Księgarnia w kościele? Takie rzeczy tylko w Holandii! W Boekhandel Dominicanen książki kupuje się w XIII-wiecznej gotyckiej świątyni.
Zachwytom nad księgarnią w kościele nie ma końca. I słusznie, bo to miejsce zupełnie wyjątkowe. Docenione i w światku architektów (nagroda Lensvelt de Architect Interior Award za najlepszą aranżację wnętrz) i moli książkowych. Jakby tego było mało The Guradian umieszcza Boekhandel Dominicanen na szczycie listy najpiękniejszych księgarń świata nazywając ją bookshop made in heaven.
Ale nim w okolicach 2006 roku ławki zmieniły się w regały, a ołtarz w kawiarnię…
Było sacrum jest księgarnia
Siedem wieków historii świątyni-księgarni można by streścić tak:
Na początku byli Dominikanie. Zakon pojawia się w Maastricht na początku trzynastego wieku i wkrótce potem przystępuje do budowy. Konsekrowany pod wezwaniem św. Pawła kościół służy mieszkańcom przez kolejne pięćset lat.
Aż do rewolucji francuskiej. Niby Maastricht to nie Paryż, ale dominikanom i tak dostaje się jej odpryskiem. Sporym odpryskiem, bo Francuzi pod koniec osiemnastego wieku likwidują opactwo. Kilka lat później podominikański kościół przestaje pełnić funkcje liturgiczne.
Od tego czasu budynek wykorzystywano na różne dziwne, bezecne, a może nawet bezbożne sposoby. Była drukarnia, był miejski magazyn, była sala wystaw. W dwudziestym wieku na krótko pod swoje skrzydła bierze go holenderska poczta. Potem zrobiono z niego karnawałową imprezownię. A tuż przed renowacją przechowalnię rowerów.
Wreszcie, już w dwudziestym pierwszym wieku, ktoś wpadł na pomysł, aby dom boży zmienić w dom literatury.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Jeśli dziś piątek, to jestem w Maastricht
I tak powstaje księgarnia w kościele – Boekhandel Dominicanen
Adaptacji kościoła podejmuje się biuro architektoniczne Merkx + Girod. Projektanci potraktowali gotyckie wnętrza w duchu minimalizmu, nadając im nowoczesny sznyt. Uderza prostota i elegancja rozwiązań.
W nawie głównej pojawia się trzykondygnacyjna stalowa wyspa – biblioteka z mnóstwem regałów. Górny poziom antresoli jest tak wysoko, że z bliska można obejrzeć maswerki w oknach, krzyżowo-żebrowe sklepienie i odkryte przy okazji renowacji średniowieczne freski.
I o ile na poziomie zero bywa tłoczno i gwarno, to na antresoli panuje zupełnie inna atmosfera. Skojarzenia z Imieniem róży są jak najbardziej na miejscu.
W prezbiterium ex-świątyni projektanci lokują kawiarnię. W centralnym punkcie krzyż – stół z jeszcze jednym krzyżem w środku. Ten drugi po bliższych oględzinach okaże się schowkiem na gazety. Nad stołem dynda surowy (bardzo średniowieczny z ducha) żyrandol, a wzdłuż ścian kilkanaście mniejszych stolików. Kawa bardzo dobra i wcale droga.
I patrząc na kolejkę do kasy i rotację gości w kawiarni, trudno uwierzyć, że kilka lat temu księgarnia w kościele o mały włos nie zbankrutowała! W 2014 roku ponownie otwarto ją m.in. dzięki udanej akcji crowdfundingowej. Holendrzy jak wkurzone lwice bronili swojej najpiękniejszej księgarni, w ciągu kilku dni wpłacając ponad 50 tysięcy euro.
Pst! Maastricht nie ma monopolu na piękne księgarnie. Moje pozostałe podróże po księgarniach
Co na półkach kościoła pełnego książek?
Kilkadziesiąt tysięcy woluminów podzielonych tematycznie. Na parterze najbardziej chodliwe tytuły i gatunki: literatura piękna, książki dla dzieci, sztuka, filozofia, sport, poradniki. A także spory wybór książek w językach obcych. I gadżety. Również rowerowe (jesteśmy w Holandii, hello). Nadal waham się czy nie popełniłam życiowej pomyłki nie kupując zestawu przydasiów o wdzięcznej i wszystko mówiącej nazwie Bookstagram cards: All you need for perfect bookish pictures. Może z nimi mój Instagram miałby już tysiące followersów? Może tak? A może nie?
Wyżej, już na antresoli, książki akademickie i dział muzyczny (w tym płyty CD i winyle), a na samej górze książki używane.
Drugie życie kościołów
W podobnym duchu, ale w nieco innym stylu Holendrzy potraktowali kolejny nieczynny kościół. W 2013 roku Booklips donosiło o otwarciu księgarni „Waanders In de Broeren” w XV-wiecznej świątyni w Zwolle. Ale księgarnie to dopiero początek listy patentów na tchnięcie nowego w zdesakralizowane kościoły.
Również w Maastricht, rzut beretem od księgarni w kościele, opuszczone gotyckie opactwo zmieniło się w pięciogwiazdkowy kompleks hotelowy. Za przyjemność przespania się w Kruisherenhotel trzeba jednak słono zapłacić. W wersji budżet można po prostu wpaść do hotelowego baru.
Do tego dodajmy dyskotekę (Paradiso w Amsterdamie), skatepark (w Arnhem), a także mieszkania czy może raczej sakrolofty (Utrecht). A to dopiero początek. Wedle szacunków Episkopatu Holandii, do 2025 roku dwie trzecie niderlandzkich kościołów katolickich zostanie zamknięte. Powód? Znikoma lub żadna ilość wiernych. Świątyń nie ma kto utrzymywać.
Żeby nie było, że takie bezeceństwa to tylko na zepsutym zachodzie, chciałabym przypomnieć, że i Polska ma swoje „zasługi” na niwie adaptacji opuszczonych budowli sakralnych. Dość wspomnieć dyskotekę Rink Weis we wsi Wieldządz na Pomorzu. W dawny ewangelickim kościele w latach dziewięćdziesiątych na ołtarzu rozgościł się DJ, w nawie głównej były tańce, a czas umilano sobie walkami w kisielu i wyborami mistera mokrych majteczek.
Boekhandel Dominicanen Dominikanerkerkstraat 1, Maastricht
Czynna: pn.-śr. 9-18; czw. 9-21; pt.-sb. 9-18; ndz. 12-18
Podobało się?
Postaw mi wirtualną kawę lub udostępnij artykuł znajomym. Da mi to poczucie, że to, co robię ma sens.
Po więcej pomysłów zajrzyj do spisu treści bloga.
No i zostań ze mną na dłużej, aby nie przegapić kolejnych tekstów.
Polub na Instagramie i Facebooku!
Lub zapisz się do newslettera z powiadomieniami o nowych artykułach.
DZIĘKUJĘ!
Podobne artykuły
Cześć!
Nazywam się Zofia Jurczak, a to moja strona poświęcona podróżom
Jestem kulturoznawczynią (UJ), stypendystką Miasta Krakowa. Moje koniki to Kraków (napisałam o nim dwie książki), muzea, miasteczka, dziedzictwo kulturowe i historyczne. Kocham Japonię, uwielbiam wyspy. W podróży napędza mnie ciekawość. Na stronie piszę o tym, co mnie kręci.
Więcej