A może byśmy tak, najmilszy, wpadli na dzień do Tomaszowa? – zapytałam. Mnie w to nie mieszaj – odpowiedział najmilszy. Więc Tomaszów Mazowiecki zwiedziłam sama. I było zacnie. O!
Pozostałe wpisy z cyklu 12 miast w 12 miesięcy przeczytasz tutaj.
Nie ma podróży bez zahaczek
Jakkolwiek dziwaczne mogą wydawać się niektóre moje podróżnicze wybory (Jaworzno, kto by jeździł do Jaworzna? Na przykład ja), to wcale nie tak, że kolejne wybory dokonują się metodą 'w mapę palcem na oślep’. Co to, to nie.
Wycieczka = zahaczka.
Zahaczka to słówko, które wypożyczyłam z repertuaru Joanny Bator (o jednej z jej książek pisałam tutaj).
U Joanny Bator – pisarki – zahaczka to jakaś inspiracja, na której autorka buduje opowieść. U Zofii Jurczak – turystki i blogerki – zahaczka to taki magnesik, który mnie gdzieś przyciąga.
Do Tomaszowa Mazowieckiego przyciągnął mnie rezerwat przyrody Niebieskie źródła. Skoro wciąż jest mi nie po drodze z Kolorowymi Jeziorkami w Rudawach Janowickich, to chociaż zobaczę Niebieskie Źródła – pomyślałam.
Trzy miesiące później wysiadłam z pociągu i z miejsca zabrałam się za zwiedzanie Tomaszowa.
Zobacz również: kolorowe jeziora na Łuku Mużakowa (tak, to w Polsce)
Atrakcje Tomaszowa Mazowieckiego: Rezerwat Niebieskie źródła
A co to są te niebieskie źródła?
Wywierzyska krasowe. Tyle teorii. Teraz praktyka.
A ta jest następująca: Ślicznie i zielono tu. I zdumiewająco dziko. Wystarczy odwrócić się plecami do głównej arterii rezerwatu i już zapomina się, że to jednak miasto, w sumie rzut beretem z centrum Tomaszowa.
W rezerwacie Niebieskie źródła prócz wody i przyrody, czekają również ścieżki spacerowe, szlak rowerowy, mnogość ptactwa na wodzie i drzewach. Ławeczki. OK, komary też się znajdą. Na ich miejscu też byście się mnożyli w takich okolicznościach przyrody. I stado kaczek – żebraczek, które należy ignorować. Wtedy się odwalą.
A woda z krasowego wywierzyska jest tak czysta, że jak taka kaczka-żebraczka zanurkuje, to dokładnie widać po co nurkuje i gdzie wypłynie. Ha!
Rezerwat duży nie jest. Od wejścia do wywierzysk spacerkiem idzie się kwadrans. Dwadzieścia minut jeśli będziecie robić dużo zdjęć. A prawdę mówiąc jest to pokusa, której trudno się oprzeć. Wiem co piszę.
A poza tym Tomaszowie Mazowiecki szczerze i oficjalnie zazdroszczę ci niebieskich źródeł!
Ale to nie koniec atrakcji. Po drugiej strony ulicy Modrzewskiego czeka kolejna – Skansen Rzeki Pilicy.
Atrakcje w Tomaszowie Mazowieckim: Skansen Rzeki Pilicy
Co tam dają w tym skansenie, pytacie? Czego tam nie dają, odpowiadam!
Same osobliwości. Wymieniam:
Wychodek jego carskiej mości Mikołaja II (przeniesiony z lasów spalskich – carskich włości do wybuchu I WŚ).
Kolekcja kamieni młyńskich (ponad 30 sztuk).
Młyn wodny zresztą też obecny (można zwiedzać środek).
I przydrożny krzyż złożony z lufy radzieckiej armaty i łusek od nabojów przeciwlotniczych.
Obszerny dział trofeów wojennych wyłowionych z Pilicy, na czele z (podobno jedynym takim na świecie) opancerzonym ciągnikiem artyleryjskim Luftwaffe wydobytym 54 lata po zatonięciu. Jak na topielca z takim stażem trzyma się krzepko.
Są też zrekonstruowane fortyfikacje linii Pilicy. Wśród nich autentyczny schron (31 ton litego betonu) przeniesiony ze wsi oddalonej o 30 kilometrów od Tomaszowa.
Generalnie miłośnicy militariów będą Skansenem Rzeki Pilicy zachwyceni. Mi militaria powiewają, ale skłamałbym pisząc, że się nudziłam. Albo, że było nieciekawie. Nope.
A skoro jest rzeka, to muszą być mosty. Na przykład solidny kawałek mostu pontonowego z demobilu. Albo fragmenty przęseł mostu kratownicowego. Niby nic nadzwyczajnego, ale w sumie nie jest to coś, co na co dzień można zobaczyć z bliska.
Wreszcie perełka i wizytówka skansenu w Tomaszowie Mazowieckim – poczekalnia dworcowa z Wolbórki aka Czarnocina na trasie kolei Warszawsko-Wiedeńskiej. Dziewiętnasty wiek, lekka konstrukcja, koronkowe ornamenty i 100% drewno! I pomyśleć, że gdyby nie ekipa ze skansenu, dziś ten misternie zdobiony pawilonik byłby kupą przegniłych desek. W najlepszym razie.
Informacje praktyczne: Skansen Rzeki Pilicy czynny jest codziennie prócz poniedziałków. Od kwietnie do października do godziny 18, w pozostałe miesiące do 16. Przed skansenem jest parking (płatny) oraz WC (płatne).
A co z resztą Tomaszowa Mazowieckiego?
Gdy na rynku kłębi się od wojska, a orkiestra dęta przygrywa Eye of the Tiger na trąbki i puzony, to wiedz, że coś jest na rzeczy.
Albo w międzyczasie wybuchł konflikt zbrojny. Albo właśnie zaczęły się obchody Dni Tomaszowa.
Rynek, a właściwie plac Tadeusza Kościuszki w Tomaszowie to klasyczna modernizacja za fundusze unijne: kostka, ławki, zieleń pod linijkę. I samochody, niestety. To i tak postęp, bo przed rewitalizacją plac Kościuszki był dużym parkingiem. Jednak z jakiegoś powodu uznano, że rynek tylko dla pieszych i rowerów to za dużo dobrego na raz. Na pocieszkę Tomaszowianie dostali fontannę.
Kilka kamienic przy placu Kościuszki robi dobre wrażenie. A najbardziej efektowna, moim skromnym zdaniem, jest śliczna kamienica rodziny Knothe (aktualnie biblioteki). Na tej samej pierzei w oko wpadła mi też prosta fasada kościoła ewangelicko-augsburskiego. Niestety w marnym stanie i zamkniętego na głucho.
W poszukiwaniu dawnego Tomaszowa Mazowieckiego i dziwiętnastowiecznej architektury proponuję przespacerować się ulicą św. Antoniego (która zresztą prowadzi prosto ze skansenu na plac Kościuszki; jednak ciekawie robi się dopiero za rondem tomaszowskich olimpijczyków).
Spacer będzie tym milszy, że ulica św. Antoniego to szeroki chodnik plus szpaler drzew i sporo zadbanych kamienic. Plus eklektyczny pałacyk Jana Rodego (dziś Urząd Stanu Cywilnego), współczesne, ale całkiem zgrabne Starostwo Powiatowe oraz kolejny kościół ewangelicko-augsburski, tym razem neogotyckim.
Ulica Barlickiego w Tomaszowie – koniecznie!
Do spaceru po ulicy Barlickiego będę namawiać Miłych Państwa wcale nie przez wzgląd na ulokowaną na jednym z jej krańców galerię handlową. To znaczy tak, ale nie do końca.
Galeria handlowa powstała na terenie dawnych zakładów Tkanin Wełnianych Mazovia. Przypadek trochę jak łódzka Manufaktura, ale tylko trochę (bo jednak Manufakturze do pięt nie dorasta). Na tyłach parkingu wciąż straszą wybebeszone ruiny Mazovi, a wprawne oko wypatrzy ciut wyblakłe logo PZPR…
Tomaszów Mazowiecki to miasto (głównie post)przemysłowe, a dynamiczny rozwój w dziewiętnastym wieku zawdzięczało włókiennictwu. Nie powinno to jakoś specjalnie dziwić. Do Łodzi jest stąd niecałe 60 kilometrów. W dwudziestym wieku z przemysłem bywało różnie, kwadratowo i podłużnie, ale lata 90. ostatecznie pogrzebały przemysł włókniarski w Tomaszowie. Do dziś działa tylko jeden z zakładów założonych w dziewiętnastym wieku – fabryka dywanów Edwarda Rolanda (obecnie Dywany Weltom).
Dziś Barlickiego to wspomnienie włókniarskiej przeszłości miasta. Lwią część ulicy stanowią postindustrialne ruiny i pałacyki właścicieli tychże w różnym stopniu odnowienia/zdewastowania/opuszczenia (niepotrzebne skreślić). Dość eklektyczne towarzystwo.
Część chyli się ku upadkowi. Coś tam zaczęto remontować, ale końca tych remontów nie widać.
I uwaga: Tomaszów to nie Łódź, bez przesady. Niczego na miarę pałacu Izraela Poznańskiego czy fabryki Scheiblera na Barlickiego nie znajdziecie, ale i tak uważam, że to obowiązkowy punkt zwiedzania Tomaszowa.
Muzeum w Tomaszowie Mazowieckim im. Antoniego hr. Ostrowskiego – dla chętnych
Zwiedzania Muzeum im. Antoniego hr. Ostrowskiego w zasadzie nie planowałam, bo te czynne jest tylko do 15.45. Ale ciekawa byłam jak mieszkał ojciec-założyciel miasta (hrabia Ostrowski, tyle że Tomasz). Udałam się więc w okolice rodowego pałacu (ul. POW 11/15), a tam niespodzianka! Akurat w piątki muzeum otwarte jest do 19. No i bilet kosztował całe 3 złote (1,5 ulgowy!). Wiec zaszłam.
A w środku, jak to w muzeum lokalnym. Trochę etnografii i historii, numizmaty, wykopaliska, wypchane zwierzęta.
Nic o włókniarstwie, tajemnicza sprawa.
Zwiedza się też kilka pałacowych wnętrz saute (Po cudach na zamku Raduń wszystkie inne wypadają skromnie). Największe wrażenie robią klatki schodowe. Dziewiętnastowieczna architektura zdecydowanie nie sprzyjała osobom z niepełnosprawnościami.
Tomaszów Mazowiecki – informacje praktyczne
Wyczytałam gdzieś w necie, że władze carskie ukarały Tomaszów Mazowiecki za udział w Powstaniu Styczniowym lokując linię kolejową na peryferiach miasta.
Pani z Muzeum im. hrabiego Ostrowskiego co prawda nie potwierdziła tych rewelacji, ale też im nie zaprzeczyła. A faktem jest, że dystans między dworcem PKP (i PKS) a centrum Tomaszowa to ponad 2 kilometry. Można sobie fundnąć spacer (trasa umiarkowanie ciekawa) albo podjechać autobusem miejskim. Bilet 3 złote. Do nabycia u kierowcy.
Jako że wycieczkę do Tomaszowa postanowiłam zacząć od najdalej wysuniętego punktu (do Niebieskich Źródeł i skansenu z dworca w najkrótszym wariancie jest prawie 5 kilometrów) a czas gonił, autobus był dla mnie jedyną opcją.
Z pętli pod dworcem kolejowym do rezerwatu i Skansenu Rzeki Pilicy jeździ autobus nr 9. Kierunek Białobrzegi. Wysiadka na przystanku Modrzewskiego Niebieskie Źródła. Tutaj rozkład jazdy MZK Tomaszów (jest też apka na komórkę).
Dworzec kolejowy w Tomaszowie Mazowieckim też wart jest osobnego akapitu. Fajnie, że działa. Gorzej, że w ograniczonej formie: jest poczekalnia, WC i oldskulowym barokiosk żywcem wyjęty z lat 80. (ze względu na wystrój zdecydowanie wart odwiedzenia, za jakość jedzenie nie ręczę), ale kasy biletowej brak.
Do Łodzi osobowym jedzie się niecałą godzinę. Z Krakowa pociągiem dojechałam w 2,5h.
W świetle powyższego nie trudno odgadnąć, że Tomaszów Mazowiecki bardzo mi się spodobał. Więc jeśli ktoś (niekoniecznie głosem Ewy Demarczyk) rzuci Miłym Państwu hasło A może byśmy tak, najmilszy, wpadli na dzień do Tomaszowa? proszę nie wahać się ani chwili i jechać!
Więcej pomysłów na wycieczki po Polsce tutaj
Podobało się?
Postaw mi wirtualną kawę lub udostępnij artykuł znajomym. Da mi to poczucie, że to, co robię ma sens.
Po więcej pomysłów zajrzyj do spisu treści bloga.
No i zostań ze mną na dłużej, aby nie przegapić kolejnych tekstów.
Polub na Instagramie i Facebooku!
Lub zapisz się do newslettera z powiadomieniami o nowych artykułach.
Podobne artykuły
Cześć!
Nazywam się Zofia Jurczak, a to moja strona poświęcona podróżom
Jestem kulturoznawczynią (UJ), stypendystką Miasta Krakowa. Moje koniki to Kraków (napisałam o nim dwie książki), muzea, miasteczka, dziedzictwo kulturowe i historyczne. Kocham Japonię, uwielbiam wyspy. W podróży napędza mnie ciekawość. Na stronie piszę o tym, co mnie kręci.
Więcej