Serce Polski bije w małych miasteczkach – przekonują Michał Witkowski i studenci Polskiej Szkoły Reportażu. A Dan Brown to zaskakująco zabawny gość. Ale tylko gdy opowiada o sobie.

Festiwal Conrada 2017
Festiwal Conrada 2017 | Spotkanie z Jorgem Carriónem prowadzi Marcin Wilk

Dobiegł końca Festiwal Conrada 2017. Skończyły się Targi Książki. Wreszcie można odsapnąć. Do maja w życiu literackim będzie dziać się niewiele w porywach nic. Ale nim zagrzebiemy się w swoich gawrach, relacja z minionych dni: czwartku na Festiwalu Conrada 2017 i błyskawicznej wizyty na Targach Książki Kraków 2017.

Spotkanie z Jorgem Carriónem | Księgarnie to miejsca z książkowymi delikatesami

Festiwal Conrada 2017Na spotkanie z Jorge Carrión wpadłam trochę zdyszana i mocno spóźniona, trafiając w sam środek rozmowy o kulturotwórczej (uch, jakie brzydkie słowo) i ekumenicznej (jeszcze gorsze) roli księgarń. Ale rozmowa była wspaniała!

Księgarnie wg Carrióna to i delikatesy z książkami, i nowa przestrzeń religijna. I magnes przyciągający do miasta. Jako przykład tego ostatniego podaje Livraria Lello w Porto (to prawdopodobnie jedyna na świecie księgarnia, do której obowiązują bilety wstępu, ale w zasadzie trudno się temu dziwić). Od siebie dorzucam Boekhandel Dominicanen czyli księgarnię w kościele w Maastricht, a Livraria Lello wrzucam na moją podróżniczą bucket list.

No dobra, żart. Nie mam takiej listy.

Po drodze okazało się, że Carrión bezceremonialnie obchodzi się z książkami (gryzmoli po nich), sporo czytał polskiej literatury. Jest miłośnikiem Ferdydurke. Gombrowicza w ogóle. Popełnił też książkę- przewodnik-esej o księgarniach właśnie, która niedawno wyszła po polsku. Chętnie przeczytam w niedalekiej przyszłości.

Festiwal Conrada 2017
Festiwal Conrada 2017 | Projekt Światła Małego Miasta. Od lewej Agata Grabowska, Marta Podbielska, Kamil Bałuk i Mariusz Szczygieł

Światła Małego Miasta | Rzucili się na te małe miasta jak lwiątka

Kolejna wydarzenie Festiwalu Conrada 2017 interesowała mnie i literacko i osobiście. Miasto, z którego pochodzę i w którym spędziłam pół życia, spokojnie mogłoby być bohaterem jednego z reportaży zbioru Światła Małego Miasta.

Podobno zaczęło się od pozornie niewinnej uwagi Mariusza Szczygła, że dziś reporterom to już nawet nie chce jeździć się w teren. A potem potoczyło się samo. Grupa słuchaczy Polskiej Szkoły Reportażu idzie o krok dalej niż Filip Springer (Miasto Archipelag i byłe miasta wojewódzkie)Na celownik biorą miasta poniżej 20 tysięcy mieszkańców i rozjeżdżają się po Polsce szukają rozmówców i tematów. Mają dużo zapału i zerowy budżet. A w powodzenie projektu tak do końca nie wierzy nikt.

Festiwal Conrada 2017

A jednak udaje się. 7600 przejechanych kilometrów, 35 odwiedzonych miasteczek i 118 przegadanych godzinach nie poszło w las. Powstaje 19 reportaży. Dwanaście trafi do zbioru Światła Małego Miasta, a kolejne dziewięć można przeczytać online. Wszystko dostępne za darmo na stronie projektu Światła Małego Miasta. Ja już pobrałam ebook, będę czytać. Co i szanownemu państwu polecam.

Spotkanie z trójką autorów – w tym szalenie dowcipną matką koordynatorką projektu Agatą Grabowską – prowadzi Mariusz Szczygieł. Jest świetne. To była zabawna i leciutko ironiczna dyskusja.

O ulicznych scenkach jak żywcem wyjętych z sitcomu. O śladach wielokulturowości. O byciu swoim i nieswoim (oraz co zrobić, aby stać się swoim i czy to w ogóle jest możliwe). Wykluczeniu komunikacyjnym i nadużywaniu czterech kółek. O społecznych lękach i podziałach, które na prowincji skupiają się jak w soczewce (– a czy ci uchodźcy nie wysadzą mi zakładu? – zastanawia się fryzjerka z miasteczka nieopodal Poznania).

I także o tym, że w małych miastach (przynajmniej wg lokalsów) lepiej się żyje. Po prostu.

Festiwal Conrada 2017
Festiwal Conrada 2017 | Dan Brown (zwany Panem Brownem) rozśmiesza i przynudza raz za razem

 


CZYTAJ RÓWNIEŻKryminalny Kraków | Zabijał bo kochał pieniądze i wciąż mu ich było mało.


Spotkanie z Danem Brownem | Zrobiłem to dla dobra ludzkości

To było najdziwniejsze spotkanie autorskie w jakim uczestniczyłam. Kiedykolwiek. A było tak.

Na miejsce docieram kilka minut przed czasem. Na widowni kina Kijów Centrum z siedemset osób, lekkoFestiwal Conrada 2017 licząc. Jestem przekonana (a przekonanie to graniczy z pewnością), że dla większości to pierwszy (i ostatni) raz na Festiwalu Conrada.

Z głośników sączą się chorały gregoriańskie, a w kącie sali nogami już przebiera stado fotoreporetów. Gdy Dan Brown pojawi się na scenie będą go fotografować bity kwadrans. Aż Brown powie, żeby już dali sobie spokój. Ale to jeszcze nie teraz.

Najpierw na scenę wejdzie spięty Bartosz Węglarczyk. Palnie nerwową mówkę o „niezwykłym gościu”, „niezwykłej książce” i „niezwykłych przemyśleniach”, do których lektura Początku ma skłaniać. A potem dla pewności, gdyby ktoś nie zauważył, powtórzy jeszcze kilka razy jaki to jest zdenerwowany.

Wreszcie pojawi się Pan Brown (jak tytułuje go Węglarczyk). Ale zamiast rozmowy wygłasza spicz.

O dzieciństwie w ultrareligijnej rodzinie (matka – organistka z odchyłami w stronę dewocji) i zainteresowaniach nauką (ojciec – lekko szalony naukowiec z długą listą bestsellerów na koncie). I o tym, że Kod da Vinci to logiczna konsekwencja wartości wyniesionych z domu.

O tym jak chłodno i głodno bywało mu w czasach sprzed Kodu (biednego Dana nie stać było na wino w knajpie) i jak zabawnie było na planie filmu. Zwłaszcza z Tomem Hanksem. Zresztą na ekranizację Kodu da Vinci zdecydował się tylko przez wzgląd na dobro ludzkości. Nie zanotowałam kto go tym argumentem przekonał, ale to chyba był Ron Howard.

A potem były pytania z sali. Zwykle zadawane fatalnym angielskim. Ale Dan Brown ani razu nie daje zbić się z pantałyku. Bez mrugnięcia okiem odpowiada nawet na te najdziwniejsze (co pan sądzi o psychologii? czy widział się pan z papieżem? jak się pan czuje z tym, że jest stary?). A na koniec dzieli się zachwytami nad polichromiami Wyspiańskiego w kościele Franciszkanów i składa obietnice, że Robert Langdon też musi je zobaczyć.

Festiwal Conrada 2017
Festiwal Conrada 2017 | Michał Witkowski nadaje na Instagramie.

Spotkanie z Michałem Witkowskim | Prowincja mnie podnieca

Wymazane Michała Witkowskiego wyszło już jakiś czas temu, ale Michaśka nie ustaje w promocyjnych Festiwal Conrada 2017 trudach. Jego popisowy numer to wieczorne czytanki nadawane na żywo via Instagram. I nie inaczej było w czwartek na Festiwalu Conrada 2017. Witkowski rujnuje autorski zamysł prowadzącego spotkanie Szymona Kloski i dobre 50 minut czyta Wymazane. Kloska w tym czasie trzyma telefon, wolontariusz mikron, a fani Michaśki na Instagramie ślą miliony serduszek i komentują (m.in. Panie Kloska nie trzęś Pan tak telefonem).

A gdy już skończy czytać, opowie (nie, nie o kremach i ściankach), a o metodach pracy i literackich inspiracjach. Jak pod wpływem Doroty Masłowskiej pisał Barbarę Radziwiłłównę z Jaworzna-Szczakowej, że do czasu Drwala nie radził sobie z fabułą dłuższą niż kilkadziesiąt stron, a budowania historii uczył się rozbierając na czynniki pierwsze np. Czterech Muszkieterów. I czytając dużo polskich powieści z dwudziestolecia międzywojennego.

Wymazane nazywa powieścią – laboratorium. To owoc jego literackich poszukiwań i eksperymentów z nowymi gatunkami: romansem, horrorem i powieścią retro. Witkowski jeszcze nie wie w jakim kierunku pójdzie jego twórczość. Na kontynuację przygody z kryminałem jednak prędko nie ma co  liczyć, bo Zbrodniarz i dziewczyna sprzedał się tak sobie.

Zapytany o ideał powieści skrojonej z myślą o czytelniku, Michaśka bez wahania wymienia Mnicha M.G. Lewisa ( – tam jest wszystko!), a o przepis na bestseller rzuca: seks, sperma, kasa i Malediwy.

Targi Książki Kraków 2017 | Było wspaniale. Było okropnie

W piątek wpadłam na Targi Książki. Że to piątek a nie czwartek zaczęłam żałować już w drodze. Tłumy waliły wąskim chodniczkiem w jedną i drugą stronę, a auta tkwiły w nieskończenie długim korku. Zator zaczynał się na parkingu pod targami, a kończył na skrzyżowaniu z Nowohucką. W piątek o 14!

Festiwal Conrada 2017
Kawałek kolejki po podpis do Nicolasa Sparksa na Targach Książki Kraków 2017

W myśl zasady, że trzeba więcej i bardziej, Krakowskie Targi Książki już dawno temu rozrosły się do nieludzkich rozmiarów. Tyle że za więcej i bardziej nie nadąża cała reszta. Okolice ulicy Galicyjskiej i EXPO Kraków to nadal błotny wygwizdów w cieniu kominów elektrociepłowni i komunikacyjna czarna dupa. Pod każdym względem.

A w środku wcale nie lepiej. Niby miejsca więcej, a nadal wąsko, ciasno, duszno. Kolejka do jednego Nicholasa Sparksa rozlała się po obu halach, blokując dostęp do stoisk i utrudniając przejście. Ale nawet tam gdzie fani Sparksa nie sięgali i tak trudno się obrócić. W piątek!

Więc szparko przebiegam labirynt w halach Dunaj i Wisła, odnotowuję w głowie, że teraz każdy (KAŻDY) wydaje coś o naturze (Sekretne życie krów i Prywatne życie łąki to tylko dwa najgłupsze tytuły), kupuję to, co planowałam i biorę nogi za pas.


Podobało się?

Postaw mi wirtualną kawę lub udostępnij artykuł znajomym. Da mi to poczucie, że to, co robię ma sens.
Po więcej pomysłów zajrzyj do spisu treści bloga.
No i zostań ze mną na dłużej, aby nie przegapić kolejnych tekstów.
Polub na Instagramie i Facebooku!
Lub zapisz się do newslettera z powiadomieniami o nowych artykułach.


Loading
Sprawdź skrzynkę i kliknij w potwierdzający link.

DZIĘKUJĘ!