + gondola + niesforny lew imieniem Charlie = teledysk do Like a Virgin. Dlaczego lew Charlie napędził Madonnie stracha przeczytają sobie Mili Państwo tutaj.
I obiecana mapka
Trochę ułatwi orientację w terenie.
Podobało się?
Postaw mi wirtualną kawę lub udostępnij artykuł znajomym. Da mi to poczucie, że to, co robię ma sens.
Po więcej pomysłów zajrzyj do spisu treści bloga.
No i zostań ze mną na dłużej, aby nie przegapić kolejnych tekstów.
Polub na Instagramie i Facebooku!
Lub zapisz się do newslettera z powiadomieniami o nowych artykułach.
DZIĘKUJĘ!
Podobne artykuły
Cześć!
Nazywam się Zofia Jurczak, a to moja strona poświęcona podróżom
Jestem kulturoznawczynią (UJ), stypendystką Miasta Krakowa. Moje koniki to Kraków (napisałam o nim dwie książki), muzea, miasteczka, dziedzictwo kulturowe i historyczne. Kocham Japonię, uwielbiam wyspy. W podróży napędza mnie ciekawość. Na stronie piszę o tym, co mnie kręci.
Więcej